Portugalska wyprawa Ryszarda Petru z Joanną Schmidt i problemy Mateusza Kijowskiego z rozliczeniem pieniędzy Komitetu Obrony Demokracji to ostateczne potwierdzenia tezy, jak bardzo źle zainwestował obóz III RP. Zainwestowano wielkie pieniądze, wielu ludzi, media, energia, czas…
Pisał o tym nieco Jacek Karnowski.
Inwestycja pod hasłem Ryszard Petru miała być pomysłem na nową, lepszą wersją Platformy. Rzekomo nowoczesna twarz (choć przecież ograna już przy Leszku Balcerowiczu czy kampanijnym wsparciu dla Bronisława Komorowskiego) nie była - w teorii - złym planem. „Zmieniamy szyld i jedziemy dalej” - piłkarscy kibice z pewnością kojarzą to hasło. Tak też miało być z Petru.
Ale z… piasku bicza nie ukręcisz. Kolejne wpadki językowe lidera (brzmi to coraz zabawniej) Nowoczesnej można było jakoś tłumaczyć, zamieniać to wszystko w żart. Brak wyczucia politycznego również. Na dłuższą metę jednak tak się nie da. Kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie powiedzieć bez wybuchu śmiechu, że Ryszard Petru powinien zostać premierem Polski? Jak facet, który zostawia protestujących kolegów, rodzinę, wszystkie swoje najpilniejsze sprawy i leci bawić się na Sylwestra z partyjną przyjaciółką, miałby być odnową polskiej polityki? Jak mógł nie przewidzieć tak prostego faktu, że ktoś mógłby mu zrobić zdjęcie? Jak komuś takiemu zaufać, nawet będąc wielkim przeciwnikiem PiS?
Mateusz Kijowski z kolei miał być lepszą wersją Pawła Kukiza. Trybun ludowy z kucykiem na motocyklu w teorii miał dość proste zadanie: za pieniądze członków KOD (i partii politycznych, pamiętają może państwo manifestację organizowaną za złotówki Platformy?) skutecznie utrzymywać atmosferę „oddolnego” protestu. Marsze, pikiety, płomienne przemówienia.
Nie wyszło. Spadła frekwencja wszystkich tych demonstracji, opadły emocje społeczne, skończyło się paliwo wokół Trybunału Konstytucyjnego. Sam Kijowski okazał się działaczem o charyzmie na poziomie szwagra po zakrapianej imprezie, a KOD to sztuczna organizacja. Afera fakturowa to gwóźdź do trumny tego projektu. Projekt pewnie będzie ciągnięty dalej, może nawet przez samego Kijowskiego, ale znów, jak przy Petru - kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie powiedzieć bez wybuchu śmiechu, że Mateusz Kijowski powinien zostać premierem Polski?
Nie ta liga, nie te umiejętności.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Portugalska wyprawa Ryszarda Petru z Joanną Schmidt i problemy Mateusza Kijowskiego z rozliczeniem pieniędzy Komitetu Obrony Demokracji to ostateczne potwierdzenia tezy, jak bardzo źle zainwestował obóz III RP. Zainwestowano wielkie pieniądze, wielu ludzi, media, energia, czas…
Pisał o tym nieco Jacek Karnowski.
Inwestycja pod hasłem Ryszard Petru miała być pomysłem na nową, lepszą wersją Platformy. Rzekomo nowoczesna twarz (choć przecież ograna już przy Leszku Balcerowiczu czy kampanijnym wsparciu dla Bronisława Komorowskiego) nie była - w teorii - złym planem. „Zmieniamy szyld i jedziemy dalej” - piłkarscy kibice z pewnością kojarzą to hasło. Tak też miało być z Petru.
Ale z… piasku bicza nie ukręcisz. Kolejne wpadki językowe lidera (brzmi to coraz zabawniej) Nowoczesnej można było jakoś tłumaczyć, zamieniać to wszystko w żart. Brak wyczucia politycznego również. Na dłuższą metę jednak tak się nie da. Kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie powiedzieć bez wybuchu śmiechu, że Ryszard Petru powinien zostać premierem Polski? Jak facet, który zostawia protestujących kolegów, rodzinę, wszystkie swoje najpilniejsze sprawy i leci bawić się na Sylwestra z partyjną przyjaciółką, miałby być odnową polskiej polityki? Jak mógł nie przewidzieć tak prostego faktu, że ktoś mógłby mu zrobić zdjęcie? Jak komuś takiemu zaufać, nawet będąc wielkim przeciwnikiem PiS?
Mateusz Kijowski z kolei miał być lepszą wersją Pawła Kukiza. Trybun ludowy z kucykiem na motocyklu w teorii miał dość proste zadanie: za pieniądze członków KOD (i partii politycznych, pamiętają może państwo manifestację organizowaną za złotówki Platformy?) skutecznie utrzymywać atmosferę „oddolnego” protestu. Marsze, pikiety, płomienne przemówienia.
Nie wyszło. Spadła frekwencja wszystkich tych demonstracji, opadły emocje społeczne, skończyło się paliwo wokół Trybunału Konstytucyjnego. Sam Kijowski okazał się działaczem o charyzmie na poziomie szwagra po zakrapianej imprezie, a KOD to sztuczna organizacja. Afera fakturowa to gwóźdź do trumny tego projektu. Projekt pewnie będzie ciągnięty dalej, może nawet przez samego Kijowskiego, ale znów, jak przy Petru - kto przy zdrowych zmysłach byłby w stanie powiedzieć bez wybuchu śmiechu, że Mateusz Kijowski powinien zostać premierem Polski?
Nie ta liga, nie te umiejętności.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/322146-krucha-potega-obozu-iii-rp-inwestycje-w-projekty-pt-petru-i-kijowski-przyniosly-same-straty-kto-nastepny-tusk-centroprawica