No tak, ale liderzy opozycji w dalszym ciągu zachęcają do bezpośrednich akcji i do 11 stycznia posłowie mają okupować mównicę sejmową. Nie boi się Pan, że mogą powtórzyć próbę nieudanego puczu, dążąc przy tym do rozlania krwi?
Jak najbardziej boję się o to, ponieważ przekroczono wszelkie granice. Wydaje mi się, że ze względu na ich sposób postrzegania świata, polityki i rzeczywistości ten stan napięcia, który jest, będzie nadal nieunikniony. Musieliby bowiem uznać wynik wyborów i zrozumieć, że nie tylko w sferze ściśle parlamentarnej czy rządowej ich dominacja na taką skalę jest nieuprawniona. Musieliby także uznać, że trzeba wycofać się z układu pookrągłostołowego, który stworzył pewną więź, nazwaną przez prof. Zybertowicza swoistym klientelizmem. Bo sama skala agresji nie dotyczy tylko sfery polityków, lecz również liberalnych mediów, niektórych artystów, itd. Nagle zrozumieli, że ten układ może pęknąć.
A może?
Ostatecznie przełamanie tego układu jest procesem dla Polski niezwykle potrzebnym i korzystnym. Z Polski nie wyjeżdżałaby tak ogromna ilość młodych ludzi, którzy nie mogą w kraju zrobić wielu rzeczy z powodu właśnie tzw. układów i mają poczucie pewnej beznadziei. Tylko wtedy, jeżeli to się przełamie mamy szansę rozwoju i wyzwolenia ogromnej energii Polaków. A, że to wywołuje oburzenie w tym środowisku, to jest oczywiste. Niestety, co niezwykle smutne, oburzenie to idzie na granicy łamania prawa czy wręcz tworzenia procesów rewolucyjnych. Ale z tym należy się zmierzyć w granicach prawa. Jest to rzeczą nieuniknioną, jeżeli chcemy mówić o naprawie Rzeczypospolitej.
Opozycja może wykorzystać do wzniecenia nowych zamieszek jednego czy drugiego Mazgułę licząc na to, że puszczą mu w końcu nerwy?
Jest takie zagrożenie, stąd ogromna odpowiedzialność spoczywa dziś na Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i służbach. Wydaje mi się jednak, że oni będą się starali prowokować, natomiast nie dokonywać wprost jakichś aktów przemocy bezpośredniej, gdyż skompromitowałoby to ich wizerunek. Ta napięta sytuacja będzie utrzymywała się przynajmniej do końca tej kadencji. Dopiero ewentualne wygranie kolejnych wyborów przez prawicę może doprowadzić to środowisko do przekonania, że rzeczy w Polsce zmieniają się na trwale, a nie są tymczasowe. Tutaj ogromną rolę mają media narodowe, prawicowe, tj. Radio Maryja, portal wPolityce.pl, tygodnik „wSieci”, czy inne, żeby patrzeć im na ręce. Gdyby bowiem nie media, które potrafiły pokazać prowokację z „poległym manifestantem”, przełamując w ten sposób pewien monopol, mógłby on zostać spokojnie pokazany jako ofiara. Tu na wielu frontach rozgrywa się batalia, która w moim przekonaniu nie skończy się szybko.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
No tak, ale liderzy opozycji w dalszym ciągu zachęcają do bezpośrednich akcji i do 11 stycznia posłowie mają okupować mównicę sejmową. Nie boi się Pan, że mogą powtórzyć próbę nieudanego puczu, dążąc przy tym do rozlania krwi?
Jak najbardziej boję się o to, ponieważ przekroczono wszelkie granice. Wydaje mi się, że ze względu na ich sposób postrzegania świata, polityki i rzeczywistości ten stan napięcia, który jest, będzie nadal nieunikniony. Musieliby bowiem uznać wynik wyborów i zrozumieć, że nie tylko w sferze ściśle parlamentarnej czy rządowej ich dominacja na taką skalę jest nieuprawniona. Musieliby także uznać, że trzeba wycofać się z układu pookrągłostołowego, który stworzył pewną więź, nazwaną przez prof. Zybertowicza swoistym klientelizmem. Bo sama skala agresji nie dotyczy tylko sfery polityków, lecz również liberalnych mediów, niektórych artystów, itd. Nagle zrozumieli, że ten układ może pęknąć.
A może?
Ostatecznie przełamanie tego układu jest procesem dla Polski niezwykle potrzebnym i korzystnym. Z Polski nie wyjeżdżałaby tak ogromna ilość młodych ludzi, którzy nie mogą w kraju zrobić wielu rzeczy z powodu właśnie tzw. układów i mają poczucie pewnej beznadziei. Tylko wtedy, jeżeli to się przełamie mamy szansę rozwoju i wyzwolenia ogromnej energii Polaków. A, że to wywołuje oburzenie w tym środowisku, to jest oczywiste. Niestety, co niezwykle smutne, oburzenie to idzie na granicy łamania prawa czy wręcz tworzenia procesów rewolucyjnych. Ale z tym należy się zmierzyć w granicach prawa. Jest to rzeczą nieuniknioną, jeżeli chcemy mówić o naprawie Rzeczypospolitej.
Opozycja może wykorzystać do wzniecenia nowych zamieszek jednego czy drugiego Mazgułę licząc na to, że puszczą mu w końcu nerwy?
Jest takie zagrożenie, stąd ogromna odpowiedzialność spoczywa dziś na Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i służbach. Wydaje mi się jednak, że oni będą się starali prowokować, natomiast nie dokonywać wprost jakichś aktów przemocy bezpośredniej, gdyż skompromitowałoby to ich wizerunek. Ta napięta sytuacja będzie utrzymywała się przynajmniej do końca tej kadencji. Dopiero ewentualne wygranie kolejnych wyborów przez prawicę może doprowadzić to środowisko do przekonania, że rzeczy w Polsce zmieniają się na trwale, a nie są tymczasowe. Tutaj ogromną rolę mają media narodowe, prawicowe, tj. Radio Maryja, portal wPolityce.pl, tygodnik „wSieci”, czy inne, żeby patrzeć im na ręce. Gdyby bowiem nie media, które potrafiły pokazać prowokację z „poległym manifestantem”, przełamując w ten sposób pewien monopol, mógłby on zostać spokojnie pokazany jako ofiara. Tu na wielu frontach rozgrywa się batalia, która w moim przekonaniu nie skończy się szybko.
Rozmawiał Piotr Czartoryski-Sziler
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/320594-nasz-wywiad-prof-ryba-o-mozliwej-powtorce-puczu-boje-sie-o-to-poniewaz-przekroczono-wszelkie-granice?strona=2