To za kadencji ministra Klicha nie dochodziło do praktycznie żadnych przetargów, a jeżeli już to trwały one miesiącami. Utarło się nawet powiedzenie „polski przetarg”, który oznaczał przeciągające się wielomiesięczne negocjację
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Jan Wiśniewski, historyk, ekspert ds. stosunków międzynarodowych, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, koordynator Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej.
wPolityce.pl: Mija pełen rok, kiedy zwierzchnictwo nad MON objęło nowe kierownictwo. W jakim stanie pozostawiono polską armię Antoniemu Macierewiczowi?
Dr Jan Wiśniewski: Polska armia najwięcej wycierpiała, kiedy szefem MON, był jeden z najmniej kompetentnych ministrów po 1990 roku Bogdan Klich. Przypomnę, że to za jego kadencji ministerstwo obrony narodowej jako jedyne w Europie, czuwało nijako nad rezerwą budżetową państwa. Pomimo licznych zapowiedzi o inwestycjach w armię, budżet nigdy nie był wykorzystywany i wracał do rezerwy budżetowej Skarbu Państwa. To za kadencji Klicha nie dochodziło do praktycznie żadnych przetargów, a jeżeli już to trwały one miesiącami. Utarło się nawet powiedzenie „polski przetarg”, który oznaczał przeciągające się wielomiesięczne negocjację.
Okres rządów PO-PSL dla polskiej armii, był okresem działań ekspedycyjnych, które polegały na wysyłaniu polskich żołnierzy m.in. do Afganistanu i Iraku. Pozytywnym aspektem było z pewnością zdobycie doświadczenia przez oficerów i żołnierzy, którzy sprawdzili się w zagranicznych misjach. Z drugiej strony na wysyłane kontyngenty przeznaczane były bardzo duże pieniądze. Możliwości MON koncentrowały się na działaniach ekspedycyjnych, przez co armia została zaniedbana. Bardziej zwrócono uwagę na siły specjalne, które stanowiły naszą wizytówkę.
Pamiętamy komisję sejmową, na której minister Macierewicz i minister Kownacki przedstawili osiem lat patologii w polskiej zbrojeniówce…
Zdecydowana większość programów miała za zadanie jedynie generowanie kosztów. Doskonałym przykładem jest kupno okrętów w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, która jest w likwidacji. Wydaliśmy gigantyczne pieniądze na budowę jednej Korwety, gdy tymczasem na Zachodzie, byśmy kupili takie trzy. Statku nie mamy do dziś. Chcąc utrzymać stocznię, płacono dla niej pieniądze za to, czego właściwie nie zrobiła. Proszę sobie wyobrazić, że na projekt „Gawron” wydaliśmy miliard złotych. Pieniądze te poszły na okręt, który budowany jest od 2001 roku, czyli piętnaście lat, gdy powinien być zbudowany w przeciągu 4-5 lat. Na początku miała to być bardzo dobrze uzbrojona Korweta. Zamierzono wyprodukować sześć-siedem jednostek, które miały wspomóc Polską Marynarkę Wojenną. W 2011 roku sąd ogłosił upadłość stoczni w Gdyni, ale okręt jest wciąż w budowie. Planuje się, że okręt zostanie oddany do użytku w 2017 roku, ale nie będzie to Korweta i nie będzie tak dobrze uzbrojona. Decyzję w tej sprawie podjął jeszcze rząd Tuska, a należy pamiętać, że Polska Marynarka Wojenna nie należy do najnowszych. Jednym z naszych najnowszych okrętów bojowych pozostaje łódź podwodna ORP „Orzeł” z 1987 roku. Przez kilkanaście lat nie wprowadzono żadnego projektu zbrojeniowego dla sił morskich, to wielkie zaniedbanie. Program „Orka” dotyczący okrętów podwodnych trwa od początku XXI wieku, ale nie przyniósł jeszcze żadnych rezultatów. Wszystko odbywa się na poziomie studiów i analiz, na co idą olbrzymie pieniądze. Bez wyraźnych rezultatów pozostaje także program „Miecznik”, który rozpoczął się w 2008 roku.
Nowe kierownictwo zmieniło standardy?
Tak, teraz widać, że są konkrety. Podjęto decyzje o nowych przetargach, w kwietniu tego roku zakupiono moździerze samobieżne „Rak”, drugim kontraktem był zakup 96 „Krabów”. Wspomnę tylko, że ten zakup również długo czekał na realizację. Podczas testów okazało się, że podwozie „Kraba” ma mikropęknięcia i nie nadawało się do służby. Rozwój naszego przemysłu został wstrzymany. Mieliśmy z tego powodu liczny odpływ fachowców do innych gałęzi przemysłu lub za granicę. Trzeci kontrakt, dotyczył zakupu rakiet „JASSM-ER” za kwotę 940 mln zł.
Media informowały ostatnio o odejściach z polskiej armii. Z dowództwa zrezygnowali doświadczeni generałowie. Jest się czym niepokoić?
W 2014 roku została przeprowadzona reforma w strukturze dowodzenia, którą firmował były prezydent Bronisław Komorowski i oraz były szef BBN gen. Stanisław Koziej. W wyniku tej reformy, armia została podzielona na trzy części: Sztab Generalny, Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Dziś wiadomo już, że ta zmiana nie przyniosła pożądanych rezultatów i jest wycofywana. Ostatnie ćwiczenia w listopadzie pokazały, że jest duży rozdźwięk kompetencyjny pomiędzy tymi ośrodkami. Zmiany, które są obecnie szykowane mają zwiększyć uprawnienia szefa Sztabu Generalnego, który będzie pełnił funkcję osoby, która będzie kierować w pełni kwestiami wojskowymi. Obecnie jest to na tyle rozdrobnione, że wprowadza niepotrzebny chaos.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To za kadencji ministra Klicha nie dochodziło do praktycznie żadnych przetargów, a jeżeli już to trwały one miesiącami. Utarło się nawet powiedzenie „polski przetarg”, który oznaczał przeciągające się wielomiesięczne negocjację
—mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl dr Jan Wiśniewski, historyk, ekspert ds. stosunków międzynarodowych, wykładowca Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, koordynator Regionalnego Ośrodka Debaty Międzynarodowej.
wPolityce.pl: Mija pełen rok, kiedy zwierzchnictwo nad MON objęło nowe kierownictwo. W jakim stanie pozostawiono polską armię Antoniemu Macierewiczowi?
Dr Jan Wiśniewski: Polska armia najwięcej wycierpiała, kiedy szefem MON, był jeden z najmniej kompetentnych ministrów po 1990 roku Bogdan Klich. Przypomnę, że to za jego kadencji ministerstwo obrony narodowej jako jedyne w Europie, czuwało nijako nad rezerwą budżetową państwa. Pomimo licznych zapowiedzi o inwestycjach w armię, budżet nigdy nie był wykorzystywany i wracał do rezerwy budżetowej Skarbu Państwa. To za kadencji Klicha nie dochodziło do praktycznie żadnych przetargów, a jeżeli już to trwały one miesiącami. Utarło się nawet powiedzenie „polski przetarg”, który oznaczał przeciągające się wielomiesięczne negocjację.
Okres rządów PO-PSL dla polskiej armii, był okresem działań ekspedycyjnych, które polegały na wysyłaniu polskich żołnierzy m.in. do Afganistanu i Iraku. Pozytywnym aspektem było z pewnością zdobycie doświadczenia przez oficerów i żołnierzy, którzy sprawdzili się w zagranicznych misjach. Z drugiej strony na wysyłane kontyngenty przeznaczane były bardzo duże pieniądze. Możliwości MON koncentrowały się na działaniach ekspedycyjnych, przez co armia została zaniedbana. Bardziej zwrócono uwagę na siły specjalne, które stanowiły naszą wizytówkę.
Pamiętamy komisję sejmową, na której minister Macierewicz i minister Kownacki przedstawili osiem lat patologii w polskiej zbrojeniówce…
Zdecydowana większość programów miała za zadanie jedynie generowanie kosztów. Doskonałym przykładem jest kupno okrętów w Stoczni Marynarki Wojennej w Gdyni, która jest w likwidacji. Wydaliśmy gigantyczne pieniądze na budowę jednej Korwety, gdy tymczasem na Zachodzie, byśmy kupili takie trzy. Statku nie mamy do dziś. Chcąc utrzymać stocznię, płacono dla niej pieniądze za to, czego właściwie nie zrobiła. Proszę sobie wyobrazić, że na projekt „Gawron” wydaliśmy miliard złotych. Pieniądze te poszły na okręt, który budowany jest od 2001 roku, czyli piętnaście lat, gdy powinien być zbudowany w przeciągu 4-5 lat. Na początku miała to być bardzo dobrze uzbrojona Korweta. Zamierzono wyprodukować sześć-siedem jednostek, które miały wspomóc Polską Marynarkę Wojenną. W 2011 roku sąd ogłosił upadłość stoczni w Gdyni, ale okręt jest wciąż w budowie. Planuje się, że okręt zostanie oddany do użytku w 2017 roku, ale nie będzie to Korweta i nie będzie tak dobrze uzbrojona. Decyzję w tej sprawie podjął jeszcze rząd Tuska, a należy pamiętać, że Polska Marynarka Wojenna nie należy do najnowszych. Jednym z naszych najnowszych okrętów bojowych pozostaje łódź podwodna ORP „Orzeł” z 1987 roku. Przez kilkanaście lat nie wprowadzono żadnego projektu zbrojeniowego dla sił morskich, to wielkie zaniedbanie. Program „Orka” dotyczący okrętów podwodnych trwa od początku XXI wieku, ale nie przyniósł jeszcze żadnych rezultatów. Wszystko odbywa się na poziomie studiów i analiz, na co idą olbrzymie pieniądze. Bez wyraźnych rezultatów pozostaje także program „Miecznik”, który rozpoczął się w 2008 roku.
Nowe kierownictwo zmieniło standardy?
Tak, teraz widać, że są konkrety. Podjęto decyzje o nowych przetargach, w kwietniu tego roku zakupiono moździerze samobieżne „Rak”, drugim kontraktem był zakup 96 „Krabów”. Wspomnę tylko, że ten zakup również długo czekał na realizację. Podczas testów okazało się, że podwozie „Kraba” ma mikropęknięcia i nie nadawało się do służby. Rozwój naszego przemysłu został wstrzymany. Mieliśmy z tego powodu liczny odpływ fachowców do innych gałęzi przemysłu lub za granicę. Trzeci kontrakt, dotyczył zakupu rakiet „JASSM-ER” za kwotę 940 mln zł.
Media informowały ostatnio o odejściach z polskiej armii. Z dowództwa zrezygnowali doświadczeni generałowie. Jest się czym niepokoić?
W 2014 roku została przeprowadzona reforma w strukturze dowodzenia, którą firmował były prezydent Bronisław Komorowski i oraz były szef BBN gen. Stanisław Koziej. W wyniku tej reformy, armia została podzielona na trzy części: Sztab Generalny, Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych i Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. Dziś wiadomo już, że ta zmiana nie przyniosła pożądanych rezultatów i jest wycofywana. Ostatnie ćwiczenia w listopadzie pokazały, że jest duży rozdźwięk kompetencyjny pomiędzy tymi ośrodkami. Zmiany, które są obecnie szykowane mają zwiększyć uprawnienia szefa Sztabu Generalnego, który będzie pełnił funkcję osoby, która będzie kierować w pełni kwestiami wojskowymi. Obecnie jest to na tyle rozdrobnione, że wprowadza niepotrzebny chaos.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320929-nasz-wywiad-dr-jan-wisniewski-o-dymisjach-w-mon-nie-ma-zadnego-trzesienia-ziemi-to-tarcia-na-szczycie-przed-reforma-struktur?strona=1