Wrócę do swojego pytania – czy nie jest trochę tak, że siła polskiego pomysłu na UE zderza się ze ścianą, jak ostatnio, gdy w głosowaniu w sprawie Tuska przegrywamy 1:27.
Na pewno jest teraz tak, że mniejsze kraje są pod gigantyczną presją największych, w tym Niemiec. Mamy mniej lub bardziej oficjalne informacje, że na V4 była wywierana wielka presja…
… o tym mówię. Presja jest skuteczna, nie przebijamy się.
Wydaje mi się, że polityka jest na tyle dynamiczną dziedziną, że jeżeli będzie się konsekwentnie wskazywać pewne bolączki – a UE ma ich przecież wiele – i budować sojusze na różnych polach, to jest szansa na pewną refleksję w UE. Najgorszym wyjściem będzie tkwić w przekonaniu, że nic się nie stało, że nie ma problemów, że projekt europejski ma się świetnie, a ewentualna recepta na wszystkie problemy to stworzenie federacyjnej UE.
Wie Pan, słuchałem ostatnio Junckera w Parlamencie Europejskim – ani słowem nie powiedział o tym, dlaczego UE jest w kłopotach, skąd się wzięły antyunijne nastroje we Francji, Holandii czy innych krajach. To ugruntowuje mnie w przekonaniu, że Unia Europejska to obecnie wąskie kliki elit, których głównym celem jest trwanie. Trwanie bez jakiejkolwiek zmiany tego kierunku dryfu.
Uważamy jako Polska, że kryzys imigracyjny, problemy w strefie euro, zadłużenie Południa, brak perspektyw i pracy dla młodych ludzi – że to tym się powinniśmy zająć w UE. A to, co się dzieje na Zachodzie Europy pokazuje, że elity w Brukseli nie potrafią tego zrozumieć. Szkoda, tym bardziej, że Europejczycy coraz wyraźniej wskazują, że oczekują na kreatywne przywództwo, a nie tylko trwanie.
Krótko mówiąc, PiS jest za silną UE, ale na innych zasadach niż dziś. To krytyka zupełnie inna niż Le Pen, Wildersa czy najostrzejszych eurosceptyków.
Od Le Pen czy Wildersa dzielą nas lata świetlne. Chcemy, by UE była silnym mocarstwem – instytucją, która czy to militarnie, czy społecznie, czy gospodarczo jest w stanie coś znaczyć na rynku światowym. Ale to nie będzie możliwe bez wyciągnięcia wniosków z błędów, jakie są popełniane nagminnie przez Tuska, Junckera i całą resztę elit. Oni są naprawdę daleko od tego, czego oczekują zwyczajni Europejczycy – spokoju, bezpieczeństwa i rozwoju. To unijne elity, a nie konstruktywni krytycy jak PiS powodują, że mamy dziś na scenie politycznej Le Pen czy Wildersa – oni są wypadkową skandalicznie złej polityki wąskich elit w Brukseli, które chcą budować superpaństwo i narzucać wolę innym krajom. To droga donikąd.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wrócę do swojego pytania – czy nie jest trochę tak, że siła polskiego pomysłu na UE zderza się ze ścianą, jak ostatnio, gdy w głosowaniu w sprawie Tuska przegrywamy 1:27.
Na pewno jest teraz tak, że mniejsze kraje są pod gigantyczną presją największych, w tym Niemiec. Mamy mniej lub bardziej oficjalne informacje, że na V4 była wywierana wielka presja…
… o tym mówię. Presja jest skuteczna, nie przebijamy się.
Wydaje mi się, że polityka jest na tyle dynamiczną dziedziną, że jeżeli będzie się konsekwentnie wskazywać pewne bolączki – a UE ma ich przecież wiele – i budować sojusze na różnych polach, to jest szansa na pewną refleksję w UE. Najgorszym wyjściem będzie tkwić w przekonaniu, że nic się nie stało, że nie ma problemów, że projekt europejski ma się świetnie, a ewentualna recepta na wszystkie problemy to stworzenie federacyjnej UE.
Wie Pan, słuchałem ostatnio Junckera w Parlamencie Europejskim – ani słowem nie powiedział o tym, dlaczego UE jest w kłopotach, skąd się wzięły antyunijne nastroje we Francji, Holandii czy innych krajach. To ugruntowuje mnie w przekonaniu, że Unia Europejska to obecnie wąskie kliki elit, których głównym celem jest trwanie. Trwanie bez jakiejkolwiek zmiany tego kierunku dryfu.
Uważamy jako Polska, że kryzys imigracyjny, problemy w strefie euro, zadłużenie Południa, brak perspektyw i pracy dla młodych ludzi – że to tym się powinniśmy zająć w UE. A to, co się dzieje na Zachodzie Europy pokazuje, że elity w Brukseli nie potrafią tego zrozumieć. Szkoda, tym bardziej, że Europejczycy coraz wyraźniej wskazują, że oczekują na kreatywne przywództwo, a nie tylko trwanie.
Krótko mówiąc, PiS jest za silną UE, ale na innych zasadach niż dziś. To krytyka zupełnie inna niż Le Pen, Wildersa czy najostrzejszych eurosceptyków.
Od Le Pen czy Wildersa dzielą nas lata świetlne. Chcemy, by UE była silnym mocarstwem – instytucją, która czy to militarnie, czy społecznie, czy gospodarczo jest w stanie coś znaczyć na rynku światowym. Ale to nie będzie możliwe bez wyciągnięcia wniosków z błędów, jakie są popełniane nagminnie przez Tuska, Junckera i całą resztę elit. Oni są naprawdę daleko od tego, czego oczekują zwyczajni Europejczycy – spokoju, bezpieczeństwa i rozwoju. To unijne elity, a nie konstruktywni krytycy jak PiS powodują, że mamy dziś na scenie politycznej Le Pen czy Wildersa – oni są wypadkową skandalicznie złej polityki wąskich elit w Brukseli, które chcą budować superpaństwo i narzucać wolę innym krajom. To droga donikąd.
Rozmawiał Marcin Fijołek
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/331302-nasz-wywiad-tomasz-poreba-chcemy-silnej-ue-i-dlatego-domagamy-sie-zmian-od-le-pen-dziela-nas-lata-swietlne?strona=2