Wspólny interes, którym było szybkie odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy jest w tej chwili mglisty. Środowiska opozycyjne wobec rządu doskonale sobie zdają sprawę, że nie będzie to raczej możliwe w tej kadencji Sejmu
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. KUL i WSKSiM.
wPolityce.pl: Wczoraj pod hasłami „Wolne sądy. Wolne samorządy” na ulice polskich miast wyszli sympatycy Komitetu Obrony Demokracji, ale frekwencja wyraźnie nie dopisała. Gdzie doszukuje się Profesor przyczyn takiego stanu rzeczy?
Prof. Mieczysław Ryba: Pamiętajmy, że Komitet Obrony Demokracji zasadniczo skupiał środowiska, które czerpały profity z dawnego układu władzy. Z kolei szeroko rozumiana opozycja, która liczyła na szybki powrót do władzy, weszła w stan permanentnego konfliktu, co doskonale ilustrują ostatnie antagonizmy pomiędzy Grzegorzem Schetyną a Ryszardem Petru przy okazji składania wniosku o wotum nieufności wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości. Lider Nowoczesnej dąży do pokonania Schetyny, pod względem opozycyjności, pisząc do europejskich przywódców list, a lider Platformy Obywatelskiej zgłasza konstruktywne wotum nieufności, co pokazuje, że mamy wyścig oto, kto będzie większym opozycjonistą. Sam Komitet jest obecnie olbrzymią sumą wewnętrznych konfliktów.
Nie łączy się już z KOD-em nadziei na odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy?
Wspólny interes, którym było szybkie odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy jest w tej chwili mglisty. Środowiska opozycyjne wobec rządu doskonale sobie zdają sprawę, że nie będzie to raczej możliwe w tej kadencji Sejmu. Z drugiej strony toczy się wielka walka o to, kto będzie przywódcą opozycji, a to już nie mobilizuje szerokich grup społecznych.
Wydaje się, że hasło „Wolne sądy. Wolne samorządy” nie jest czymś, co może porwać Polaków, którzy przecież bardzo krytycznie oceniają pracę sądów.
Rzeczywiście, hasła, które te środowiska noszą na sztandarach nie są nośne. Walka o Trybunał Konstytucyjny była czymś mglistym dla szerokiej opinii publicznej, a już mówienie o wolnych samorządach, kiedy miałaby być wprowadzona dwukadencyjność jest czymś absurdalnym, ponieważ nadal każdy może wygrać w wyborach. Z kolei odnoszenie się do sądów, które ze wszystkich władz cieszą się najmniejszym zaufaniem Polaków jest skazane na porażkę.
Dochodzi do tego jeszcze afera z fakturami Kijowskiego. Nikt nie chce już walczyć o alimenty lidera KOD?
Jeżeli przywódca działa w ten sposób, to w oczywisty sposób jest to demotywujące. Po tym, co zrobił Kijowski działania KOD-u są kompletnie niewiarygodnie. Komitet zżerany jest przez konflikty walczących ze sobą bytów rywalizujących o przywództwo nie patrząc, czy zaszkodzi to rządowi, czy nie.
Znamienne jest, że jeszcze w grudniu, kiedy wydawało się, że kryzys sejmowy może faktycznie doprowadzić do jakiegoś przewrotu i odsunięcia władzy PiS, obok Kijowskiego stała praktycznie cała opozycja. Dzisiaj została obok niego tylko Katarzyna Lubnauer i płk Mazguła. Starzy „przyjaciele” chcą się wymiksować z przegranego projektu?
Komitet Obrony Demokracji jest bytem gasnącym i jeżeli jakiś polityk się za mocno z nim utożsami, a ruch faktycznie wygaśnie, to wina za to spadnie na niego. Nikt nie chce być dzisiaj twarzą Komitetu. Na utożsamienie się z Komitetem mogą sobie pozwolić co najwyżej bardziej zradykalizowani posłowie, ponieważ nic nie tracą, a jedynie umacniają się w swoim wąskim elektoracie. Jeżeli zaś mówimy o bytach politycznych aspirujących do wygrania wyborów, to nie można się dołączać do akcji z góry przegranej. Pamiętajmy, że hasła są coraz bardziej radykalne, przez co odrzucają szerszą publiczność.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wspólny interes, którym było szybkie odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy jest w tej chwili mglisty. Środowiska opozycyjne wobec rządu doskonale sobie zdają sprawę, że nie będzie to raczej możliwe w tej kadencji Sejmu
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog, kierownik Katedry Historii Systemów Politycznych XIX i XX w. KUL i WSKSiM.
wPolityce.pl: Wczoraj pod hasłami „Wolne sądy. Wolne samorządy” na ulice polskich miast wyszli sympatycy Komitetu Obrony Demokracji, ale frekwencja wyraźnie nie dopisała. Gdzie doszukuje się Profesor przyczyn takiego stanu rzeczy?
Prof. Mieczysław Ryba: Pamiętajmy, że Komitet Obrony Demokracji zasadniczo skupiał środowiska, które czerpały profity z dawnego układu władzy. Z kolei szeroko rozumiana opozycja, która liczyła na szybki powrót do władzy, weszła w stan permanentnego konfliktu, co doskonale ilustrują ostatnie antagonizmy pomiędzy Grzegorzem Schetyną a Ryszardem Petru przy okazji składania wniosku o wotum nieufności wobec rządu Prawa i Sprawiedliwości. Lider Nowoczesnej dąży do pokonania Schetyny, pod względem opozycyjności, pisząc do europejskich przywódców list, a lider Platformy Obywatelskiej zgłasza konstruktywne wotum nieufności, co pokazuje, że mamy wyścig oto, kto będzie większym opozycjonistą. Sam Komitet jest obecnie olbrzymią sumą wewnętrznych konfliktów.
Nie łączy się już z KOD-em nadziei na odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy?
Wspólny interes, którym było szybkie odsunięcie Prawa i Sprawiedliwości od władzy jest w tej chwili mglisty. Środowiska opozycyjne wobec rządu doskonale sobie zdają sprawę, że nie będzie to raczej możliwe w tej kadencji Sejmu. Z drugiej strony toczy się wielka walka o to, kto będzie przywódcą opozycji, a to już nie mobilizuje szerokich grup społecznych.
Wydaje się, że hasło „Wolne sądy. Wolne samorządy” nie jest czymś, co może porwać Polaków, którzy przecież bardzo krytycznie oceniają pracę sądów.
Rzeczywiście, hasła, które te środowiska noszą na sztandarach nie są nośne. Walka o Trybunał Konstytucyjny była czymś mglistym dla szerokiej opinii publicznej, a już mówienie o wolnych samorządach, kiedy miałaby być wprowadzona dwukadencyjność jest czymś absurdalnym, ponieważ nadal każdy może wygrać w wyborach. Z kolei odnoszenie się do sądów, które ze wszystkich władz cieszą się najmniejszym zaufaniem Polaków jest skazane na porażkę.
Dochodzi do tego jeszcze afera z fakturami Kijowskiego. Nikt nie chce już walczyć o alimenty lidera KOD?
Jeżeli przywódca działa w ten sposób, to w oczywisty sposób jest to demotywujące. Po tym, co zrobił Kijowski działania KOD-u są kompletnie niewiarygodnie. Komitet zżerany jest przez konflikty walczących ze sobą bytów rywalizujących o przywództwo nie patrząc, czy zaszkodzi to rządowi, czy nie.
Znamienne jest, że jeszcze w grudniu, kiedy wydawało się, że kryzys sejmowy może faktycznie doprowadzić do jakiegoś przewrotu i odsunięcia władzy PiS, obok Kijowskiego stała praktycznie cała opozycja. Dzisiaj została obok niego tylko Katarzyna Lubnauer i płk Mazguła. Starzy „przyjaciele” chcą się wymiksować z przegranego projektu?
Komitet Obrony Demokracji jest bytem gasnącym i jeżeli jakiś polityk się za mocno z nim utożsami, a ruch faktycznie wygaśnie, to wina za to spadnie na niego. Nikt nie chce być dzisiaj twarzą Komitetu. Na utożsamienie się z Komitetem mogą sobie pozwolić co najwyżej bardziej zradykalizowani posłowie, ponieważ nic nie tracą, a jedynie umacniają się w swoim wąskim elektoracie. Jeżeli zaś mówimy o bytach politycznych aspirujących do wygrania wyborów, to nie można się dołączać do akcji z góry przegranej. Pamiętajmy, że hasła są coraz bardziej radykalne, przez co odrzucają szerszą publiczność.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/332107-nasz-wywiad-prof-ryba-o-niskiej-frekwencji-na-marszu-kod-komitet-jest-bytem-gasnacym-nikt-nie-chce-byc-juz-jego-twarza
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.