Matactwa Wałęsy i jego sojusz z postkomuną zniszczyły nadzieję na uczciwą Polskę. Publicyści „wSieci” w najnowszym numerze tygodnika podejmują temat współpracy Lecha Wałęsy z SB, kłamstwa dotyczącego byłego przewódcy „Solidarności” i konsekwencji dla całego państwa.
Nie upadek Lecha Wałęsy z początku lat 70., ale decyzja, aby podporządkować mu własną politykę, zatruła organizm III RP. Najpierw jako realny motyw niszczenia przez niego państwa, później już tylko jako symbol. Komunikat grafologów działających na wniosek IPN też jest symbolem – końca tamtej epoki
— pisze na lamach tygodnika „wSieci” Piotr Zaremba w artykule „Kłamstwo, czyli fundament”.
Autor artykułu porównuje sytuację z Lechem Wałęsą do antycznej tragedii, w której każde rozwiązanie jest obarczone poświęceniem czegoś ważnego.
**Tak jak nie ma pełnej odpowiedzi na pytanie, kim był Wałęsa, tak nie odpowiemy precyzyjnie, jaki inny scenariusz jego wyplątania się z tej sytuacji był możliwy. Kiedy miał się przyznać i oczyścić? W roku 1980, gdy chciał utrzymać przywództwo „Solidarności”? Takie wyznanie by mu nie pomogło. Po 1989 r., kiedy jego doradcy z prof. Bronisławem Geremkiem i Adamem Michnikiem chętnie odsyłali go do gabinetu figur woskowych? Pojawia się natychmiast podobna wątpliwość. Zapewne momentem najmniej niedogodnym był ten po zdobyciu przez niego prezydentury. Gdyby opowiedział wtedy swoją historię i powiązał wyznanie z żelaznym uderzeniem w interesy postpeerelowskiego układu, możliwe, że zachowałby i dobre imię, i polityczną siłę. Ale nie wystarczyło mu charakteru. Wierzył w moc i niezmienność tego układu, swoich prześladowców, lecz i partnerów traktował z hucpą detalicznego chytrusa. Albo uwikłania były większe i nie sprowadzały się tylko do papierów w domu Kiszczaka. Dość, że takiej drogi nie wybrał. I zatruł polskie życie publiczne.
Podobnego zdania jest historyk profesor Andrzej Nowak, który w rozmowie („Trucizna III RP”) z Piotrem Czartoryskim-Szilerem zauważa:
To kłamstwo było wykorzystywane przez tych, którzy chcieli manipulować Lechem Wałęsą. Na początku była to Służba Bezpieczeństwa jako zbrojne ramię PZPR, to byli generałowie Kiszczak i Jaruzelski. Po 1989 r. byli to ci, którzy sterowali Wałęsą w imię swoich celów politycznych, jak środowisko „Gazety Wyborczej”, w pewnym momencie była to także Platforma Obywatelska i Donald Tusk. To poparcie Wałęsy zmieniało się, bo czasem ci patroni czy sponsorzy Lecha Wałęsy porzucali go, gdy stawał się dla nich niewygodny, ale potem wracali do tego kłamstwa. Tak jak to było właśnie w przypadku „Gazety Wyborczej”, która przecież bardzo ostro zwalczała Lecha Wałęsę na początku lat 90., by znów przyjąć go z jego wielkim kłamstwem na sztandary
— podkreśla prof. Nowak.
W najnowszym wydaniu „wSieci” także o innej wielkiej aferze, w którą uwikłane były elity związane z dzisiejszą opozycją. Wojciech Biedroń w artykule „Mafia czasów Tuska” pisze o reprywatyzacji Warszawy i kto za tym naprawdę stoi.
Afera reprywatyzacyjna w Warszawie nie jest, jak chce tego opozycja z PO, skandalem z udziałem kilku cwaniaków i przestępców, ale jedną z największych afer ostatniego ćwierćwiecza, podczas której na cudzym majątku uwłaszczyły się elity III RP. Kamienice, każda z nich warta dziesiątki milionów, stały się formą prezentu, podziękowania od ówczesnych rządzących dla przedstawicieli środowisk wspierających władzę
— zauważa dziennikarz.
Zauważa, że już profesje zatrzymanych w ubiegłym tygodniu osób – wpływowy prawnik, były wysoko postawiony urzędnik warszawskiego ratusza wraz z rodzicami, a także biznesmen – świadczy, jakie środowiska w aferę były zamieszane. To nie byli zwykli przestępcy.
Urzędnicy z otoczenia wiceszefowej PO i prezydent stolicy byli pierwszym filarem gigantycznego oszustwa. Drugim była bezczynność organów ścigania, które przez lata w zagadkowy sposób nie zauważały odbywającego się na wielką skalę bezprawnego przywłaszczania nieruchomości w Warszawie.
Z kolei w artykule „Schetyna dorzyna watahę” Stanisław Janecki pisze o planach lidera PO i możliwościach, jakie daje mu zamieszanie w szeregach opozycji. Zauważa, że pozycja lidera obozu opozycyjnego jest do wzięcia już od dłuższego czasu.
Jak na razie wszyscy pretendenci do tego tytułu wykazali się absolutnym brakiem doświadczenia politycznego i ponieśli sromotną porażkę. Tymczasem Grzegorz Schetyna w odpowiednim momencie wycofał się z wyścigu i zwiera szyki przed kolejnymi wyzwaniami.
Przed wyborami samorządowymi w 2018 r. Grzegorz Schetyna chce, by PO była zdecydowanym liderem opozycji. By wrócił klarowny i korzystny dla tej partii polityczny duopol z Prawem i Sprawiedliwością oraz Platformą Obywatelską naprzeciwko siebie
— pisze dziennikarz.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Matactwa Wałęsy i jego sojusz z postkomuną zniszczyły nadzieję na uczciwą Polskę. Publicyści „wSieci” w najnowszym numerze tygodnika podejmują temat współpracy Lecha Wałęsy z SB, kłamstwa dotyczącego byłego przewódcy „Solidarności” i konsekwencji dla całego państwa.
Nie upadek Lecha Wałęsy z początku lat 70., ale decyzja, aby podporządkować mu własną politykę, zatruła organizm III RP. Najpierw jako realny motyw niszczenia przez niego państwa, później już tylko jako symbol. Komunikat grafologów działających na wniosek IPN też jest symbolem – końca tamtej epoki
— pisze na lamach tygodnika „wSieci” Piotr Zaremba w artykule „Kłamstwo, czyli fundament”.
Autor artykułu porównuje sytuację z Lechem Wałęsą do antycznej tragedii, w której każde rozwiązanie jest obarczone poświęceniem czegoś ważnego.
**Tak jak nie ma pełnej odpowiedzi na pytanie, kim był Wałęsa, tak nie odpowiemy precyzyjnie, jaki inny scenariusz jego wyplątania się z tej sytuacji był możliwy. Kiedy miał się przyznać i oczyścić? W roku 1980, gdy chciał utrzymać przywództwo „Solidarności”? Takie wyznanie by mu nie pomogło. Po 1989 r., kiedy jego doradcy z prof. Bronisławem Geremkiem i Adamem Michnikiem chętnie odsyłali go do gabinetu figur woskowych? Pojawia się natychmiast podobna wątpliwość. Zapewne momentem najmniej niedogodnym był ten po zdobyciu przez niego prezydentury. Gdyby opowiedział wtedy swoją historię i powiązał wyznanie z żelaznym uderzeniem w interesy postpeerelowskiego układu, możliwe, że zachowałby i dobre imię, i polityczną siłę. Ale nie wystarczyło mu charakteru. Wierzył w moc i niezmienność tego układu, swoich prześladowców, lecz i partnerów traktował z hucpą detalicznego chytrusa. Albo uwikłania były większe i nie sprowadzały się tylko do papierów w domu Kiszczaka. Dość, że takiej drogi nie wybrał. I zatruł polskie życie publiczne.
Podobnego zdania jest historyk profesor Andrzej Nowak, który w rozmowie („Trucizna III RP”) z Piotrem Czartoryskim-Szilerem zauważa:
To kłamstwo było wykorzystywane przez tych, którzy chcieli manipulować Lechem Wałęsą. Na początku była to Służba Bezpieczeństwa jako zbrojne ramię PZPR, to byli generałowie Kiszczak i Jaruzelski. Po 1989 r. byli to ci, którzy sterowali Wałęsą w imię swoich celów politycznych, jak środowisko „Gazety Wyborczej”, w pewnym momencie była to także Platforma Obywatelska i Donald Tusk. To poparcie Wałęsy zmieniało się, bo czasem ci patroni czy sponsorzy Lecha Wałęsy porzucali go, gdy stawał się dla nich niewygodny, ale potem wracali do tego kłamstwa. Tak jak to było właśnie w przypadku „Gazety Wyborczej”, która przecież bardzo ostro zwalczała Lecha Wałęsę na początku lat 90., by znów przyjąć go z jego wielkim kłamstwem na sztandary
— podkreśla prof. Nowak.
W najnowszym wydaniu „wSieci” także o innej wielkiej aferze, w którą uwikłane były elity związane z dzisiejszą opozycją. Wojciech Biedroń w artykule „Mafia czasów Tuska” pisze o reprywatyzacji Warszawy i kto za tym naprawdę stoi.
Afera reprywatyzacyjna w Warszawie nie jest, jak chce tego opozycja z PO, skandalem z udziałem kilku cwaniaków i przestępców, ale jedną z największych afer ostatniego ćwierćwiecza, podczas której na cudzym majątku uwłaszczyły się elity III RP. Kamienice, każda z nich warta dziesiątki milionów, stały się formą prezentu, podziękowania od ówczesnych rządzących dla przedstawicieli środowisk wspierających władzę
— zauważa dziennikarz.
Zauważa, że już profesje zatrzymanych w ubiegłym tygodniu osób – wpływowy prawnik, były wysoko postawiony urzędnik warszawskiego ratusza wraz z rodzicami, a także biznesmen – świadczy, jakie środowiska w aferę były zamieszane. To nie byli zwykli przestępcy.
Urzędnicy z otoczenia wiceszefowej PO i prezydent stolicy byli pierwszym filarem gigantycznego oszustwa. Drugim była bezczynność organów ścigania, które przez lata w zagadkowy sposób nie zauważały odbywającego się na wielką skalę bezprawnego przywłaszczania nieruchomości w Warszawie.
Z kolei w artykule „Schetyna dorzyna watahę” Stanisław Janecki pisze o planach lidera PO i możliwościach, jakie daje mu zamieszanie w szeregach opozycji. Zauważa, że pozycja lidera obozu opozycyjnego jest do wzięcia już od dłuższego czasu.
Jak na razie wszyscy pretendenci do tego tytułu wykazali się absolutnym brakiem doświadczenia politycznego i ponieśli sromotną porażkę. Tymczasem Grzegorz Schetyna w odpowiednim momencie wycofał się z wyścigu i zwiera szyki przed kolejnymi wyzwaniami.
Przed wyborami samorządowymi w 2018 r. Grzegorz Schetyna chce, by PO była zdecydowanym liderem opozycji. By wrócił klarowny i korzystny dla tej partii polityczny duopol z Prawem i Sprawiedliwością oraz Platformą Obywatelską naprzeciwko siebie
— pisze dziennikarz.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/326274-w-nowym-numerze-tygodnika-wsieci-cala-prawda-o-bolku-matactwa-walesy-i-jego-sojusz-z-postkomuna-zniszczyly-nadzieje-na-uczciwa-polske
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.