Choć krótko, to jednak do świadomości niemieckich odbiorców coraz częściej docierały takie komentarze, jak gazety „Neues Deutschland”, która zwracała uwagę na powtarzanie, że to dzięki niemieckiej adwokaturze Polska jest członkiem UE i czerpie z niej miliardy, a pomijanie, że „na jej członkostwie znakomicie zarabiają niemieccy przedsiębiorcy”. Nawet dziennik „die tageszeitung” zaczął upominać niemieckich polityków, że powinni „mniej mówić o przyjaźni, a więcej robić”, że wzywa się Polskę, aby nie patrzyła w przeszłość lecz w przyszłość, „tylko czemu nie zaleca się tego zwolennikom Centrum Wypędzonych?” - pytała gazeta, jakby powielając argumenty wykpionego przez nią wcześniej „kartofla”.
O ile u naszych zachodnich sąsiadów następowała powolna zmiana percepcji Lecha Kaczyńskiego, o tyle w Rosji było to niemożliwe. Tuż przed smoleńską tragedią „Moskowskij Komsomolec” przedstawiał prezydenta RP, jako obłąkanego rusofoba i chwalił Kreml za uniemożliwienie mu spotkania z Władimirem Putinem przy grobach w Katyniu. Niezaproszony gość z Polski poleciał złożyć wieniec prywatnie… Rosjanie nie usłyszeli przemówienia przygotowanego przez Kaczyńskiego, w którym zapewniał jak bardzo leżała mu na sercu budowa zaufania i pojednanie z Rosją w oparciu prawdę. Był rzecznikiem przyjaźni zarówno z Niemcami jak i z Rosjanami, lecz bez historycznego zeza, tak samo szczerym przyjacielem jak walczących o niezależność Gruzinów czy Ukraińców. Jego wystąpienie podczas naprędce zorganizowanej wizyty w Tbilisi, dokąd zbliżały się już rosyjskie czołgi (były zaledwie 40 kilometrów od miasta), okazało się, niestety, prorocze…
Po tragicznej śmierci pod Smoleńskiem, „jadowity karzeł” i „kartofel” doczekał się słów uznania ze strony kanclerz Merkel i prezydenta Köhlera: „waleczny polski patriota”, który „we właściwych słowach upominał nas o potrzebie zachowania wiedzy o zbrodniach narodowego socjalizmu i komunizmu”, „walczący o europejską solidarność”. Ówczesny szef dyplomacji RFN Guido Westerwelle, otwarcie przyznający się do odmiennej orientacji seksualnej, wspominał „wielką serdeczność, z jaką był podejmowany przez prezydenta w Warszawie”, jego „wielki wkład w walce o wolną Polskę” i w polsko-niemieckie pojednanie.
Pamięć bywa dokuczliwa ale i bardzo pouczająca, jeśli tylko chce się wyciągnąć wnioski…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Choć krótko, to jednak do świadomości niemieckich odbiorców coraz częściej docierały takie komentarze, jak gazety „Neues Deutschland”, która zwracała uwagę na powtarzanie, że to dzięki niemieckiej adwokaturze Polska jest członkiem UE i czerpie z niej miliardy, a pomijanie, że „na jej członkostwie znakomicie zarabiają niemieccy przedsiębiorcy”. Nawet dziennik „die tageszeitung” zaczął upominać niemieckich polityków, że powinni „mniej mówić o przyjaźni, a więcej robić”, że wzywa się Polskę, aby nie patrzyła w przeszłość lecz w przyszłość, „tylko czemu nie zaleca się tego zwolennikom Centrum Wypędzonych?” - pytała gazeta, jakby powielając argumenty wykpionego przez nią wcześniej „kartofla”.
O ile u naszych zachodnich sąsiadów następowała powolna zmiana percepcji Lecha Kaczyńskiego, o tyle w Rosji było to niemożliwe. Tuż przed smoleńską tragedią „Moskowskij Komsomolec” przedstawiał prezydenta RP, jako obłąkanego rusofoba i chwalił Kreml za uniemożliwienie mu spotkania z Władimirem Putinem przy grobach w Katyniu. Niezaproszony gość z Polski poleciał złożyć wieniec prywatnie… Rosjanie nie usłyszeli przemówienia przygotowanego przez Kaczyńskiego, w którym zapewniał jak bardzo leżała mu na sercu budowa zaufania i pojednanie z Rosją w oparciu prawdę. Był rzecznikiem przyjaźni zarówno z Niemcami jak i z Rosjanami, lecz bez historycznego zeza, tak samo szczerym przyjacielem jak walczących o niezależność Gruzinów czy Ukraińców. Jego wystąpienie podczas naprędce zorganizowanej wizyty w Tbilisi, dokąd zbliżały się już rosyjskie czołgi (były zaledwie 40 kilometrów od miasta), okazało się, niestety, prorocze…
Po tragicznej śmierci pod Smoleńskiem, „jadowity karzeł” i „kartofel” doczekał się słów uznania ze strony kanclerz Merkel i prezydenta Köhlera: „waleczny polski patriota”, który „we właściwych słowach upominał nas o potrzebie zachowania wiedzy o zbrodniach narodowego socjalizmu i komunizmu”, „walczący o europejską solidarność”. Ówczesny szef dyplomacji RFN Guido Westerwelle, otwarcie przyznający się do odmiennej orientacji seksualnej, wspominał „wielką serdeczność, z jaką był podejmowany przez prezydenta w Warszawie”, jego „wielki wkład w walce o wolną Polskę” i w polsko-niemieckie pojednanie.
Pamięć bywa dokuczliwa ale i bardzo pouczająca, jeśli tylko chce się wyciągnąć wnioski…
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/335120-za-zycia-jadowity-karzel-i-kartofel-ktorego-dopiero-po-smierci-uznano-za-wielkiego-patriote-i-meza-stanu-prezydent-lech-kaczynski?strona=3