Negocjacje z Norwegami nie są łatwe. Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, pierwsze spotkanie w Oslo nt. funduszy norweskich pokazało, że ideologiczny trend realizowany dotąd przez Fundację Batorego jest przez Norwegów bardzo pożądany. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że operatorem kolejnej transzy (40 mln euro) ponownie zostanie organizacja, realizująca ideologiczne cele, sprzeczne z interesem polskiego społeczeństwa. Rząd nie odpuszcza. Przedstawił Norwegom własną propozycję i walczy o realne wsparcie III sektora.
Na początek przypomnijmy - Fundusze Norweskie nie są hojnym kieszonkowym litościwego wujka zza morza dla biednej sieroty - Polski. To najzwyklejszy deal, z którego Norwegia czerpie wiele korzyści. Na mocy umów międzynarodowych, w zamian za pomoc finansową, państwa-darczyńcy korzystają z dostępu do rynku wewnętrznego Unii Europejskiej, choć nie są jej członkami. Większość tej puli rozdysponowana jest pomiędzy resortami. Część – w najnowszym rozdaniu 5 proc. całej kwoty, a więc ok. 40 mln euro – pójdzie na realizację priorytetu „społeczeństwo obywatelskie”. Jak dotąd wydatkowano te pieniądze? Wystarczy spojrzeć na podsumowanie działań Fundacji Batorego.
Okazuje się, że fundacja założona przez George’a Sorosa, we współpracy z Polską Fundacją Dzieci i Młodzieży, rozdysponowała w latach 2013-2016 ponad 150 mln złotych. Znaczna część pieniędzy trafiła do organizacji skrajnie lewicowych, w tym aktywistów LGBT, działaczy proaborcyjnych i zwolenników likwidacji lekcji religii w szkołach. Środki na rozwój otrzymywały głównie organizacje z Warszawy i największych miast kosztem stowarzyszeń i fundacji z mniejszych miejscowości i wsi. Pozostali nie mieli szans na sfinansowanie projektów obywatelskich, krzewiących tożsamość narodową, utrwalających zdrowe postawy społeczne, wzmacniające więzi obywatelskie. 50 organizacji pozarządowych podpisało w tej sprawie apel, sprzeciwiając się ideologizowaniu funduszy, które mają zasilić projekty służące całemu społeczeństwu.
Rząd PiS widział ten problem od początku, dlatego podjął starania o uwolnienie funduszy obywatelskich na rzecz oddolnych, realnych inicjatyw w całej Polsce. Wicepremier Piotr Gliński powołał Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, powierzając funkcję dyrektora Wojciechowi Kaczmarczykowi, który od lat zajmuje się III sektorem i doskonale zna jego bolączki. Ma również doświadczenie ministerialne, jako pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego. Ma zatem pełną świadomość mechanizmów, jakimi posługują się organizacje LGBT.
Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ma stworzyć zupełnie nowe, przejrzyste i sprawiedliwe reguły dostępu organizacji samorządowych do funduszy publicznych. Ostateczną decyzję o dotacjach będzie podejmowała 11-os. Rada Narodowego Centrum, w której zasiadać będzie 5 przedstawicieli administracji publicznej, 1 przedstawiciel administracji samorządowej i 5 przedstawicieli organizacji pozarządowych. Wspierane będą organizacje z całej Polski, które podejmują konstruktywne działania wzmacniające postawy obywatelskie. W ramach Centrum ma zostać uruchomionych wiele atrakcyjnych programów społecznych, m.in:
-
Program rozwoju wolontariatu, którego wzorem mogłaby być federalna agencja amerykańska Peace Corps, powołana w 1961 roku przez prezydenta Kennedy’ego. Ogromna grupa polskich wolontariuszy, podejmujących codzienną posługę, nie jest dzisiaj zrzeszona w żadnym tak prestiżowym organizmie. Program mógłby ułatwić im funkcjonowanie i podnieść rangę idei wolontariatu, rozwijając nowe gałęzie.
-
Program wspierania instytucji lokalnych, mający pomóc w rozwoju małych, zanikających instytucji, jak na przykład uniwersytety ludowe. Domy ludowe powstawały w Polsce od 1936 r. Dziś jest ich ok. 5 tys. Prowadzą nie tylko działalność edukacyjną, ale formacyjną, wychowawczą. Wydaje się więc rzeczą oczywistą, że powinny otrzymywać wsparcie z funduszu obywatelskiego.
-
Pogram rozwoju lokalnych mediów, które coraz częściej tracą niezależność poprzez wpływy finansowe samorządów i lokalnych biznesów.
-
Program rozwoju organizacji strażniczych mający na celu zwiększenie obywatelskiej kontroli nad działaniami polityki samorządowej
-
Program rozwoju obywatelskich think tanków
-
Program rozwoju instytucji lokalnych
Nie ulega wątpliwości, że wszystkie te inicjatywy są niebywale potrzebne, a ich zdrowe funkcjonowanie jest warunkiem zdrowej demokracji. Z tego właśnie powodu premier Gliński uznał, że to właśnie Narodowe Centrum Obywatelskie powinno dysponować funduszami norweskimi przeznaczonymi na „społeczeństwo obywatelskie”. Dlaczego Norwegowie się sprzeciwiają?
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Negocjacje z Norwegami nie są łatwe. Jak dowiedział się portal wPolityce.pl, pierwsze spotkanie w Oslo nt. funduszy norweskich pokazało, że ideologiczny trend realizowany dotąd przez Fundację Batorego jest przez Norwegów bardzo pożądany. Istnieje więc niebezpieczeństwo, że operatorem kolejnej transzy (40 mln euro) ponownie zostanie organizacja, realizująca ideologiczne cele, sprzeczne z interesem polskiego społeczeństwa. Rząd nie odpuszcza. Przedstawił Norwegom własną propozycję i walczy o realne wsparcie III sektora.
Na początek przypomnijmy - Fundusze Norweskie nie są hojnym kieszonkowym litościwego wujka zza morza dla biednej sieroty - Polski. To najzwyklejszy deal, z którego Norwegia czerpie wiele korzyści. Na mocy umów międzynarodowych, w zamian za pomoc finansową, państwa-darczyńcy korzystają z dostępu do rynku wewnętrznego Unii Europejskiej, choć nie są jej członkami. Większość tej puli rozdysponowana jest pomiędzy resortami. Część – w najnowszym rozdaniu 5 proc. całej kwoty, a więc ok. 40 mln euro – pójdzie na realizację priorytetu „społeczeństwo obywatelskie”. Jak dotąd wydatkowano te pieniądze? Wystarczy spojrzeć na podsumowanie działań Fundacji Batorego.
Okazuje się, że fundacja założona przez George’a Sorosa, we współpracy z Polską Fundacją Dzieci i Młodzieży, rozdysponowała w latach 2013-2016 ponad 150 mln złotych. Znaczna część pieniędzy trafiła do organizacji skrajnie lewicowych, w tym aktywistów LGBT, działaczy proaborcyjnych i zwolenników likwidacji lekcji religii w szkołach. Środki na rozwój otrzymywały głównie organizacje z Warszawy i największych miast kosztem stowarzyszeń i fundacji z mniejszych miejscowości i wsi. Pozostali nie mieli szans na sfinansowanie projektów obywatelskich, krzewiących tożsamość narodową, utrwalających zdrowe postawy społeczne, wzmacniające więzi obywatelskie. 50 organizacji pozarządowych podpisało w tej sprawie apel, sprzeciwiając się ideologizowaniu funduszy, które mają zasilić projekty służące całemu społeczeństwu.
Rząd PiS widział ten problem od początku, dlatego podjął starania o uwolnienie funduszy obywatelskich na rzecz oddolnych, realnych inicjatyw w całej Polsce. Wicepremier Piotr Gliński powołał Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego, powierzając funkcję dyrektora Wojciechowi Kaczmarczykowi, który od lat zajmuje się III sektorem i doskonale zna jego bolączki. Ma również doświadczenie ministerialne, jako pełnomocnik rządu ds. społeczeństwa obywatelskiego. Ma zatem pełną świadomość mechanizmów, jakimi posługują się organizacje LGBT.
Narodowe Centrum Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego ma stworzyć zupełnie nowe, przejrzyste i sprawiedliwe reguły dostępu organizacji samorządowych do funduszy publicznych. Ostateczną decyzję o dotacjach będzie podejmowała 11-os. Rada Narodowego Centrum, w której zasiadać będzie 5 przedstawicieli administracji publicznej, 1 przedstawiciel administracji samorządowej i 5 przedstawicieli organizacji pozarządowych. Wspierane będą organizacje z całej Polski, które podejmują konstruktywne działania wzmacniające postawy obywatelskie. W ramach Centrum ma zostać uruchomionych wiele atrakcyjnych programów społecznych, m.in:
-
Program rozwoju wolontariatu, którego wzorem mogłaby być federalna agencja amerykańska Peace Corps, powołana w 1961 roku przez prezydenta Kennedy’ego. Ogromna grupa polskich wolontariuszy, podejmujących codzienną posługę, nie jest dzisiaj zrzeszona w żadnym tak prestiżowym organizmie. Program mógłby ułatwić im funkcjonowanie i podnieść rangę idei wolontariatu, rozwijając nowe gałęzie.
-
Program wspierania instytucji lokalnych, mający pomóc w rozwoju małych, zanikających instytucji, jak na przykład uniwersytety ludowe. Domy ludowe powstawały w Polsce od 1936 r. Dziś jest ich ok. 5 tys. Prowadzą nie tylko działalność edukacyjną, ale formacyjną, wychowawczą. Wydaje się więc rzeczą oczywistą, że powinny otrzymywać wsparcie z funduszu obywatelskiego.
-
Pogram rozwoju lokalnych mediów, które coraz częściej tracą niezależność poprzez wpływy finansowe samorządów i lokalnych biznesów.
-
Program rozwoju organizacji strażniczych mający na celu zwiększenie obywatelskiej kontroli nad działaniami polityki samorządowej
-
Program rozwoju obywatelskich think tanków
-
Program rozwoju instytucji lokalnych
Nie ulega wątpliwości, że wszystkie te inicjatywy są niebywale potrzebne, a ich zdrowe funkcjonowanie jest warunkiem zdrowej demokracji. Z tego właśnie powodu premier Gliński uznał, że to właśnie Narodowe Centrum Obywatelskie powinno dysponować funduszami norweskimi przeznaczonymi na „społeczeństwo obywatelskie”. Dlaczego Norwegowie się sprzeciwiają?
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/334429-tylko-u-nas-kolejne-miliony-trafia-do-lewackich-organizacji-lgbt-polski-rzad-walczy-o-fundusze-norweskie-ale-norwegia-nie-odpuszcza-ostry-boj-o-niezaleznosc?strona=1