Co najmniej od końca września istniał plan zorganizowania jakiejś formy blokady Sejmu pod koniec roku, a najlepiej w okolicy Bożego Narodzenia.
Nikt poważny nie odważyłby się twierdzić, że I wojna światowa nie wybuchłaby, gdyby 28 czerwca 1914 r. Gavrilo Princip nie zastrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Podobnie jak wybuch II wojny światowej nie był spowodowany akcją dywersyjną hitlerowców na niemiecką radiostację w Gliwicach. Konkretne preteksty nie są istotne, gdyż jeśli jedne nie spełniają swojej funkcji, pojawiają się następne. I tak aż do skutku. Można w nieskończoność pisać i mówić o niezręcznościach marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, lecz to nie one zdecydowały o okupacji Sejmu i zadymach pod parlamentem. Plan rozszerzającej się rewolty jest realizowany od ponad roku, a od kilku miesięcy gorączkowo poszukiwano pretekstów do objęcia nim kolejnych obszarów. Zręczność czy niezręczność marszałka Kuchcińskiego nie ma tu nic do rzeczy, gdyż padły dziesiątki deklaracji o chęci i pilnej potrzebie zaostrzenia oraz rozszerzenia kryzysu wszelkimi możliwymi środkami. Tworzenie różnych ciągów przyczynowo-skutkowych jest w tym kontekście najczystszą dziecinadą. Przekonanie, że gdyby nie marszałek Kuchciński, to nic by się nie stało, ma mniej więcej taką wartość jak związek tego, co się działo z tym, co i czym było napisane na kartce ustawianej 16 grudnia 2016 r. na sejmowej mównicy. Są bzdury, którymi poważni ludzie nie powinni się zajmować.
To, że ktoś do znudzenia posługuje się argumentacją powołującą się na konkretny pretekst jako jedyną przyczynę, ma tylko tę wartość, że korzysta się z jakiejś formy uzasadnienia, bo jakaś jest potrzebna. Teza o wykluczeniu przez Marka Kuchcińskiego posła PO Michała Szczerby jest łatwiejsza do przyjęcia niż taka, gdzie powoływano by się na kolor garnituru marszałka Sejmu. Ale tylko tyle. Reszta to demagogia lub dialektyka. Co najmniej od końca września istniał plan zorganizowania jakiejś formy blokady Sejmu pod koniec roku, a najlepiej w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Przecież nieprzypadkowo właśnie przed tym przestrzegał posłów PiS prezes Jarosław Kaczyński 23 i 24 września 2016 r. w Jachrance. Zresztą podczas narady klubu PiS w tejże Jachrance 15 stycznia 2016 r. bez trudu wskazano, że wiosną tego roku będą próby organizowania dużych manifestacji ulicznych, co się stało, i że będą one przybierać formę rokoszu. Te rzeczy były zapowiadane i przygotowywane, a konkretny pretekst nie miał większego znaczenia. Chyba że takie, iż jakiś musiał być. Rokosz czy też rewolta są na chłodno zaplanowaną strategią walki z rządem PiS, przez co nie zależą od jakichś przypadkowych zdarzeń. Takie zdarzenia są po prostu ex post wkomponowywane w tę strategię, żeby tworzyć jakieś w miarę wiarygodne ciągi przyczynowo-skutkowe.
Gdyby było inaczej, trzeba by uznać liderów opozycji i tych, którzy z zewnątrz mają na nich duży wpływ za ignorantów, kompletne niezguły czy ludzi na tyle niezbornych umysłowo, że zaprzeczających własnym planom i strategiom. Nawet tak nieudolnie działające ugrupowania jak PO, Nowoczesna czy KOD nie są na tyle beznadziejne, żeby nie wiedzieć, czego chcą. Ich liderzy jasno i wielokrotnie powiedzieli oraz napisali, czego chcą i jakimi środkami zamierzają to osiągnąć. Nie ma zatem powodu, żeby traktować ich jak kompletnych głupców, ex post wymyślających jakieś błahe uzasadnienia dla czegoś, co od miesięcy było jądrem ich strategii. Z tego punktu widzenia blokada Sejmu i zadymy wokół niego były oczywistym i kluczowym elementem tej strategii. I z tego punktu widzenia nie powinno się aż tak bardzo obrażać kwalifikacji umysłowych Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru i Mateusza Kijowskiego. Oni mają swoje wady, ale nie takie elementarne.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Co najmniej od końca września istniał plan zorganizowania jakiejś formy blokady Sejmu pod koniec roku, a najlepiej w okolicy Bożego Narodzenia.
Nikt poważny nie odważyłby się twierdzić, że I wojna światowa nie wybuchłaby, gdyby 28 czerwca 1914 r. Gavrilo Princip nie zastrzelił arcyksięcia Franciszka Ferdynanda. Podobnie jak wybuch II wojny światowej nie był spowodowany akcją dywersyjną hitlerowców na niemiecką radiostację w Gliwicach. Konkretne preteksty nie są istotne, gdyż jeśli jedne nie spełniają swojej funkcji, pojawiają się następne. I tak aż do skutku. Można w nieskończoność pisać i mówić o niezręcznościach marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, lecz to nie one zdecydowały o okupacji Sejmu i zadymach pod parlamentem. Plan rozszerzającej się rewolty jest realizowany od ponad roku, a od kilku miesięcy gorączkowo poszukiwano pretekstów do objęcia nim kolejnych obszarów. Zręczność czy niezręczność marszałka Kuchcińskiego nie ma tu nic do rzeczy, gdyż padły dziesiątki deklaracji o chęci i pilnej potrzebie zaostrzenia oraz rozszerzenia kryzysu wszelkimi możliwymi środkami. Tworzenie różnych ciągów przyczynowo-skutkowych jest w tym kontekście najczystszą dziecinadą. Przekonanie, że gdyby nie marszałek Kuchciński, to nic by się nie stało, ma mniej więcej taką wartość jak związek tego, co się działo z tym, co i czym było napisane na kartce ustawianej 16 grudnia 2016 r. na sejmowej mównicy. Są bzdury, którymi poważni ludzie nie powinni się zajmować.
To, że ktoś do znudzenia posługuje się argumentacją powołującą się na konkretny pretekst jako jedyną przyczynę, ma tylko tę wartość, że korzysta się z jakiejś formy uzasadnienia, bo jakaś jest potrzebna. Teza o wykluczeniu przez Marka Kuchcińskiego posła PO Michała Szczerby jest łatwiejsza do przyjęcia niż taka, gdzie powoływano by się na kolor garnituru marszałka Sejmu. Ale tylko tyle. Reszta to demagogia lub dialektyka. Co najmniej od końca września istniał plan zorganizowania jakiejś formy blokady Sejmu pod koniec roku, a najlepiej w okolicy świąt Bożego Narodzenia. Przecież nieprzypadkowo właśnie przed tym przestrzegał posłów PiS prezes Jarosław Kaczyński 23 i 24 września 2016 r. w Jachrance. Zresztą podczas narady klubu PiS w tejże Jachrance 15 stycznia 2016 r. bez trudu wskazano, że wiosną tego roku będą próby organizowania dużych manifestacji ulicznych, co się stało, i że będą one przybierać formę rokoszu. Te rzeczy były zapowiadane i przygotowywane, a konkretny pretekst nie miał większego znaczenia. Chyba że takie, iż jakiś musiał być. Rokosz czy też rewolta są na chłodno zaplanowaną strategią walki z rządem PiS, przez co nie zależą od jakichś przypadkowych zdarzeń. Takie zdarzenia są po prostu ex post wkomponowywane w tę strategię, żeby tworzyć jakieś w miarę wiarygodne ciągi przyczynowo-skutkowe.
Gdyby było inaczej, trzeba by uznać liderów opozycji i tych, którzy z zewnątrz mają na nich duży wpływ za ignorantów, kompletne niezguły czy ludzi na tyle niezbornych umysłowo, że zaprzeczających własnym planom i strategiom. Nawet tak nieudolnie działające ugrupowania jak PO, Nowoczesna czy KOD nie są na tyle beznadziejne, żeby nie wiedzieć, czego chcą. Ich liderzy jasno i wielokrotnie powiedzieli oraz napisali, czego chcą i jakimi środkami zamierzają to osiągnąć. Nie ma zatem powodu, żeby traktować ich jak kompletnych głupców, ex post wymyślających jakieś błahe uzasadnienia dla czegoś, co od miesięcy było jądrem ich strategii. Z tego punktu widzenia blokada Sejmu i zadymy wokół niego były oczywistym i kluczowym elementem tej strategii. I z tego punktu widzenia nie powinno się aż tak bardzo obrażać kwalifikacji umysłowych Grzegorza Schetyny, Ryszarda Petru i Mateusza Kijowskiego. Oni mają swoje wady, ale nie takie elementarne.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/321639-chodzi-o-zgode-na-skolonizowanie-pokaznej-czesci-polskiego-pkb-a-nie-koszalki-opalki-w-sejmie?strona=1