Włodzimierz Radwaniecki, szef Straży KOD Pomorskie stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską, że rozczarował się swoim liderem. Podkreśla, że wraz z innymi działaczami KOD-u odczuwa przygnębienie, bo kiedy oni „pracowali dla idei, Kijowski pobierał za działalność gratyfikacje”.
Jego wina jest niepodważalna. Ale to my sami pozwoliliśmy mu się omamić. To my „wybraliśmy” na naszego lidera nikogo. I to członkowie KOD bałwochwalczo śpiewali „przez miasta i wioski prowadź nas Kijowski”. Chcąc bronić demokracji pozwoliliśmy na rozwinięcie w naszym własnym środowisku kultu jednostki godnego PiS czy Radia Maryja
—powiedział działacz KOD.
Radwaniecki dodał, że same zbiórki do puszek przez KOD „też nie są do końca transparentne”.
Niektórzy byli członkowie twierdzą, że w ten sposób rozliczano zewnętrzne donacje od innych podmiotów, ale nie chcę spekulować ponieważ osobiście nie posiadam wiedzy na ten temat. W tym czasie, tj. na przełomie listopada i grudnia 2016 r. rozpoczął się również konflikt między Mateuszem a zarządem, który po prostu odmówił zapłaty za fakturę, dotyczącą niewykonanych czynności
—mówił Radwaniecki.
Odnośnie „opieki informatycznej” nad serwisem KOD-u? stwierdził on, że takowa była, że wykonywali ją bezpłatnie wolontariusze.
Kijowski sam się kiedyś wygadał na wewnętrznej grupie na Facebooku odpowiadając na moje zarzuty, że kiepski z niego informatyk, jeśli pozwala na takie włamania na nasze strony. Wie pan co odpisał? „Nikt nigdy nie zhakował konta - to była mistyfikacja”. Mam to czarno na białym. Skąd zatem niemałe sumy za „migracje danych” i ratowanie kont i strony po atakach hakerów? Może miał nadzieję, że nikt się nie dowie, że za rzekome naprawianie szkód wziął pieniądze. Może właśnie dlatego atak został przedstawiony jako nieprawdziwe rewelacje niechętnych mu mediów.
—poinformował Radwaniecki.
Działacz KOD podkreśla, że Mateusz Kijowski w międzyczasie uwierzył w swoją wielkość, nieomylność i misję dziejową.
Kompletnie zbojkotował zarząd i jego uchwały. Celowo, będąc jedynym upoważnionym, nie zwoływał posiedzeń, czym łamał postanowienia statutu. Łamał je także notorycznie forsując własne pomysły bez konsultacji z zarządem głównym, który zgodnie z naszym statutem, jako jedyny jest upoważniony do reprezentowania stowarzyszenia na zewnątrz
—podniósł Włodzimierz Radwaniecki.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Włodzimierz Radwaniecki, szef Straży KOD Pomorskie stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską, że rozczarował się swoim liderem. Podkreśla, że wraz z innymi działaczami KOD-u odczuwa przygnębienie, bo kiedy oni „pracowali dla idei, Kijowski pobierał za działalność gratyfikacje”.
Jego wina jest niepodważalna. Ale to my sami pozwoliliśmy mu się omamić. To my „wybraliśmy” na naszego lidera nikogo. I to członkowie KOD bałwochwalczo śpiewali „przez miasta i wioski prowadź nas Kijowski”. Chcąc bronić demokracji pozwoliliśmy na rozwinięcie w naszym własnym środowisku kultu jednostki godnego PiS czy Radia Maryja
—powiedział działacz KOD.
Radwaniecki dodał, że same zbiórki do puszek przez KOD „też nie są do końca transparentne”.
Niektórzy byli członkowie twierdzą, że w ten sposób rozliczano zewnętrzne donacje od innych podmiotów, ale nie chcę spekulować ponieważ osobiście nie posiadam wiedzy na ten temat. W tym czasie, tj. na przełomie listopada i grudnia 2016 r. rozpoczął się również konflikt między Mateuszem a zarządem, który po prostu odmówił zapłaty za fakturę, dotyczącą niewykonanych czynności
—mówił Radwaniecki.
Odnośnie „opieki informatycznej” nad serwisem KOD-u? stwierdził on, że takowa była, że wykonywali ją bezpłatnie wolontariusze.
Kijowski sam się kiedyś wygadał na wewnętrznej grupie na Facebooku odpowiadając na moje zarzuty, że kiepski z niego informatyk, jeśli pozwala na takie włamania na nasze strony. Wie pan co odpisał? „Nikt nigdy nie zhakował konta - to była mistyfikacja”. Mam to czarno na białym. Skąd zatem niemałe sumy za „migracje danych” i ratowanie kont i strony po atakach hakerów? Może miał nadzieję, że nikt się nie dowie, że za rzekome naprawianie szkód wziął pieniądze. Może właśnie dlatego atak został przedstawiony jako nieprawdziwe rewelacje niechętnych mu mediów.
—poinformował Radwaniecki.
Działacz KOD podkreśla, że Mateusz Kijowski w międzyczasie uwierzył w swoją wielkość, nieomylność i misję dziejową.
Kompletnie zbojkotował zarząd i jego uchwały. Celowo, będąc jedynym upoważnionym, nie zwoływał posiedzeń, czym łamał postanowienia statutu. Łamał je także notorycznie forsując własne pomysły bez konsultacji z zarządem głównym, który zgodnie z naszym statutem, jako jedyny jest upoważniony do reprezentowania stowarzyszenia na zewnątrz
—podniósł Włodzimierz Radwaniecki.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322386-dzialacz-kod-u-czuje-sie-oszukany-przez-kijowskiego-to-my-wybralismy-na-naszego-lidera-nikogo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.