Chciałbym podkreślić, że służba Polsce na wybitnych stanowiskach państwowych wymaga pewnej cnoty wykraczającej poza zwykłe zobowiązania obywateli. (…) Tutaj decyduje zasada, że żona Cezara musi być wolna od wszelkich podejrzeń, bezwzględnie cnotliwa, a na jej cnocie nie może być żadnego znaku zapytania
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Wyszkowski, członek Kolegium IPN.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Piotr Gontarczyk stwierdził, że „wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że nie było żadnej współpracy z SB”. Zresztą sam ambasador Przyłębski w wywiadzie udzielonemu naszemu portalowi przyznał, że „podpisał zobowiązanie, ale wymuszono to na nim pod groźbą”. Wierzy Pan tym wyjaśnieniom?
Jestem trochę zdziwiony wypowiedziami dr. Gontarczyka, ponieważ nie do niego należy interpretacja znaków niebieskich, a raczej znaków materialnych, fizycznych, a te mówią, że Andrzej Przyłębski podpisał zobowiązanie do współpracy…
…Podpisanie zobowiązania, tak. Ale nie ma tutaj znaku równości z podjęciem współpracy. Nie ma przecież wykazów pobierania wynagrodzenia jako tajny współpracownik.
Znaku równości nie ma, ale jednak jest znak słabości – moralnej i psychicznej. Gdyby nastąpiło jakieś skrajne zagrożenie i doszło do nic nieznaczącego podpisu, to można by to zlekceważyć. Jednak w tym przypadku była inna sytuacja. Nie wchodząc w szczegóły, ponieważ należałoby przeanalizować bardzo dokładnie tę teczkę, to rację ma prof. Sławomir Cenckiewicz, który stwierdził, że bez znajomości całości materiałów, które się zachowały, nie sposób oceniać sprawy z punktu widzenia naukowego. Ale ta kwestia naukowa jest tylko częścią szerszego problemu oceny politycznej. Wywiad jakiego udzielił pan Przyłębski, świadczy o nim jak najgorzej. Jego wyjaśnienia są charakterystyczne, a mam pewne doświadczenie z ludźmi, mającymi kontakty z SB, którzy podpisywali, potem się wycofywali i funkcjonowali w pewnych przestrzeniach granicznych. Ten wywiad robi wrażenie tchórzliwego.
Co Pan przez to rozumie?
O co chodzi? Nie o to, czy jakiś przeciętny człowiek miał nieprzyjemne doświadczenie, lecz tu chodzi człowieka, który reprezentuje Rzeczpospolitą na froncie jej bytu politycznego, czyli w stosunkach międzynarodowych, i to jeszcze z sąsiednim mocarstwem, jakim są Niemcy. Oczywistością jest, że potrzebny jest tutaj człowiek niesłychanie odporny, wierny i jednoznaczny w służbie Polsce i jej racji stanu. Tutaj mogę powiedzieć, że to co sam ujawnił Przyłębski, to nie są te cechy. Przeciwnie, wnoszę że sam sposób jego bycia jest powodem do dymisji.
Pomijając tę sprawę w aspekcie faktycznym, przykre wrażenie robi fakt, że opozycja próbuje wykorzystywać tę sprawę przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wychodzą pewne plotki, jakoby Przyłębski był faworytem Kaczyńskiego, przywiązującego dużą wagę do stosunków z Niemcami, że ambasador to osobisty delegat Kaczyńskiego, a tu proszę. Przypomina się kłamliwie pomówienia, że prezes PiS podpisał lojalkę, więc dobiera ludzi podobnych sobie, miałkich i niepewnych To dodatkowe okropne konsekwencje tego nieprzystojnego zachowania pana Przyłębskiego.
A nie ma pan wrażenia, że ta sprawa jest silnie wykorzystywana i motywowana przez opozycję, jeżeli chodzi o spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, którego prezesem jest żona ambasadora Przyłębskiego?
Niestety, w tym sensie jest to celne uderzenie, co odczułem z wielką przykrością. Tym bardziej należy zareagować obiektywnie, patrząc na interes państwowy, a nie na ewentualne skutki, które dałyby opozycji jakąś korzyść. Podtrzymywanie i obrona bez argumentów pana Przyłębskiego, umożliwi opozycji wykorzystywanie tego przez długi czas, a to należy przeciąć od razu w zarodku. Dodatkowo przykrą informacją jest to, że MSZ nie wiedziało o istnieniu tej teczki. Jak to możliwe, że powołuje się człowieka na tak wysokie stanowisko, nie sprawdzając go dokładnie? Gdzie jest ABW? To zwyczajnie brak procedur.
Do tego obrona Przyłębskiego i jego niewinności, umożliwi opozycji wykorzystywanie tego przez lata. Skoro na przykład na Dariusza Rosatiego też są niewielkie „papiery”, a środowisko PiS krytykowało go jako „byłego agenta”, a jak chodzi o człowieka „pisowskiego”, to go broni, więc ta „podwójność” będzie szkodliwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Chciałbym podkreślić, że służba Polsce na wybitnych stanowiskach państwowych wymaga pewnej cnoty wykraczającej poza zwykłe zobowiązania obywateli. (…) Tutaj decyduje zasada, że żona Cezara musi być wolna od wszelkich podejrzeń, bezwzględnie cnotliwa, a na jej cnocie nie może być żadnego znaku zapytania
— mówił w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Wyszkowski, członek Kolegium IPN.
W rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Piotr Gontarczyk stwierdził, że „wszelkie znaki na niebie i na ziemi wskazują, że nie było żadnej współpracy z SB”. Zresztą sam ambasador Przyłębski w wywiadzie udzielonemu naszemu portalowi przyznał, że „podpisał zobowiązanie, ale wymuszono to na nim pod groźbą”. Wierzy Pan tym wyjaśnieniom?
Jestem trochę zdziwiony wypowiedziami dr. Gontarczyka, ponieważ nie do niego należy interpretacja znaków niebieskich, a raczej znaków materialnych, fizycznych, a te mówią, że Andrzej Przyłębski podpisał zobowiązanie do współpracy…
…Podpisanie zobowiązania, tak. Ale nie ma tutaj znaku równości z podjęciem współpracy. Nie ma przecież wykazów pobierania wynagrodzenia jako tajny współpracownik.
Znaku równości nie ma, ale jednak jest znak słabości – moralnej i psychicznej. Gdyby nastąpiło jakieś skrajne zagrożenie i doszło do nic nieznaczącego podpisu, to można by to zlekceważyć. Jednak w tym przypadku była inna sytuacja. Nie wchodząc w szczegóły, ponieważ należałoby przeanalizować bardzo dokładnie tę teczkę, to rację ma prof. Sławomir Cenckiewicz, który stwierdził, że bez znajomości całości materiałów, które się zachowały, nie sposób oceniać sprawy z punktu widzenia naukowego. Ale ta kwestia naukowa jest tylko częścią szerszego problemu oceny politycznej. Wywiad jakiego udzielił pan Przyłębski, świadczy o nim jak najgorzej. Jego wyjaśnienia są charakterystyczne, a mam pewne doświadczenie z ludźmi, mającymi kontakty z SB, którzy podpisywali, potem się wycofywali i funkcjonowali w pewnych przestrzeniach granicznych. Ten wywiad robi wrażenie tchórzliwego.
Co Pan przez to rozumie?
O co chodzi? Nie o to, czy jakiś przeciętny człowiek miał nieprzyjemne doświadczenie, lecz tu chodzi człowieka, który reprezentuje Rzeczpospolitą na froncie jej bytu politycznego, czyli w stosunkach międzynarodowych, i to jeszcze z sąsiednim mocarstwem, jakim są Niemcy. Oczywistością jest, że potrzebny jest tutaj człowiek niesłychanie odporny, wierny i jednoznaczny w służbie Polsce i jej racji stanu. Tutaj mogę powiedzieć, że to co sam ujawnił Przyłębski, to nie są te cechy. Przeciwnie, wnoszę że sam sposób jego bycia jest powodem do dymisji.
Pomijając tę sprawę w aspekcie faktycznym, przykre wrażenie robi fakt, że opozycja próbuje wykorzystywać tę sprawę przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu. Wychodzą pewne plotki, jakoby Przyłębski był faworytem Kaczyńskiego, przywiązującego dużą wagę do stosunków z Niemcami, że ambasador to osobisty delegat Kaczyńskiego, a tu proszę. Przypomina się kłamliwie pomówienia, że prezes PiS podpisał lojalkę, więc dobiera ludzi podobnych sobie, miałkich i niepewnych To dodatkowe okropne konsekwencje tego nieprzystojnego zachowania pana Przyłębskiego.
A nie ma pan wrażenia, że ta sprawa jest silnie wykorzystywana i motywowana przez opozycję, jeżeli chodzi o spór wokół Trybunału Konstytucyjnego, którego prezesem jest żona ambasadora Przyłębskiego?
Niestety, w tym sensie jest to celne uderzenie, co odczułem z wielką przykrością. Tym bardziej należy zareagować obiektywnie, patrząc na interes państwowy, a nie na ewentualne skutki, które dałyby opozycji jakąś korzyść. Podtrzymywanie i obrona bez argumentów pana Przyłębskiego, umożliwi opozycji wykorzystywanie tego przez długi czas, a to należy przeciąć od razu w zarodku. Dodatkowo przykrą informacją jest to, że MSZ nie wiedziało o istnieniu tej teczki. Jak to możliwe, że powołuje się człowieka na tak wysokie stanowisko, nie sprawdzając go dokładnie? Gdzie jest ABW? To zwyczajnie brak procedur.
Do tego obrona Przyłębskiego i jego niewinności, umożliwi opozycji wykorzystywanie tego przez lata. Skoro na przykład na Dariusza Rosatiego też są niewielkie „papiery”, a środowisko PiS krytykowało go jako „byłego agenta”, a jak chodzi o człowieka „pisowskiego”, to go broni, więc ta „podwójność” będzie szkodliwa.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330084-nasz-wywiad-opozycja-wykorzystuje-casus-przylebskiego-w-sporze-o-tk-wyszkowski-to-niestety-celne-uderzenie-co-odczulem-z-wielka-przykroscia