Zgłaszane były wątpliwości dotyczące notyfikacji ze strony Brukseli?
Tak! To było jasne, że projekt wymaga notyfikacji. Kierownictwo powiedziało wówczas: wprowadzimy zmiany, potem będziemy rozmawiać z Brukselą. Gdy projekt jednak trafił do parlamentu, to dowiedziałem się, że stan stosunków z Brukselą jest tak naprężony, tyle jest otwartych frontów, że nie otwieramy nowego i musimy wymyślić coś, co nie wymaga notyfikacji Brukseli.
Mogłem się tylko podporządkować i pracować nad nowym projektem. Teraz nad ustawą pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że pierwszy projekt powstał w cztery miesiące, od maja wiadomo, że trzeba tworzyć inny… Łatwo można policzyć, ile minęło. Tamto tempo było naprawdę zabójcze i dobre.
To naprawdę trudna praca, by przygotować projekt, który będzie skuteczny. Nie sztuka napisać ustawę, ale skonstruować ją tak, by miała realny wpływ na rzeczywistość. Dlatego biorę na siebie część winy, ale bez przesady.
Zostawmy to. Co z przyspieszeniem w sprawie repolonizacji mediów, o którym coraz głośniej mówi PiS?
Taka operacja, a w zasadzie szereg działań powinny być oparte o sprzyjanie polskim inicjatywom, niezależnie od barw politycznych, jakie mają. Wbrew temu, co się mówi, 80-90 proc. prasy lokalnej nie jest w obcych rękach, tylko w rękach małych grup wydawniczych.
Dominacja jednej, zagranicznej grupy w mediach na poziomie, nazwijmy to samorządowym, jest jednak widoczna.
To media regionalne. Rozgraniczmy media regionalne od tych mniejszych, lokalnych. To bardzo ważne - do mnie jako do posła przyjeżdżają przedstawiciele mediów lokalnych i to jest kapitał polski, mały, drobny. Mamy tutaj duże pole do popisu, by im pomóc - system podatkowy, kredytowy.
To pozytywna droga i wszystko jedno, czy inicjatywy te mają charakter lokalny, czy jak w przypadku Pana wydawnictwa, ogólnopolski.
Czy jak w przypadku Agory, arcypolskiego kapitału.
Agora ma też obcy kapitał.
Ale stosunkowo nieduży. Zwracam tylko uwagę, że pochodzenie kapitału nie zawsze determinuje linii redakcji.
Zgoda. I dlatego to jest scenariusz pozytywny - wsparcie polskich, często lokalnych tytułów i wydawnictw. Drugą drogą jest wykupywanie od koncernów zagranicznych czegoś, co będzie na rynku do wykupienia.
I kto to będzie robił? Skarb Państwa?
Nie. Trudno byłoby sobie wyobrazić gorsze rozwiązanie niż wykup mediów przez Skarb Państwa.
Zachęta dla polskich biznesmenów, by kupowali media? Trudno to sobie wyobrazić.
Może wspomożenie istniejących, dobrych, polskich grup wydawniczych, by ich portfolio się wzbogacało o kolejne tytuły. Można tutaj kombinować, ale co kombinują - przepraszam za wyrażenie - autorzy projektu, proszę ich pytać o szczegóły. Zajmowałem się tą sprawą tylko w szkicowaniu kierunku, a jak będzie wyglądał ostateczny projekt - nie wiem.
Zapytam jeszcze o finansowanie mediów publicznych. Prezes Kurski sugerował nie raz i nie dwa, że w TVP można szarpnąć cuglami, ale potrzebne są do tego pieniądze. A ustawy o finansowaniu jak nie było, tak nie ma.
Trzymajmy się faktów. Prezes Jacek Kurski miał do dyspozycji - również dzięki linii kredytowej - w roku 2016 więcej pieniędzy niż miał zarząd TVP w roku 2015. Nie popadajmy w przesadę. Dzięki tym pieniądzom zostały kupione różne transmisje sportowe, ale można było też zakupić różne inne rzeczy. Nie jest tak, że są doprowadzeni do ściany.
Ale mamy rok 2017 i wydaje się, że do finansowej ściany zmierzamy w TVP.
Zapewniam Pana, że najważniejsze jest, by prezes Kurski zajął się tworzeniem dobrego programu, a o pieniądze niech się nie martwi.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zgłaszane były wątpliwości dotyczące notyfikacji ze strony Brukseli?
Tak! To było jasne, że projekt wymaga notyfikacji. Kierownictwo powiedziało wówczas: wprowadzimy zmiany, potem będziemy rozmawiać z Brukselą. Gdy projekt jednak trafił do parlamentu, to dowiedziałem się, że stan stosunków z Brukselą jest tak naprężony, tyle jest otwartych frontów, że nie otwieramy nowego i musimy wymyślić coś, co nie wymaga notyfikacji Brukseli.
Mogłem się tylko podporządkować i pracować nad nowym projektem. Teraz nad ustawą pracuje Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Chciałem tylko zwrócić uwagę, że pierwszy projekt powstał w cztery miesiące, od maja wiadomo, że trzeba tworzyć inny… Łatwo można policzyć, ile minęło. Tamto tempo było naprawdę zabójcze i dobre.
To naprawdę trudna praca, by przygotować projekt, który będzie skuteczny. Nie sztuka napisać ustawę, ale skonstruować ją tak, by miała realny wpływ na rzeczywistość. Dlatego biorę na siebie część winy, ale bez przesady.
Zostawmy to. Co z przyspieszeniem w sprawie repolonizacji mediów, o którym coraz głośniej mówi PiS?
Taka operacja, a w zasadzie szereg działań powinny być oparte o sprzyjanie polskim inicjatywom, niezależnie od barw politycznych, jakie mają. Wbrew temu, co się mówi, 80-90 proc. prasy lokalnej nie jest w obcych rękach, tylko w rękach małych grup wydawniczych.
Dominacja jednej, zagranicznej grupy w mediach na poziomie, nazwijmy to samorządowym, jest jednak widoczna.
To media regionalne. Rozgraniczmy media regionalne od tych mniejszych, lokalnych. To bardzo ważne - do mnie jako do posła przyjeżdżają przedstawiciele mediów lokalnych i to jest kapitał polski, mały, drobny. Mamy tutaj duże pole do popisu, by im pomóc - system podatkowy, kredytowy.
To pozytywna droga i wszystko jedno, czy inicjatywy te mają charakter lokalny, czy jak w przypadku Pana wydawnictwa, ogólnopolski.
Czy jak w przypadku Agory, arcypolskiego kapitału.
Agora ma też obcy kapitał.
Ale stosunkowo nieduży. Zwracam tylko uwagę, że pochodzenie kapitału nie zawsze determinuje linii redakcji.
Zgoda. I dlatego to jest scenariusz pozytywny - wsparcie polskich, często lokalnych tytułów i wydawnictw. Drugą drogą jest wykupywanie od koncernów zagranicznych czegoś, co będzie na rynku do wykupienia.
I kto to będzie robił? Skarb Państwa?
Nie. Trudno byłoby sobie wyobrazić gorsze rozwiązanie niż wykup mediów przez Skarb Państwa.
Zachęta dla polskich biznesmenów, by kupowali media? Trudno to sobie wyobrazić.
Może wspomożenie istniejących, dobrych, polskich grup wydawniczych, by ich portfolio się wzbogacało o kolejne tytuły. Można tutaj kombinować, ale co kombinują - przepraszam za wyrażenie - autorzy projektu, proszę ich pytać o szczegóły. Zajmowałem się tą sprawą tylko w szkicowaniu kierunku, a jak będzie wyglądał ostateczny projekt - nie wiem.
Zapytam jeszcze o finansowanie mediów publicznych. Prezes Kurski sugerował nie raz i nie dwa, że w TVP można szarpnąć cuglami, ale potrzebne są do tego pieniądze. A ustawy o finansowaniu jak nie było, tak nie ma.
Trzymajmy się faktów. Prezes Jacek Kurski miał do dyspozycji - również dzięki linii kredytowej - w roku 2016 więcej pieniędzy niż miał zarząd TVP w roku 2015. Nie popadajmy w przesadę. Dzięki tym pieniądzom zostały kupione różne transmisje sportowe, ale można było też zakupić różne inne rzeczy. Nie jest tak, że są doprowadzeni do ściany.
Ale mamy rok 2017 i wydaje się, że do finansowej ściany zmierzamy w TVP.
Zapewniam Pana, że najważniejsze jest, by prezes Kurski zajął się tworzeniem dobrego programu, a o pieniądze niech się nie martwi.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/328609-nasz-wywiad-krzysztof-czabanski-o-dymisji-prezes-polskiego-radia-finansowaniu-tvp-i-repolonizacji-mediow-biore-na-siebie-czesc-winy-ale-bez-przesady?strona=2