Ludzie jednak się budzą. Pokazuje to przykład Żagania, gdzie mieszkańcy praktycznie przegonili demonstrantów z KOD, którzy próbowali zakłócić uroczystość powitania żołnierzy amerykańskich w Polsce.
Nie kolekcjonuję poszczególnych wydarzeń, ale ufam swoim rodakom. Moje pokolenie ma w pamięci mądre, polityczne decyzje zwykłych obywateli, którzy nawet, jeśli nie wszyscy, nie w zdecydowanej większości, ale w wystarczającej liczbie zmienili PRL w suwerenną, demokratyczną Polskę. Bo nawet wybory 4 czerwca 1989 roku były przejawem swoistego geniuszu wyborców, którzy dostali 35 proc. szans na demokracje i wygrali maksimum, jakie dało się wygrać. Proszę sobie wyobrazić, że gdyby w tamtych wyborach wśród tych 35 procent wybrano np. połowę posłów z tzw. koalicji rządowej, to w 1989 roku premierem zostałby (na jak długo?) Czesław Kiszczak.
Na szczęście mieliśmy w Polsce polityków tej miary, co śp. prezydent Lech Kaczyński, który wiele zmienił w kraju na lepsze.
To prawda. Niedawno w Krajowej Szkole Administracji Publicznej wspominaliśmy Lecha Kaczyńskiego jako człowieka, profesora i polityka niezwykłego, bo wiarygodnego. Z radością przyjęłam decyzje o nadaniu KSAP im. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Był bowiem politykiem, który nie opowiadał sloganów o demokracji, ale praktykował ją we wszystkich instytucjach i miejscach, w których pełnił funkcje publiczne; jako wiceprzewodniczący „Solidarności”, senator, poseł, prezes NIK, minister sprawiedliwości, prezydent stolicy, czy prezydent Rzeczypospolitej. Był człowiekiem, dla którego państwo było „dobrem wspólnym”, a więc instrumentem za pomocą którego wspólnota narodowa rozwiązuje swoje społeczne, gospodarcze i polityczne problemy. Odbiegało to od dominujących w latach 90., poglądów, że państwo musi być słabe (nocny stróż), żeby ludzie mieli wolność. Dzisiaj widać absurdalność tego przekonania, ale jeszcze na początku XXI wielu tak rozumowało. Lech Kaczyński domagał się państwa, które broni słabszych i nie boi się silnych. Także ta opinia nie była powszechnie akceptowana. Zapewne z tego powodu tak łatwo było walczyć z Lechem Kaczyńskim za pomocą stereotypu nasyconego negatywnymi, degradującymi emocjami. Wiele spraw, także stereotyp „wyższości” PO nad PiS musimy stopniowo odpracować, wprowadzając polityczne partnerstwo i równoprawną rywalizację.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ludzie jednak się budzą. Pokazuje to przykład Żagania, gdzie mieszkańcy praktycznie przegonili demonstrantów z KOD, którzy próbowali zakłócić uroczystość powitania żołnierzy amerykańskich w Polsce.
Nie kolekcjonuję poszczególnych wydarzeń, ale ufam swoim rodakom. Moje pokolenie ma w pamięci mądre, polityczne decyzje zwykłych obywateli, którzy nawet, jeśli nie wszyscy, nie w zdecydowanej większości, ale w wystarczającej liczbie zmienili PRL w suwerenną, demokratyczną Polskę. Bo nawet wybory 4 czerwca 1989 roku były przejawem swoistego geniuszu wyborców, którzy dostali 35 proc. szans na demokracje i wygrali maksimum, jakie dało się wygrać. Proszę sobie wyobrazić, że gdyby w tamtych wyborach wśród tych 35 procent wybrano np. połowę posłów z tzw. koalicji rządowej, to w 1989 roku premierem zostałby (na jak długo?) Czesław Kiszczak.
Na szczęście mieliśmy w Polsce polityków tej miary, co śp. prezydent Lech Kaczyński, który wiele zmienił w kraju na lepsze.
To prawda. Niedawno w Krajowej Szkole Administracji Publicznej wspominaliśmy Lecha Kaczyńskiego jako człowieka, profesora i polityka niezwykłego, bo wiarygodnego. Z radością przyjęłam decyzje o nadaniu KSAP im. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Był bowiem politykiem, który nie opowiadał sloganów o demokracji, ale praktykował ją we wszystkich instytucjach i miejscach, w których pełnił funkcje publiczne; jako wiceprzewodniczący „Solidarności”, senator, poseł, prezes NIK, minister sprawiedliwości, prezydent stolicy, czy prezydent Rzeczypospolitej. Był człowiekiem, dla którego państwo było „dobrem wspólnym”, a więc instrumentem za pomocą którego wspólnota narodowa rozwiązuje swoje społeczne, gospodarcze i polityczne problemy. Odbiegało to od dominujących w latach 90., poglądów, że państwo musi być słabe (nocny stróż), żeby ludzie mieli wolność. Dzisiaj widać absurdalność tego przekonania, ale jeszcze na początku XXI wielu tak rozumowało. Lech Kaczyński domagał się państwa, które broni słabszych i nie boi się silnych. Także ta opinia nie była powszechnie akceptowana. Zapewne z tego powodu tak łatwo było walczyć z Lechem Kaczyńskim za pomocą stereotypu nasyconego negatywnymi, degradującymi emocjami. Wiele spraw, także stereotyp „wyższości” PO nad PiS musimy stopniowo odpracować, wprowadzając polityczne partnerstwo i równoprawną rywalizację.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/323601-nasz-wywiad-dr-fedyszak-radziejowska-styl-demonstrantow-zwiazanych-z-kod-em-n-czy-po-pokazal-brzydka-twarz-opozycji?strona=2