Kolejny polityczny rok dobiega końca. I choć dynamika zdarzeń jest taka, że końcówka tego roku w polskiej polityce upływa pod znakiem kryzysu politycznego i ostrych, radykalnych protestów opozycji, to wydaje się, że można pokusić się o pierwsze podsumowania.
Poniżej mocno subiektywne plusy i minusy dla kilkorga polskich polityków - właśnie za rok 2016. Czasem to oceny (a zwłaszcza ich uzasadnienie) nie do końca oczywiste, zapewne i kontrowersyjne, ale zachęcam, by spojrzeć na nie z pewnym dystansem.
PLUSY:
Premier Beata Szydło - za odnalezienie się w specyficznym układzie władzy, jaki mamy od listopada 2015 roku. Szefowej rządu wieszczono powtórkę scenariusza z Kazimierza Marcinkiewicza, szybkie wypalenie się i odejście po kilku miesiącach - stało się inaczej. Szydło była (i jest) twarzą wielkich społecznych programów PiS, potrafi łagodzić nastroje opinii publicznej, a przy tym nie odcinać się od, delikatnie mówiąc, wyrazistego kursu przyjętego przez Prawo i Sprawiedliwość.
Ten rok był dla niej wielkim sprawdzianem, który zdała - może nie na piątkę, ale jednak całkiem nieźle. Całkiem dobrze balansowała między lojalnością wobec Jarosława Kaczyńskiego a społecznymi oczekiwaniami wprowadzenia do polityki nieco więcej spokoju. Oczywiście, nie jest to polityk doskonały. Mierzi to, że od kilku miesięcy wygłasza to samo przemówienie (w kilku różnych wariantach), że jest zbyt często miałka i nie ma politycznego pazura. Z drugiej strony - to, co w oczach komentatorów jest wadą, wyborcy mogą odbierać za zaletę.
Paweł Kukiz - a tak naprawdę nie tyle on sam, co cały klub Kukiz‘15. Wydaje się, że to jedni z naprawdę niewielu przedstawicieli opozycji, którzy nie stracili kontaktu z rzeczywistością. Politycy K‘15 wytykali rządzącym arogancję, butę i chaos, ale głównie tam, gdzie naprawdę sobie na to zasłużyli. Gdy było trzeba, zmiany wprowadzane przez PiS wspierali. Rzucone przez Kukiza hasło „Koryto +” (gdy pojawił się pomysł na podwyżki dla parlamentarzystów i członków ekipy rządowej) skutecznie wpłynęło na rzeczywistość. Tacy posłowie jak Tyszka, Liroy-Marzec czy Jaskóła zgłaszali niezłe postulaty, pomysły, poprawki do ustaw.
Gdyby nie nieco zbyt radosny charakter całej formuły K‘15 (swoboda językowa i strukturalna, ostre i przesadne porównania, wracający jak bumerang postulat JOW-ów), to formacja ta mogłaby być w sondażach wyżej niż jest. Choć z drugiej strony utrzymanie poparcia na poziomie 7-10 procent, gdy dostaje się po głowie od obu stron (z różną intensywnością), można uznać za pewien sukces.
Paweł Szefernaker - dość nieoczywisty wybór, ale upieram się, że trafny. 29-letni (!) poseł jest sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera, bliskim współpracownikiem Szydło, a od listopada także szefem okręgu koszalińskiego PiS.
Szefernaker to dobry przykład na to, że pokora i praca na zapleczu, bez prostego (a często prostackiego) medialnego ciągu na bramkę, mogą przynosić rezultaty; nawet w PiS, nawet w młodym wieku. Po sukcesie internetowej kampanii Andrzeja Dudy (a potem całego PiS), Szefernaker mógł szybko odciąć kupony w postaci prestiżowego, ale niewiele znaczącego stanowiska. Wybrał inaczej, co zaczyna procentować: rosnącym znaczeniem, kolejnymi zbieranymi doświadczeniami. Jeśli tylko nie uderzy mu woda sodowa i poprawi nieco irytujący sposób prowadzenia polemik w programach telewizyjnych - polityczna ścieżka prawdziwej kariery stoi otworem.
O pozytywnej działalności Małgorzaty Wassermann pisałem już jakiś czas temu.
Prawie plusy:
Władysław Kosiniak-Kamysz - szef Polskiego Stronnictwa Ludowego odnowił swój mandat w kierowaniu partią i… wydaje się, że znalazł dla PSL pewną niszę. Kosiniak wraz z ekipą ludowców wzięli nauczkę z poprzedniego roku (udział w marszach KOD, stopienie się z ludźmi PO i N) i od dobrych kilku tygodni obrali inny kurs. Ludowcy są krytyczni wobec PiS, ale i wobec opozycji totalnej - świadomi gigantycznego wpływu 500+ na swoich wyborców nie odcinają się jednoznacznie od działań rządu, choć potrafią i ostro się odciąć.
Jak pisał prof. Antoni Dudek:
Jeśli Kosiniakowi uda się utrzymać PSL między PiS-em i anty-PiS-em, o czym wyraźnie powiedział na dzisiejszym kongresie, a równocześnie przekonać do siebie i swojej partii 6-7 proc. wyborców, to może się stać w przyszłości człowiekiem, bez którego nie da się w kolejnym Sejmie powołać większościowego rządu.
PSL z wyrokiem śmierci. Ale historia uczy, że tego rodzaju wyroki nie zawsze kończyły się egzekucją
Od siebie dodałbym tylko jeszcze coraz głośniejsze plotki o pewnych rozmowach między przedstawicielami PiS i PSL. Cel? Koalicja w sejmikach wojewódzkich po wyborach samorządowych. Jedni i drudzy wiedzą, że dzisiejszy stan posiadania ulegnie zmianie - jedni i drudzy wiedzą też, że bez ich polityków zbudowanie większości w wielu województwach nie będzie możliwe.
Ryszard Petru - dla wielu to zapewne zaskoczenie, że umieszczam go w „pozytywnej” części zestawienia, ale jeśli spojrzymy na jego działalność bez emocji, to po pierwszym roku Nowoczesnej w parlamencie może być zadowolony. Petru i jego ludzie przejęli naprawdę pokaźną część elektoratu Platformy (często za… pieniądze PO, jak podczas marszu KOD), zdobyli przychylność (często kosztem Platformy) mediów i salonu III RP, wreszcie - często byli najbardziej widocznymi (choć i krzykliwymi) przedstawicielami opozycji.
Poważną skazą na jego dotychczasowej działalości pozostaje utrata subwencji, co może odbić się poważnie na kondycji lokalnych struktur Nowoczesnej i wyniku w wyborach samorządowych. Błogosławieństwem i przekleństwem pozostaje medialność - partia Petru stała się, jak mówi Grzegorz Schetyna, partią kanapową, telewizyjną. Tak można urwać, skokowo, 10-15 proc. poparcia, ale władzę przejmuje się inaczej. O lapsusach i historycznej wiedzy pana Petru przez litość nie będę wspominał.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kolejny polityczny rok dobiega końca. I choć dynamika zdarzeń jest taka, że końcówka tego roku w polskiej polityce upływa pod znakiem kryzysu politycznego i ostrych, radykalnych protestów opozycji, to wydaje się, że można pokusić się o pierwsze podsumowania.
Poniżej mocno subiektywne plusy i minusy dla kilkorga polskich polityków - właśnie za rok 2016. Czasem to oceny (a zwłaszcza ich uzasadnienie) nie do końca oczywiste, zapewne i kontrowersyjne, ale zachęcam, by spojrzeć na nie z pewnym dystansem.
PLUSY:
Premier Beata Szydło - za odnalezienie się w specyficznym układzie władzy, jaki mamy od listopada 2015 roku. Szefowej rządu wieszczono powtórkę scenariusza z Kazimierza Marcinkiewicza, szybkie wypalenie się i odejście po kilku miesiącach - stało się inaczej. Szydło była (i jest) twarzą wielkich społecznych programów PiS, potrafi łagodzić nastroje opinii publicznej, a przy tym nie odcinać się od, delikatnie mówiąc, wyrazistego kursu przyjętego przez Prawo i Sprawiedliwość.
Ten rok był dla niej wielkim sprawdzianem, który zdała - może nie na piątkę, ale jednak całkiem nieźle. Całkiem dobrze balansowała między lojalnością wobec Jarosława Kaczyńskiego a społecznymi oczekiwaniami wprowadzenia do polityki nieco więcej spokoju. Oczywiście, nie jest to polityk doskonały. Mierzi to, że od kilku miesięcy wygłasza to samo przemówienie (w kilku różnych wariantach), że jest zbyt często miałka i nie ma politycznego pazura. Z drugiej strony - to, co w oczach komentatorów jest wadą, wyborcy mogą odbierać za zaletę.
Paweł Kukiz - a tak naprawdę nie tyle on sam, co cały klub Kukiz‘15. Wydaje się, że to jedni z naprawdę niewielu przedstawicieli opozycji, którzy nie stracili kontaktu z rzeczywistością. Politycy K‘15 wytykali rządzącym arogancję, butę i chaos, ale głównie tam, gdzie naprawdę sobie na to zasłużyli. Gdy było trzeba, zmiany wprowadzane przez PiS wspierali. Rzucone przez Kukiza hasło „Koryto +” (gdy pojawił się pomysł na podwyżki dla parlamentarzystów i członków ekipy rządowej) skutecznie wpłynęło na rzeczywistość. Tacy posłowie jak Tyszka, Liroy-Marzec czy Jaskóła zgłaszali niezłe postulaty, pomysły, poprawki do ustaw.
Gdyby nie nieco zbyt radosny charakter całej formuły K‘15 (swoboda językowa i strukturalna, ostre i przesadne porównania, wracający jak bumerang postulat JOW-ów), to formacja ta mogłaby być w sondażach wyżej niż jest. Choć z drugiej strony utrzymanie poparcia na poziomie 7-10 procent, gdy dostaje się po głowie od obu stron (z różną intensywnością), można uznać za pewien sukces.
Paweł Szefernaker - dość nieoczywisty wybór, ale upieram się, że trafny. 29-letni (!) poseł jest sekretarzem stanu w Kancelarii Premiera, bliskim współpracownikiem Szydło, a od listopada także szefem okręgu koszalińskiego PiS.
Szefernaker to dobry przykład na to, że pokora i praca na zapleczu, bez prostego (a często prostackiego) medialnego ciągu na bramkę, mogą przynosić rezultaty; nawet w PiS, nawet w młodym wieku. Po sukcesie internetowej kampanii Andrzeja Dudy (a potem całego PiS), Szefernaker mógł szybko odciąć kupony w postaci prestiżowego, ale niewiele znaczącego stanowiska. Wybrał inaczej, co zaczyna procentować: rosnącym znaczeniem, kolejnymi zbieranymi doświadczeniami. Jeśli tylko nie uderzy mu woda sodowa i poprawi nieco irytujący sposób prowadzenia polemik w programach telewizyjnych - polityczna ścieżka prawdziwej kariery stoi otworem.
O pozytywnej działalności Małgorzaty Wassermann pisałem już jakiś czas temu.
Prawie plusy:
Władysław Kosiniak-Kamysz - szef Polskiego Stronnictwa Ludowego odnowił swój mandat w kierowaniu partią i… wydaje się, że znalazł dla PSL pewną niszę. Kosiniak wraz z ekipą ludowców wzięli nauczkę z poprzedniego roku (udział w marszach KOD, stopienie się z ludźmi PO i N) i od dobrych kilku tygodni obrali inny kurs. Ludowcy są krytyczni wobec PiS, ale i wobec opozycji totalnej - świadomi gigantycznego wpływu 500+ na swoich wyborców nie odcinają się jednoznacznie od działań rządu, choć potrafią i ostro się odciąć.
Jak pisał prof. Antoni Dudek:
Jeśli Kosiniakowi uda się utrzymać PSL między PiS-em i anty-PiS-em, o czym wyraźnie powiedział na dzisiejszym kongresie, a równocześnie przekonać do siebie i swojej partii 6-7 proc. wyborców, to może się stać w przyszłości człowiekiem, bez którego nie da się w kolejnym Sejmie powołać większościowego rządu.
PSL z wyrokiem śmierci. Ale historia uczy, że tego rodzaju wyroki nie zawsze kończyły się egzekucją
Od siebie dodałbym tylko jeszcze coraz głośniejsze plotki o pewnych rozmowach między przedstawicielami PiS i PSL. Cel? Koalicja w sejmikach wojewódzkich po wyborach samorządowych. Jedni i drudzy wiedzą, że dzisiejszy stan posiadania ulegnie zmianie - jedni i drudzy wiedzą też, że bez ich polityków zbudowanie większości w wielu województwach nie będzie możliwe.
Ryszard Petru - dla wielu to zapewne zaskoczenie, że umieszczam go w „pozytywnej” części zestawienia, ale jeśli spojrzymy na jego działalność bez emocji, to po pierwszym roku Nowoczesnej w parlamencie może być zadowolony. Petru i jego ludzie przejęli naprawdę pokaźną część elektoratu Platformy (często za… pieniądze PO, jak podczas marszu KOD), zdobyli przychylność (często kosztem Platformy) mediów i salonu III RP, wreszcie - często byli najbardziej widocznymi (choć i krzykliwymi) przedstawicielami opozycji.
Poważną skazą na jego dotychczasowej działalości pozostaje utrata subwencji, co może odbić się poważnie na kondycji lokalnych struktur Nowoczesnej i wyniku w wyborach samorządowych. Błogosławieństwem i przekleństwem pozostaje medialność - partia Petru stała się, jak mówi Grzegorz Schetyna, partią kanapową, telewizyjną. Tak można urwać, skokowo, 10-15 proc. poparcia, ale władzę przejmuje się inaczej. O lapsusach i historycznej wiedzy pana Petru przez litość nie będę wspominał.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320900-szydlo-schetyna-kukiz-kuchcinski-ranking-nieoczywistych-plusow-i-minusow-w-polskiej-polityce-ad-2016?strona=1