Czyli Pana zdaniem, choć sprawa teczki ambasadora Przyłębskiego będzie jeszcze badana przez IPN, to możemy ocenić, że już jest zdyskwalifikowany moralnie i politycznie?
Jest to bardzo poważny zarzut, którego pan ambasador nie potrafił rzetelnie i wiarygodnie odeprzeć. A ponieważ sprawa uznania za agenta, na podstawie przepisów uchwalonych w ustawie lustracyjnej, nie może być obecnie uznana za wystarczającą – chodzi o współpracę świadomą i szkodliwą – nie może być stosowana do ważnych postaci reprezentujących państwo. Te reguły uznania za agenta zostały wypracowane przy wielkich zniszczeniach archiwów SB, a w gruncie rzeczy ten sposób analizy miał służyć postkomunistom do przechowania agentury na wysokich stanowiskach i w elicie państwowej.
Twierdzenie, że nie ma w kwestii Przyłębskiego pełnej wiedzy, jest powtarzaniem zabiegów, których specjalistami byli tacy ludzie jak Aleksander Kwaśniewski, zarejestrowany jako TW „Alek”, czy nawet Lecha Wałęsa jako „Bolek”, który przecież do czasu wypłynięcia teczki przechowywanej przez Kiszczaka też mówił: proszę, nie ma dokumentów. Kontynuowanie tego sposobu myślenia jest na pewno metodą fałszywą i ośmieszałaby tę linię obrony.
Chciałbym podkreślić, że służba Polsce na wybitnych stanowiskach państwowych wymaga pewnej cnoty wykraczającej poza zwykłe zobowiązania obywateli. Każdy z nas ma prawo do błędów i grzechów, ale w życiu politycznym takie osoby jak ambasadorowie i ministrowie nie mogą zasłaniać się niewypełnieniem jakiegoś punktu ustawy. Tutaj decyduje zasada, że żona Cezara musi być wolna od wszelkich podejrzeń, bezwzględnie cnotliwa, a na jej cnocie nie może być żadnego znaku zapytania.
Rozmawiał ak
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czyli Pana zdaniem, choć sprawa teczki ambasadora Przyłębskiego będzie jeszcze badana przez IPN, to możemy ocenić, że już jest zdyskwalifikowany moralnie i politycznie?
Jest to bardzo poważny zarzut, którego pan ambasador nie potrafił rzetelnie i wiarygodnie odeprzeć. A ponieważ sprawa uznania za agenta, na podstawie przepisów uchwalonych w ustawie lustracyjnej, nie może być obecnie uznana za wystarczającą – chodzi o współpracę świadomą i szkodliwą – nie może być stosowana do ważnych postaci reprezentujących państwo. Te reguły uznania za agenta zostały wypracowane przy wielkich zniszczeniach archiwów SB, a w gruncie rzeczy ten sposób analizy miał służyć postkomunistom do przechowania agentury na wysokich stanowiskach i w elicie państwowej.
Twierdzenie, że nie ma w kwestii Przyłębskiego pełnej wiedzy, jest powtarzaniem zabiegów, których specjalistami byli tacy ludzie jak Aleksander Kwaśniewski, zarejestrowany jako TW „Alek”, czy nawet Lecha Wałęsa jako „Bolek”, który przecież do czasu wypłynięcia teczki przechowywanej przez Kiszczaka też mówił: proszę, nie ma dokumentów. Kontynuowanie tego sposobu myślenia jest na pewno metodą fałszywą i ośmieszałaby tę linię obrony.
Chciałbym podkreślić, że służba Polsce na wybitnych stanowiskach państwowych wymaga pewnej cnoty wykraczającej poza zwykłe zobowiązania obywateli. Każdy z nas ma prawo do błędów i grzechów, ale w życiu politycznym takie osoby jak ambasadorowie i ministrowie nie mogą zasłaniać się niewypełnieniem jakiegoś punktu ustawy. Tutaj decyduje zasada, że żona Cezara musi być wolna od wszelkich podejrzeń, bezwzględnie cnotliwa, a na jej cnocie nie może być żadnego znaku zapytania.
Rozmawiał ak
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/330084-nasz-wywiad-opozycja-wykorzystuje-casus-przylebskiego-w-sporze-o-tk-wyszkowski-to-niestety-celne-uderzenie-co-odczulem-z-wielka-przykroscia?strona=2