Nie wiem, jak Państwo, ale z prawdziwą przyjemnością przyglądam się dziś twarzom ludzi, którzy postawili na Mateusza Kijowskiego swoje ostatnie, wizerunkowe „oszczędności”, a dziś otrzepują się z jego aury, jakby to nie on, a gołębie zrobiły im psikusa. Przyjemność ową odczuwam nie dlatego, że dzisiejsza opozycja, polityczna i medialna, pogrąża się w beznadziei. Bo to nie jest dobra wiadomość.
Żaden kraj bez sensownej opozycji nie będzie rozwijał się tak szybko, jak z nią. Sensownej – dodajmy, nie – histerycznej. Prącej do władzy z lepszym programem, a nie wyjącej do eurobożków, by przywrócili ją do tzw. koryta. I w swej bezczelności uważającej, że wszystkie chwyty są dla niej dozwolone – nękania, sankcje, nawet wykluczenie Polski z Unii Europejskej. Nawet zawrócenie w pół drogi oddziałów NATO. Orwell, gdy pisał swój „Folwark zwierzęcy” nie mógł przypuszczać, jak dalece jednostki chore na władzę, wpływy i kasę mogą przepoczwarzyć się w egocentryczne monstra o twarzy (?) Stefana Niesiołowskiego, wiedzy Ryszarda Petru, uczciwości Mateusza Kijowskiego i ideowości Grzegorza Schetyny.
Więc przyglądam się zarówno tonącym z Kijowskim (Wałęsa), jak i tym wyskakującym z KOD-owskiej łódki nabierającej wody (Frasyniuk) - z przyjemnością. Nie dlatego, że opozycję mamy dziś najbardziej denną od 1989 roku, bo każdemu wolno się ośmieszać. Przyjemność niesie wiadomość, że oto na naszych oczach przegrywają ludzie uznający skrajne chamstwo za metodę walki politycznej. Grzebanie w cudzych rzeczach, szarpanie kobiet, bluzgi, życzenia śmierci, błagania o zagraniczną interwencję, groźby karalne, tuczenie własnym interesem nowych „Cybów”, wycieranie sobie twarzy ofiarami nazizmu, stalinizmu, gomułkowszczyzny, stanu wojennego, tragedii w Smoleńsku… Dziś, zgodnie z maksymą, iż Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy, ludzie ci pogrążają się błotku krętactw, lewych interesów i skrajnego egocentryzmu każącego im przedkładać ów wspomniany już własny interes ponad własną twarz.
To, czego ostatnio dowiedzieliśmy się o Ryszardzie Petru, dziwi i nie dziwi. Nie dziwi, bo dla każdego średnio rozgarniętego człowieka jest jasne od samego początku, że nie da się mówić o reżimie tam, gdzie można o nim swobodnie wyć na ulicach. To oczywiste nawet dla najmniej rozgarniętych posłów totalnej opozycji. Więc fakt, iż Petru śmignął sobie do ciepłych krajów w czasie, w którym – według własnej narracji – śmignąć sobie powinien co najwyżej do obozu dla internowanych, nie budzi zdziwienia. No, może - kilku posłanek, które uwierzyły – jak pani Scheuring-Wielgus (rocznik 1972) - że „wychowały się w demokracji” (czyli PRL), a dziś żyją w dyktaturze, która przejęła władzę w demokratycznych wyborach.
Druga z kotwic opozycji, nie pozwalająca jej dziś ruszyć z miejsca ani o krok, to oczywiście Kijowski. To, czego dowiedzieliśmy się o guru KOD, jest znacznie poważniejsze i rzeczywiście już dzisiaj „wszyscy wszystko wiedzą”. Poza nim samym, gdyż nadal wygląda na gościa, który nie widzi, że tonie. Kolejne osoby opuszczają pokład, a on woła, że zaraz wszystko wyjaśni…
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Nie wiem, jak Państwo, ale z prawdziwą przyjemnością przyglądam się dziś twarzom ludzi, którzy postawili na Mateusza Kijowskiego swoje ostatnie, wizerunkowe „oszczędności”, a dziś otrzepują się z jego aury, jakby to nie on, a gołębie zrobiły im psikusa. Przyjemność ową odczuwam nie dlatego, że dzisiejsza opozycja, polityczna i medialna, pogrąża się w beznadziei. Bo to nie jest dobra wiadomość.
Żaden kraj bez sensownej opozycji nie będzie rozwijał się tak szybko, jak z nią. Sensownej – dodajmy, nie – histerycznej. Prącej do władzy z lepszym programem, a nie wyjącej do eurobożków, by przywrócili ją do tzw. koryta. I w swej bezczelności uważającej, że wszystkie chwyty są dla niej dozwolone – nękania, sankcje, nawet wykluczenie Polski z Unii Europejskej. Nawet zawrócenie w pół drogi oddziałów NATO. Orwell, gdy pisał swój „Folwark zwierzęcy” nie mógł przypuszczać, jak dalece jednostki chore na władzę, wpływy i kasę mogą przepoczwarzyć się w egocentryczne monstra o twarzy (?) Stefana Niesiołowskiego, wiedzy Ryszarda Petru, uczciwości Mateusza Kijowskiego i ideowości Grzegorza Schetyny.
Więc przyglądam się zarówno tonącym z Kijowskim (Wałęsa), jak i tym wyskakującym z KOD-owskiej łódki nabierającej wody (Frasyniuk) - z przyjemnością. Nie dlatego, że opozycję mamy dziś najbardziej denną od 1989 roku, bo każdemu wolno się ośmieszać. Przyjemność niesie wiadomość, że oto na naszych oczach przegrywają ludzie uznający skrajne chamstwo za metodę walki politycznej. Grzebanie w cudzych rzeczach, szarpanie kobiet, bluzgi, życzenia śmierci, błagania o zagraniczną interwencję, groźby karalne, tuczenie własnym interesem nowych „Cybów”, wycieranie sobie twarzy ofiarami nazizmu, stalinizmu, gomułkowszczyzny, stanu wojennego, tragedii w Smoleńsku… Dziś, zgodnie z maksymą, iż Pan Bóg nierychliwy, ale sprawiedliwy, ludzie ci pogrążają się błotku krętactw, lewych interesów i skrajnego egocentryzmu każącego im przedkładać ów wspomniany już własny interes ponad własną twarz.
To, czego ostatnio dowiedzieliśmy się o Ryszardzie Petru, dziwi i nie dziwi. Nie dziwi, bo dla każdego średnio rozgarniętego człowieka jest jasne od samego początku, że nie da się mówić o reżimie tam, gdzie można o nim swobodnie wyć na ulicach. To oczywiste nawet dla najmniej rozgarniętych posłów totalnej opozycji. Więc fakt, iż Petru śmignął sobie do ciepłych krajów w czasie, w którym – według własnej narracji – śmignąć sobie powinien co najwyżej do obozu dla internowanych, nie budzi zdziwienia. No, może - kilku posłanek, które uwierzyły – jak pani Scheuring-Wielgus (rocznik 1972) - że „wychowały się w demokracji” (czyli PRL), a dziś żyją w dyktaturze, która przejęła władzę w demokratycznych wyborach.
Druga z kotwic opozycji, nie pozwalająca jej dziś ruszyć z miejsca ani o krok, to oczywiście Kijowski. To, czego dowiedzieliśmy się o guru KOD, jest znacznie poważniejsze i rzeczywiście już dzisiaj „wszyscy wszystko wiedzą”. Poza nim samym, gdyż nadal wygląda na gościa, który nie widzi, że tonie. Kolejne osoby opuszczają pokład, a on woła, że zaraz wszystko wyjaśni…
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322491-zanim-wroci-tusk-przy-takiej-opozycji-jego-bialy-kon-bedzie-juz-tylko-konikiem-na-biegunach
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.