Czas przestać uważać bydło za nie bydło – twierdził przed laty Władysław Bartoszewski, dziś pośmiertny patron Komitetu Obrony Demokracji. Oceniał w ten sposób ludzi, którzy buczeli na cmentarzu podczas jego wystąpienia. Podkreślam – buczeli. Nie wyzywali, nie blokowali mu wyjazdu z Sejmu, nie rzucali się pod samochody wyjeżdżających polityków, tylko buczeli.
Jak Bartoszewski nazwałby tych drugich – nie wiemy. Uczynię to więc za niego – tak, to jest bydło. Do kwadratu. A protestujących na ulicy opozycjonistów od bydła odróżnia kilka spraw. Po pierwsze – ci pierwsi nie walczą z policją, uznając obowiązujące w Polsce prawo, niezależnie od tego, kto akurat sprawuje władzę. Po drugie – nie dokonują czynnych napaści na polityków i dziennikarzy, uznając, że nietykalność cielesna i prawo do swobodnego opuszczenia miejsca pracy przysługuje w demokracji każdemu, o ile nie jest przestępcą. Tym zaś staje się po prawomocnym wyroku sądowym.
Po trzecie – protestującym opozycjonistom nie chodzi o wywołanie wojny domowej, nie zapowiadają wyroków śmierci dla polityków, z którymi się nie zgadzają. Bo jak inaczej zakwalifikować powtarzające się groźby „wyrzucania pisowców z okien”, artykułowane przez największe zakały polskiej polityki – Wałęsę i Niesiołowskiego? Ba, niechby sobie bredzili, ale na własny użytek, w końcu sędzia nie musi być rozgrzany, by zakwalifikować ich słowa jako groźby karalne. Ale oni są idolami opozycji!
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie możemy mieć wątpliwości – wczoraj wieczorem pod Sejmem i hotelem poselskim mieliśmy do czynienia z bydłem, nie protestującymi. Bydłem gotowym - jak powtarzał za rządów PO-PSL Niesiołowski – podpalić Polskę. Na początek Wiejską, potem Warszawę, wreszcie – resztę kraju. Spełnić się miał tęczowy sen Jacka Żakowskiego o szykanach wobec pisowskich dzieci i pisowskich żon. To cud, że nie znalazł się wśród owego bydła żaden kolejny Ryszard Cyba, który – przypomnę - tak nienawidził Kaczyńskiego, że chciał go zamordować, a gdy to się nie udało, pozbawił życia pracownika biura PiS.
A może byli tam i tacy? Tylko – podobnie jak na początku Cyba – „mieli za małą broń”, wystraszyli się policji i kamer, albo uznali, że będzie lepsza okazja? Bo czy choć jeden z „dziennikarzy” prących do polskiego Majdanu w nadziei na powrót dawnych uposażeń i wpływów, da dziś Polakom gwarancję, że wśród bydlęcego odłamu KOD żadnego Cyby naprawdę nie ma? Czy choć przez chwilę pani Wielowieyska albo pan Lis pomyśleli, jak będzie wyglądać ich życie, jeśli ich totalna i niespotykana wcześniej w żadnych mediach nagonka stworzy kolejnego politycznego zabójcę? Będą sobie tłumaczyć przed lustrami, że to wina Kuchcińskiego, bo chciał uprzykrzyć życie dziennikarzom sejmowym? Wierzę, że Wielowieyska przespała się z tematem i od rana myśli już nieco bardziej trzeźwo. Na Lisa nie liczę.
Pytanie rodzi się ważniejsze – co dalej z kilkudziesięcioosobowym stadkiem bydła blokującym wczoraj wyjazd z Sejmu, rzucającym się na ulicę, by udawać ofiary policji, koczującym pod hotelem poselskim, wreszcie atakującym dziennikarzy pod sztandarami „wolnych mediów”? Powtórzę, gdyby ktoś z KOD nie zrozumiał – KOD-owskie bydło od KOD-owskich protestujących oddzielam grubą kreską. Protestujcie sobie, ile chcecie. Ale to, co wykonała wczoraj jedna z waszych grupek bojowych, to oznaka zbydlęcenia i nic tego faktu nie zmieni.
Tyle o bydle. A co z jego poganiaczami? Co z tymi, którzy nakręcają spiralę polsko-polskiej nienawiści tak bardzo, że za chwilę sami oberwą nią ze wzmożoną siłą? Co z sumieniami Schetyny, Kopacz, Petru i innych? Czy permanentna histeria - przywodząca na myśl źle wychowane dzieci, które po ośmiu latach zajmowania piaskownicy nie potrafią pogodzić się z faktem, że teraz będą ją zajmować inne dzieci - przeradza się u nich w autentyczny pęd do rozruchów ulicznych? Czy chcą polskiego Majdanu? Czy ofiary ulicznej wojny z policją wliczyli już sobie w koszty swojego powrotu do władzy? Czy mogą się dziwić, gdy naród nazywa to „kwikiem oderwanych od koryta”, skoro – podobnie jak tradycyjne użytkowniczki koryta – taplają się w błocie, którym obrzucają każdy, dosłownie każdy projekt nowej władzy? Wypuszczając przy okazji z siebie kretyństwa o nowym stanie wojennym, narodzinach faszyzmu, stalinizmu, gomułkizmu? Wycierając sobie twarze ofiarami prawdziwych reżimów?
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czas przestać uważać bydło za nie bydło – twierdził przed laty Władysław Bartoszewski, dziś pośmiertny patron Komitetu Obrony Demokracji. Oceniał w ten sposób ludzi, którzy buczeli na cmentarzu podczas jego wystąpienia. Podkreślam – buczeli. Nie wyzywali, nie blokowali mu wyjazdu z Sejmu, nie rzucali się pod samochody wyjeżdżających polityków, tylko buczeli.
Jak Bartoszewski nazwałby tych drugich – nie wiemy. Uczynię to więc za niego – tak, to jest bydło. Do kwadratu. A protestujących na ulicy opozycjonistów od bydła odróżnia kilka spraw. Po pierwsze – ci pierwsi nie walczą z policją, uznając obowiązujące w Polsce prawo, niezależnie od tego, kto akurat sprawuje władzę. Po drugie – nie dokonują czynnych napaści na polityków i dziennikarzy, uznając, że nietykalność cielesna i prawo do swobodnego opuszczenia miejsca pracy przysługuje w demokracji każdemu, o ile nie jest przestępcą. Tym zaś staje się po prawomocnym wyroku sądowym.
Po trzecie – protestującym opozycjonistom nie chodzi o wywołanie wojny domowej, nie zapowiadają wyroków śmierci dla polityków, z którymi się nie zgadzają. Bo jak inaczej zakwalifikować powtarzające się groźby „wyrzucania pisowców z okien”, artykułowane przez największe zakały polskiej polityki – Wałęsę i Niesiołowskiego? Ba, niechby sobie bredzili, ale na własny użytek, w końcu sędzia nie musi być rozgrzany, by zakwalifikować ich słowa jako groźby karalne. Ale oni są idolami opozycji!
Biorąc to wszystko pod uwagę, nie możemy mieć wątpliwości – wczoraj wieczorem pod Sejmem i hotelem poselskim mieliśmy do czynienia z bydłem, nie protestującymi. Bydłem gotowym - jak powtarzał za rządów PO-PSL Niesiołowski – podpalić Polskę. Na początek Wiejską, potem Warszawę, wreszcie – resztę kraju. Spełnić się miał tęczowy sen Jacka Żakowskiego o szykanach wobec pisowskich dzieci i pisowskich żon. To cud, że nie znalazł się wśród owego bydła żaden kolejny Ryszard Cyba, który – przypomnę - tak nienawidził Kaczyńskiego, że chciał go zamordować, a gdy to się nie udało, pozbawił życia pracownika biura PiS.
A może byli tam i tacy? Tylko – podobnie jak na początku Cyba – „mieli za małą broń”, wystraszyli się policji i kamer, albo uznali, że będzie lepsza okazja? Bo czy choć jeden z „dziennikarzy” prących do polskiego Majdanu w nadziei na powrót dawnych uposażeń i wpływów, da dziś Polakom gwarancję, że wśród bydlęcego odłamu KOD żadnego Cyby naprawdę nie ma? Czy choć przez chwilę pani Wielowieyska albo pan Lis pomyśleli, jak będzie wyglądać ich życie, jeśli ich totalna i niespotykana wcześniej w żadnych mediach nagonka stworzy kolejnego politycznego zabójcę? Będą sobie tłumaczyć przed lustrami, że to wina Kuchcińskiego, bo chciał uprzykrzyć życie dziennikarzom sejmowym? Wierzę, że Wielowieyska przespała się z tematem i od rana myśli już nieco bardziej trzeźwo. Na Lisa nie liczę.
Pytanie rodzi się ważniejsze – co dalej z kilkudziesięcioosobowym stadkiem bydła blokującym wczoraj wyjazd z Sejmu, rzucającym się na ulicę, by udawać ofiary policji, koczującym pod hotelem poselskim, wreszcie atakującym dziennikarzy pod sztandarami „wolnych mediów”? Powtórzę, gdyby ktoś z KOD nie zrozumiał – KOD-owskie bydło od KOD-owskich protestujących oddzielam grubą kreską. Protestujcie sobie, ile chcecie. Ale to, co wykonała wczoraj jedna z waszych grupek bojowych, to oznaka zbydlęcenia i nic tego faktu nie zmieni.
Tyle o bydle. A co z jego poganiaczami? Co z tymi, którzy nakręcają spiralę polsko-polskiej nienawiści tak bardzo, że za chwilę sami oberwą nią ze wzmożoną siłą? Co z sumieniami Schetyny, Kopacz, Petru i innych? Czy permanentna histeria - przywodząca na myśl źle wychowane dzieci, które po ośmiu latach zajmowania piaskownicy nie potrafią pogodzić się z faktem, że teraz będą ją zajmować inne dzieci - przeradza się u nich w autentyczny pęd do rozruchów ulicznych? Czy chcą polskiego Majdanu? Czy ofiary ulicznej wojny z policją wliczyli już sobie w koszty swojego powrotu do władzy? Czy mogą się dziwić, gdy naród nazywa to „kwikiem oderwanych od koryta”, skoro – podobnie jak tradycyjne użytkowniczki koryta – taplają się w błocie, którym obrzucają każdy, dosłownie każdy projekt nowej władzy? Wypuszczając przy okazji z siebie kretyństwa o nowym stanie wojennym, narodzinach faszyzmu, stalinizmu, gomułkizmu? Wycierając sobie twarze ofiarami prawdziwych reżimów?
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319814-ekstremistyczne-skrzydlo-kod-pragnie-rozlewu-krwi-czas-przestac-uwazac-bydlo-za-nie-bydlo
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.