Szokujące praktyki w Trybunale Konstytucyjnym za czasów panowania tam prof. Andrzeja Rzeplińskiego! Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, z których wynika, że prezes TK płacił specjalne delegacje pracownikom, by ci raczyli przyjść do pracy! Tylko w ubiegłym roku wydano 50 tysięcy złotych dla pracowników TK, by ci dojechali do pracy z Krakowa i innych części Polski. Oprócz delegacji otrzymywali oni sowite wynagrodzenia. Ustaliliśmy też, że wciągu pięciu lat kadencji Rzeplińskiego nie przeprowadzono ani jednego konkursu na stanowiska w TK. Pracę otrzymywali tylko ci, którzy należeli do wąskiego grona protegowanych Rzeplińskiego oraz innych sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Nieliczenie się z kosztami, a nawet szokująca rozrzutność byłego prezesa Trybunału widoczne były na wszystkich płaszczyznach funkcjonowania TK. Ustaliliśmy bowiem, że rozrzutność rządziła również w osobliwej polityce kadrowej Rzeplińskiego. Część pracowników Trybunału Konstytucyjnego pracowało bowiem poza Warszawą, aby raczyli oni przyjechać do swojego właściwego miejsca pracy w stolicy, trzeba było im płacić specjalne delegacje.
To jakiś absurd! Płacić komuś delegację za to, że przyszedł do pracy? A dodatkowo pensję w wysokości ponad pięciu tysięcy złotych?! To patologia. Często bywało tak, że całymi dniami trybunał był pusty! Ktoś przychodzi, coś kserował i wychodził.
– denerwuje się jeden z proszących o anonimowość pracowników TK.
A jednak za kadencji Andrzeja Rzeplińskiego była to norma. Tylko w ubiegłym roku kosztowało to Trybunał ponad 50 tysięcy złotych. Dotyczy to aż 20 pracowników TK, którzy oprócz delegacji mogli liczyć na pensje w wysokości przynajmniej 5 tysięcy złotych miesięcznie. Rzepliński gwarantował też pracownikom i sędziom mieszkanie na czas pobytu w Warszawie - głównie w hotelach.
Kto mógł liczyć na dobrą posadę w Trybunale? O tym formalnie decydował tylko profesor Andrzej Rzepliński. To szokujące, ale w czasie całej kadencji prezesa Rzeplińskiego, nigdy nie przeprowadzono konkursu na jakiekolwiek stanowisko w TK! Jedyną zatrudnioną osobą na podstawie przejrzystej procedury był zaledwie jeden pracownik. Okazał się nim strażnik trybunalski, który zgłosił się do pracy, gdyż przeczytał ogłoszenie w prasie, że Trybunał poszukuje ochroniarza.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Szokujące praktyki w Trybunale Konstytucyjnym za czasów panowania tam prof. Andrzeja Rzeplińskiego! Portal wPolityce.pl dotarł do informacji, z których wynika, że prezes TK płacił specjalne delegacje pracownikom, by ci raczyli przyjść do pracy! Tylko w ubiegłym roku wydano 50 tysięcy złotych dla pracowników TK, by ci dojechali do pracy z Krakowa i innych części Polski. Oprócz delegacji otrzymywali oni sowite wynagrodzenia. Ustaliliśmy też, że wciągu pięciu lat kadencji Rzeplińskiego nie przeprowadzono ani jednego konkursu na stanowiska w TK. Pracę otrzymywali tylko ci, którzy należeli do wąskiego grona protegowanych Rzeplińskiego oraz innych sędziów Trybunału Konstytucyjnego.
Nieliczenie się z kosztami, a nawet szokująca rozrzutność byłego prezesa Trybunału widoczne były na wszystkich płaszczyznach funkcjonowania TK. Ustaliliśmy bowiem, że rozrzutność rządziła również w osobliwej polityce kadrowej Rzeplińskiego. Część pracowników Trybunału Konstytucyjnego pracowało bowiem poza Warszawą, aby raczyli oni przyjechać do swojego właściwego miejsca pracy w stolicy, trzeba było im płacić specjalne delegacje.
To jakiś absurd! Płacić komuś delegację za to, że przyszedł do pracy? A dodatkowo pensję w wysokości ponad pięciu tysięcy złotych?! To patologia. Często bywało tak, że całymi dniami trybunał był pusty! Ktoś przychodzi, coś kserował i wychodził.
– denerwuje się jeden z proszących o anonimowość pracowników TK.
A jednak za kadencji Andrzeja Rzeplińskiego była to norma. Tylko w ubiegłym roku kosztowało to Trybunał ponad 50 tysięcy złotych. Dotyczy to aż 20 pracowników TK, którzy oprócz delegacji mogli liczyć na pensje w wysokości przynajmniej 5 tysięcy złotych miesięcznie. Rzepliński gwarantował też pracownikom i sędziom mieszkanie na czas pobytu w Warszawie - głównie w hotelach.
Kto mógł liczyć na dobrą posadę w Trybunale? O tym formalnie decydował tylko profesor Andrzej Rzepliński. To szokujące, ale w czasie całej kadencji prezesa Rzeplińskiego, nigdy nie przeprowadzono konkursu na jakiekolwiek stanowisko w TK! Jedyną zatrudnioną osobą na podstawie przejrzystej procedury był zaledwie jeden pracownik. Okazał się nim strażnik trybunalski, który zgłosił się do pracy, gdyż przeczytał ogłoszenie w prasie, że Trybunał poszukuje ochroniarza.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/324129-ujawniamy-co-sie-dzialo-za-kulisami-trybunalu-rzeplinski-wyplacal-specjalne-delegacje-by-jego-znajomi-raczyli-przychodzic-do-pracy-nasze-sledztwo