Jedną z przyczyn słownych napaści Schulza był np. zamiar rozliczenia się PiS z komunizmem w Polsce i zapowiedź lustracji, co de facto zostało w kraju Schulza zrealizowane w majestacie prawa i z całą bezwzględnością. Mało kto dziś pamięta, jak zaciekle Schulz bronił wówczas europosła Bronisława Geremka, który nie chciał poddać się temu procesowi, oberwało się także za „karierowiczostwo” Danucie Hübner, która - jak mówił - „wszystko zawdzięczała lewicy”, a do europarlamentu wystartowała z listy PO. Schulz należał też do przeciwników wzmacniania siły obronnej naszego kraju i wzywał kanclerz Angelę Merkel, aby „przeciwstawiła się budowie amerykańskiej tarczy antyrakietowej” przez USA na terenie Polski i Czech. Chciał jednakże uchodzić za obrońcę interesów naszego kraju i domagał się od chadeckiej szefowej rządu RFN wypełnienia treścią Trójkąta Weimarskiego:
Oś Paryża-Berlina i Warszawy ma egzystencjalne znaczenie dla Europy!
— przekonywał Schulz. Jakoś wcześniej, gdy jego towarzysz partyjny z SPD, kanclerz Gerhard Schröder klecił jawnie antyamerykańską oś Berlina-Paryża i Moskwy, a potem połączył Niemcy z Rosją gazową okrężnicą na dnie Bałtyku, nie przyszło mu do głowy krytykowanie lekceważenia naszego kraju.
Z jaką unią żegna się dziś Martin Schulz, co zostawia po sobie? Gdy obejmował stanowisko szefa europarlamentu, grzmiał przy mównicy i na użytek mediów, że „wzmocni rolę unijnych instytucji”. Jak przypomniał dziennik „Augsburger Allgemeine”, porównywał Europę do „chlewu”, w którym on, Schulz, posprząta. Zapowiadał m.in. ograniczenie wpływów USA, zahamowanie tendencji narodowych w Europie, gdzie porządek prawny miał stanowić jakiś nadparlament, a za sprawy gospodarcze tego superpaństwa, zatrudnienie i rozwój miała odpowiadać jakaś nadkomisja, tzn. istniejąca Komisja UE, przekształcona w europejski rząd gospodarczy. Co z tego wyszło? To widać, słychać i czuć…
Schulz zdecydował się zejść z unijnych parkietów w Brukseli i Strasburgu. Słuszny wybór. Forsowany przez niego, lewicowy paradygmat i przekształcenie europarlamentu w trybunę jednej, własnej frakcji nie wyszło. Co gorsza, unia popadła w największy kryzys egzystencjalny w jej dziejach. Wkład Schulza w tym dziele jest niezaprzeczalny. Za nieco ponad pół roku ten były szef europarlamentu stanie w szrankach przeciw kanclerz Angeli Merkel, której politykę de facto aktywnie wspierał w UE, także w kwestii uchodźców islamskich, co przyczyniło się do jeszcze większych podziałów w Europie.
Jestem oryginałem
—
mówi Schulz sam o sobie, a Merkel „to nie Niemcy”, cokolwiek w jego ustach miałoby to znaczyć. Na początek kandydat Schulz proponuje „nadrobienie zaległości w dochodach” obywateli republiki. Od czegoś trzeba zacząć, każdy chce więcej zarabiać. A poza tym? Więcej lewicy w lewicy. Dla odsunięcia chadeków od władzy lider SPD nie wyklucza współpracy z postkomunistami z partii Lewicy. Zahaczony, czy zawiązałby z nimi koalicję, odparł: „Trzeba ich pytać”…
Tymczasem pytanie brzmi, dlaczego „socis” wystawili akurat jego? Dlatego, że jest to „bardziej wyrazista postać”, argumentuje szef SPD Sigmar Gabriel, który też chciał walczyć z Merkel, jednak wietrząc porażkę swej partii i własną ustąpił miejsca „pit bullowi” z Brukseli. I, jak nie patrzeć, „oryginał” Schulz to doprawdy „bardziej wyrazista postać”…
„Pucz w Polsce, bunt w Ameryce”. Polecamy artykuł Stanisława Janeckiego w nowym numerze tygodnika „wSieci”. W kioskach od 30 stycznia. Dostępny także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Jedną z przyczyn słownych napaści Schulza był np. zamiar rozliczenia się PiS z komunizmem w Polsce i zapowiedź lustracji, co de facto zostało w kraju Schulza zrealizowane w majestacie prawa i z całą bezwzględnością. Mało kto dziś pamięta, jak zaciekle Schulz bronił wówczas europosła Bronisława Geremka, który nie chciał poddać się temu procesowi, oberwało się także za „karierowiczostwo” Danucie Hübner, która - jak mówił - „wszystko zawdzięczała lewicy”, a do europarlamentu wystartowała z listy PO. Schulz należał też do przeciwników wzmacniania siły obronnej naszego kraju i wzywał kanclerz Angelę Merkel, aby „przeciwstawiła się budowie amerykańskiej tarczy antyrakietowej” przez USA na terenie Polski i Czech. Chciał jednakże uchodzić za obrońcę interesów naszego kraju i domagał się od chadeckiej szefowej rządu RFN wypełnienia treścią Trójkąta Weimarskiego:
Oś Paryża-Berlina i Warszawy ma egzystencjalne znaczenie dla Europy!
— przekonywał Schulz. Jakoś wcześniej, gdy jego towarzysz partyjny z SPD, kanclerz Gerhard Schröder klecił jawnie antyamerykańską oś Berlina-Paryża i Moskwy, a potem połączył Niemcy z Rosją gazową okrężnicą na dnie Bałtyku, nie przyszło mu do głowy krytykowanie lekceważenia naszego kraju.
Z jaką unią żegna się dziś Martin Schulz, co zostawia po sobie? Gdy obejmował stanowisko szefa europarlamentu, grzmiał przy mównicy i na użytek mediów, że „wzmocni rolę unijnych instytucji”. Jak przypomniał dziennik „Augsburger Allgemeine”, porównywał Europę do „chlewu”, w którym on, Schulz, posprząta. Zapowiadał m.in. ograniczenie wpływów USA, zahamowanie tendencji narodowych w Europie, gdzie porządek prawny miał stanowić jakiś nadparlament, a za sprawy gospodarcze tego superpaństwa, zatrudnienie i rozwój miała odpowiadać jakaś nadkomisja, tzn. istniejąca Komisja UE, przekształcona w europejski rząd gospodarczy. Co z tego wyszło? To widać, słychać i czuć…
Schulz zdecydował się zejść z unijnych parkietów w Brukseli i Strasburgu. Słuszny wybór. Forsowany przez niego, lewicowy paradygmat i przekształcenie europarlamentu w trybunę jednej, własnej frakcji nie wyszło. Co gorsza, unia popadła w największy kryzys egzystencjalny w jej dziejach. Wkład Schulza w tym dziele jest niezaprzeczalny. Za nieco ponad pół roku ten były szef europarlamentu stanie w szrankach przeciw kanclerz Angeli Merkel, której politykę de facto aktywnie wspierał w UE, także w kwestii uchodźców islamskich, co przyczyniło się do jeszcze większych podziałów w Europie.
Jestem oryginałem
—
mówi Schulz sam o sobie, a Merkel „to nie Niemcy”, cokolwiek w jego ustach miałoby to znaczyć. Na początek kandydat Schulz proponuje „nadrobienie zaległości w dochodach” obywateli republiki. Od czegoś trzeba zacząć, każdy chce więcej zarabiać. A poza tym? Więcej lewicy w lewicy. Dla odsunięcia chadeków od władzy lider SPD nie wyklucza współpracy z postkomunistami z partii Lewicy. Zahaczony, czy zawiązałby z nimi koalicję, odparł: „Trzeba ich pytać”…
Tymczasem pytanie brzmi, dlaczego „socis” wystawili akurat jego? Dlatego, że jest to „bardziej wyrazista postać”, argumentuje szef SPD Sigmar Gabriel, który też chciał walczyć z Merkel, jednak wietrząc porażkę swej partii i własną ustąpił miejsca „pit bullowi” z Brukseli. I, jak nie patrzeć, „oryginał” Schulz to doprawdy „bardziej wyrazista postać”…
„Pucz w Polsce, bunt w Ameryce”. Polecamy artykuł Stanisława Janeckiego w nowym numerze tygodnika „wSieci”. W kioskach od 30 stycznia. Dostępny także w formie e-wydania na http://www.wsieci.pl/e-wydanie-sieci-historii.html.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/325843-oryginal-martin-schulz-kandydat-na-kanclerza-dla-ktorego-kaczynski-nigdy-nie-bedzie-partnerem?strona=2