Wreszcie przykład numer trzy, czyli sprawa Bartłomieja Misiewicza. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że szeroko rozumiany obóz III RP nie powinien meblować gabinetów politycznych i obsadzać ludzi w ministerstwach rządu PiS. Misiewicz nie był może najlepszym z rzeczników (choć najgorszym też raczej nie), ale to jego wpadki i postawa zwyczajnie nie służyły - w dłuższej mierze - wizerunkowi Zjednoczonej Prawicy, która jest przy władzy, a także w ogóle Wojsku Polskiemu. Pan rzecznik stał się, na ile słusznie to inne pytanie, symbolem, który ciągnął w dół; bez szans na zmianę tego stanu rzeczy.
Jednak - przy wszystkich wątpliwościach - jeśli zapada decyzja o zmianie personalnej (a tak to przedstawiano), to powinna być ona egzekwowana. Jeśli Jarosław Kaczyński czy Stanisław Karczewski dość jednoznacznie wypowiadają się o przyszłości dotychczasowego rzecznika MON, a ten jest broniony - zresztą w osobliwy sposób - przez Antoniego Macierewicza, to zaczynają pojawiać się naturalne pytania o granice przywództwa lidera obozu rządowego. Ostatnim, czego PiS dziś potrzebuje to zabawa w przeciąganie liny na arenie walki o wpływy i realizowane ambicje. Wydaje się, że Misiewicz - chcąc, nie chcąc - stał się dość przypadkowym przedmiotem tej walki, a rozmowy, które powinny pozostać w kuluarach, wychodzą prawie przed kamery.
To zresztą tylko trzy najbardziej jaskrawe przykłady drobnych kwestii, które składają się (w różnych wymiarach) na większą całość. Cała sprawa to bowiem kolejny rozdział trwającego od lat sporu o to, czy z mediami III RP, całym szeroko rozumianym obozem „tamtej strony”, da się wygrać na w miarę normalnych, cywilizowanych zasadach. Uważam, że rok 2015 i podwójnie zwycięska kampania wyborcza ostatecznie dowiodły, że to scenariusz możliwy. Trzeba tylko niesłychanej konsekwencji, uporu i uporządkowania swoich szeregów. Zadanie trudne, ale wykonalne. Udało się w kampaniach wyborczych, powinno udać się i teraz.
Jakąś jaskółką, która jednak wiosny czynić nie musi, jest zapowiedź rzecznika rządu, który zadeklarował regularne spotkania dziennikarzy z premier Szydło. By w miarę cyklicznie rozładowywać niepotrzebne napięcie i unikać głupich i niepotrzebnych potyczek, jakie musi toczyć i tak obciążony otwartymi frontami obóz rządowy.
Rozumiem, że problem jest złożony, ale stawka, o którą gra PiS jest zbyt wysoka, by machnąć ręką.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Wreszcie przykład numer trzy, czyli sprawa Bartłomieja Misiewicza. Zgadzam się z tymi, którzy uważają, że szeroko rozumiany obóz III RP nie powinien meblować gabinetów politycznych i obsadzać ludzi w ministerstwach rządu PiS. Misiewicz nie był może najlepszym z rzeczników (choć najgorszym też raczej nie), ale to jego wpadki i postawa zwyczajnie nie służyły - w dłuższej mierze - wizerunkowi Zjednoczonej Prawicy, która jest przy władzy, a także w ogóle Wojsku Polskiemu. Pan rzecznik stał się, na ile słusznie to inne pytanie, symbolem, który ciągnął w dół; bez szans na zmianę tego stanu rzeczy.
Jednak - przy wszystkich wątpliwościach - jeśli zapada decyzja o zmianie personalnej (a tak to przedstawiano), to powinna być ona egzekwowana. Jeśli Jarosław Kaczyński czy Stanisław Karczewski dość jednoznacznie wypowiadają się o przyszłości dotychczasowego rzecznika MON, a ten jest broniony - zresztą w osobliwy sposób - przez Antoniego Macierewicza, to zaczynają pojawiać się naturalne pytania o granice przywództwa lidera obozu rządowego. Ostatnim, czego PiS dziś potrzebuje to zabawa w przeciąganie liny na arenie walki o wpływy i realizowane ambicje. Wydaje się, że Misiewicz - chcąc, nie chcąc - stał się dość przypadkowym przedmiotem tej walki, a rozmowy, które powinny pozostać w kuluarach, wychodzą prawie przed kamery.
To zresztą tylko trzy najbardziej jaskrawe przykłady drobnych kwestii, które składają się (w różnych wymiarach) na większą całość. Cała sprawa to bowiem kolejny rozdział trwającego od lat sporu o to, czy z mediami III RP, całym szeroko rozumianym obozem „tamtej strony”, da się wygrać na w miarę normalnych, cywilizowanych zasadach. Uważam, że rok 2015 i podwójnie zwycięska kampania wyborcza ostatecznie dowiodły, że to scenariusz możliwy. Trzeba tylko niesłychanej konsekwencji, uporu i uporządkowania swoich szeregów. Zadanie trudne, ale wykonalne. Udało się w kampaniach wyborczych, powinno udać się i teraz.
Jakąś jaskółką, która jednak wiosny czynić nie musi, jest zapowiedź rzecznika rządu, który zadeklarował regularne spotkania dziennikarzy z premier Szydło. By w miarę cyklicznie rozładowywać niepotrzebne napięcie i unikać głupich i niepotrzebnych potyczek, jakie musi toczyć i tak obciążony otwartymi frontami obóz rządowy.
Rozumiem, że problem jest złożony, ale stawka, o którą gra PiS jest zbyt wysoka, by machnąć ręką.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326527-sieroty-z-syrii-wielka-warszawa-misiewicz-pis-zamiast-przejsc-do-ofensywy-daje-sie-okladac-po-glowie-polityka-komunikacyjna-wciaz-kuleje?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.