Drugim tematem poruszonym w audycji był kwestia wprowadzanych w Sejmie zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie.
Jak zwrócił uwagę prowadzący program Jacek Karnowski, wiele wskazuje na to, że PiS może się cofnąć w kilku kwestiach.
Ośmiu różnych naczelnych wystosowało list, w którym wyraźnie zachęcała marszałka do refleksji nad tym. Minęły trzy tygodnie i nie było żadnej reakcji
— mówił Piotr Semka.
Jego zdaniem, wiele złych emocji wynika z tonu, jaki przyjął Kuchciński i PiS, którzy stwierdzają, że chcą, by było lepiej dla dziennikarzy.
Taki „słodki” ton musiał doprowadzić do awantury
— powiedział.
Sejm miał dosyć wariacką tradycję, która wynika z 89 r., ale taka była tradycja
— dodał, podkreślając, że taki ton doprowadza dziennikarzy do furii.
Politycy prawicy niewątpliwie czuli się zaszczuci przez przez większość mediów. Ale nie widzę powodu, żebym ja nie mógł wejść do Sejmu, bo politycy czują się zaszczuci przez innych dziennikarzy
— powiedział Piotr Zaremba.
Z kolei ks. Henryk Zieliński przypomniał, że próba wprowadzania obostrzeń wobec dziennikarzy we francuskim parlamencie, wywołała podobną reakcję.
To nie prywatna sprawa dziennikarzy, bo oni są pasem transmisyjnym między politykami a społeczeństwem
— stwierdził duchowny.
Karnowski, jak sam zaznaczył, wchodząc w rolę adwokata diabła, chciał podkreślić pozytywne aspekty tych zmian wobec pracy dziennikarzy.
Pewne uspokojenie debaty, zejście z tej wrzaskliwości, z tego krzyku który w Sejmie emanuje z tych gonitw, może wyjść na dobre
— zauważył prowadzący program.
Odpowiedział mu Jacek Łęski:
Ale jaki jest efekt? Zupełnie odwrotny. (…) Ta historia będzie wykorzystywana
— ocenił.
Ta tradycja, ze polski Sejm jest dość dostępny, że są dość liberalne zasady poruszania się dziennikarzy, to wartość
— podkreślił Łęski, dodając że nowe regulacje „to o jeden krok za daleko”.
Moim zdaniem to jest coraz dokładniejsze trenowanie scenariusza (…), aż natrafimy na moment, w którym władza zrobi na tyle fałszywy krok, że nie spodoba się to dużej części, wtedy ta pierwsza kadrowa, dwa tysiące kodowców, którzy próbowali blokować, zdeterminowani i sprawni, odegrają jakby awangardy rewolucji
— ocenił Semka.
Ćwiczy się stały element gry, po to, żeby zadziałać
— dodał publicysta „DoRzeczy”.
Z takim stwierdzeniem nie zgodził się Piotr Zaremba.
Przecenia się możliwość obalenia rządu. Nastroje społeczne nie muszą takim manifestacjom sprzyjać, może to budzić nawet odwrotny odruch
— mówił publicysta „wSieci”.
Jak zaznaczył, w odniesieniu do porównań wczorajszych wydarzeń do 4 czerwca 1992 r., premier Olszewski nie miał przecież większości parlamentarnej, a także prezydenta ze swojego obozu.
Doradziłbym zimną krew
— dodał.
Zdaniem Zaremby, porównywanie wczorajszej awantury do wydarzeń z kijowskiego Majdanu kończy się groteską.
Mówicie o brutalności opozycji, a ja mówię o bezsilności. Oni nie są strasznie zdeterminowani
— powiedział.
Jak podkreślił Łęski, dużym problemem jest brak odpowiedniej komunikacji informacyjnej w obozie rządzącym
Sytuacja jest kryzysowa, która wymaga dobrej komunikacji. Coś z tym trzeba zrobić, to dotyczy nie tylko rządu, ale jak widać i parlamentaru
— stwierdził.
To jest test na to, czy PiS potrafi zachować stalowe nerwy i w sposób sensowy opanować tę sytuację i doprowadzić do jej uspokojenia
— dodał.
Z kolei Piotr Semka zwrócił uwagę, że w obozie PiS nie znalazł się nikt, kto by dostrzegł, do jakiego nieszczęścia mogą te zmiany wobec dziennikarzy doprowadzić.
Do porównania piątkowego wieczoru i nocy do protestów z Majdanu odniósł się również ks. Zieliński.
Ten moment, na który czeka skrajna opozycja, to tak tak, szczerze, tylko PiS może podsunąć przez jakieś głupie posunięcie
— dodał redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Drugim tematem poruszonym w audycji był kwestia wprowadzanych w Sejmie zmian w zasadach pracy dziennikarzy w Sejmie.
Jak zwrócił uwagę prowadzący program Jacek Karnowski, wiele wskazuje na to, że PiS może się cofnąć w kilku kwestiach.
Ośmiu różnych naczelnych wystosowało list, w którym wyraźnie zachęcała marszałka do refleksji nad tym. Minęły trzy tygodnie i nie było żadnej reakcji
— mówił Piotr Semka.
Jego zdaniem, wiele złych emocji wynika z tonu, jaki przyjął Kuchciński i PiS, którzy stwierdzają, że chcą, by było lepiej dla dziennikarzy.
Taki „słodki” ton musiał doprowadzić do awantury
— powiedział.
Sejm miał dosyć wariacką tradycję, która wynika z 89 r., ale taka była tradycja
— dodał, podkreślając, że taki ton doprowadza dziennikarzy do furii.
Politycy prawicy niewątpliwie czuli się zaszczuci przez przez większość mediów. Ale nie widzę powodu, żebym ja nie mógł wejść do Sejmu, bo politycy czują się zaszczuci przez innych dziennikarzy
— powiedział Piotr Zaremba.
Z kolei ks. Henryk Zieliński przypomniał, że próba wprowadzania obostrzeń wobec dziennikarzy we francuskim parlamencie, wywołała podobną reakcję.
To nie prywatna sprawa dziennikarzy, bo oni są pasem transmisyjnym między politykami a społeczeństwem
— stwierdził duchowny.
Karnowski, jak sam zaznaczył, wchodząc w rolę adwokata diabła, chciał podkreślić pozytywne aspekty tych zmian wobec pracy dziennikarzy.
Pewne uspokojenie debaty, zejście z tej wrzaskliwości, z tego krzyku który w Sejmie emanuje z tych gonitw, może wyjść na dobre
— zauważył prowadzący program.
Odpowiedział mu Jacek Łęski:
Ale jaki jest efekt? Zupełnie odwrotny. (…) Ta historia będzie wykorzystywana
— ocenił.
Ta tradycja, ze polski Sejm jest dość dostępny, że są dość liberalne zasady poruszania się dziennikarzy, to wartość
— podkreślił Łęski, dodając że nowe regulacje „to o jeden krok za daleko”.
Moim zdaniem to jest coraz dokładniejsze trenowanie scenariusza (…), aż natrafimy na moment, w którym władza zrobi na tyle fałszywy krok, że nie spodoba się to dużej części, wtedy ta pierwsza kadrowa, dwa tysiące kodowców, którzy próbowali blokować, zdeterminowani i sprawni, odegrają jakby awangardy rewolucji
— ocenił Semka.
Ćwiczy się stały element gry, po to, żeby zadziałać
— dodał publicysta „DoRzeczy”.
Z takim stwierdzeniem nie zgodził się Piotr Zaremba.
Przecenia się możliwość obalenia rządu. Nastroje społeczne nie muszą takim manifestacjom sprzyjać, może to budzić nawet odwrotny odruch
— mówił publicysta „wSieci”.
Jak zaznaczył, w odniesieniu do porównań wczorajszych wydarzeń do 4 czerwca 1992 r., premier Olszewski nie miał przecież większości parlamentarnej, a także prezydenta ze swojego obozu.
Doradziłbym zimną krew
— dodał.
Zdaniem Zaremby, porównywanie wczorajszej awantury do wydarzeń z kijowskiego Majdanu kończy się groteską.
Mówicie o brutalności opozycji, a ja mówię o bezsilności. Oni nie są strasznie zdeterminowani
— powiedział.
Jak podkreślił Łęski, dużym problemem jest brak odpowiedniej komunikacji informacyjnej w obozie rządzącym
Sytuacja jest kryzysowa, która wymaga dobrej komunikacji. Coś z tym trzeba zrobić, to dotyczy nie tylko rządu, ale jak widać i parlamentaru
— stwierdził.
To jest test na to, czy PiS potrafi zachować stalowe nerwy i w sposób sensowy opanować tę sytuację i doprowadzić do jej uspokojenia
— dodał.
Z kolei Piotr Semka zwrócił uwagę, że w obozie PiS nie znalazł się nikt, kto by dostrzegł, do jakiego nieszczęścia mogą te zmiany wobec dziennikarzy doprowadzić.
Do porównania piątkowego wieczoru i nocy do protestów z Majdanu odniósł się również ks. Zieliński.
Ten moment, na który czeka skrajna opozycja, to tak tak, szczerze, tylko PiS może podsunąć przez jakieś głupie posunięcie
— dodał redaktor naczelny tygodnika „Idziemy”.
Czytaj dalej na następnej stronie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319787-salon-dziennikarski-o-sejmowej-nocy-leski-trudno-nie-miec-skojarzenia-z-4-czerwca-1992-roku-semka-to-cwiczenie-scenariusza?strona=2