Trudno zrozumieć motywacje marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który zdecydował o ograniczeniu swobody dziennikarzy podczas relacjonowania obrad Sejmu. PiS nic na tym nie zyskuje. Odbiór społeczny jest jednoznacznie negatywny, ale reakcja opozycji – zdecydowanie przesadzona.
Nie rozpaczam z tytułu decyzji Kuchcińskiego – praca dziennikarza nie kończy się na Wiejskiej. Najwyżej, jako reporter sejmowy, będę przynosił do redakcji mniej ekskluzywnych materiałów. Może politycy największych partii częściej będą raczyli odbierać telefony… Jak w tytule głośnego filmu dokumentalnego Marcina Koszałki: „Jakoś to będzie”. Olo Żwirski z „Psów” Pasikowskiego w reakcji na wyrzucenie z policji mówi: „Jestem mechanikiem, nie muszę być ubolem”. Po odpowiednim sparafrazowaniu, zasadę można odnieść również do obecnej sytuacji. Bez biegania za politykami też jest życie.
Problem w tym, że relacjonowanie wydarzeń prosto z Sejmu traci sens. Trudno bowiem oczekiwać, że prawdziwe perełki będą wyławiane w głęboko schowanej kanciapie dla dziennikarzy, do której będą uczęszczać partyjne przekaziory zaprogramowane na prezentowanie wcześniej ustalonych komunikatów. Po co ta farsa? Przecież gotowe oświadczenia można opublikować na stronie internetowej.
Zastanawiają motywy, jakimi kierował się Marek Kuchciński – polityk, który niewątpliwie nie jest medialnym zwierzem i w obiektywie kamery wypada, mówiąc oględnie, blado. Czyżby aż tak niepokoił go widok przebrzydłych żurnalistów? Trudno bowiem inaczej tłumaczyć decyzję tak doświadczonego polityka. Bo czy tym przypadku chodzić o jakąkolwiek kalkulację polityczną?
PiS na tym nie zyska. Ograniczenie wstępu dziennikarzy do Sejmu jest tak naprawdę widowiskowym samobójem strzelonym przez marszałka Sejmu. Kuchciński jedną decyzją przytaknął opozycji bredzącej o „drugiej Białorusi”.
Partia Jarosława Kaczyńskiego otworzyła kolejny, zupełnie niepotrzebny, front. Cui bono? Ku uciesze Marka Kuchcińskiego? I na tym można byłoby zakończyć tekst. Życie dopisało jednak własny scenariusz.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Trudno zrozumieć motywacje marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego, który zdecydował o ograniczeniu swobody dziennikarzy podczas relacjonowania obrad Sejmu. PiS nic na tym nie zyskuje. Odbiór społeczny jest jednoznacznie negatywny, ale reakcja opozycji – zdecydowanie przesadzona.
Nie rozpaczam z tytułu decyzji Kuchcińskiego – praca dziennikarza nie kończy się na Wiejskiej. Najwyżej, jako reporter sejmowy, będę przynosił do redakcji mniej ekskluzywnych materiałów. Może politycy największych partii częściej będą raczyli odbierać telefony… Jak w tytule głośnego filmu dokumentalnego Marcina Koszałki: „Jakoś to będzie”. Olo Żwirski z „Psów” Pasikowskiego w reakcji na wyrzucenie z policji mówi: „Jestem mechanikiem, nie muszę być ubolem”. Po odpowiednim sparafrazowaniu, zasadę można odnieść również do obecnej sytuacji. Bez biegania za politykami też jest życie.
Problem w tym, że relacjonowanie wydarzeń prosto z Sejmu traci sens. Trudno bowiem oczekiwać, że prawdziwe perełki będą wyławiane w głęboko schowanej kanciapie dla dziennikarzy, do której będą uczęszczać partyjne przekaziory zaprogramowane na prezentowanie wcześniej ustalonych komunikatów. Po co ta farsa? Przecież gotowe oświadczenia można opublikować na stronie internetowej.
Zastanawiają motywy, jakimi kierował się Marek Kuchciński – polityk, który niewątpliwie nie jest medialnym zwierzem i w obiektywie kamery wypada, mówiąc oględnie, blado. Czyżby aż tak niepokoił go widok przebrzydłych żurnalistów? Trudno bowiem inaczej tłumaczyć decyzję tak doświadczonego polityka. Bo czy tym przypadku chodzić o jakąkolwiek kalkulację polityczną?
PiS na tym nie zyska. Ograniczenie wstępu dziennikarzy do Sejmu jest tak naprawdę widowiskowym samobójem strzelonym przez marszałka Sejmu. Kuchciński jedną decyzją przytaknął opozycji bredzącej o „drugiej Białorusi”.
Partia Jarosława Kaczyńskiego otworzyła kolejny, zupełnie niepotrzebny, front. Cui bono? Ku uciesze Marka Kuchcińskiego? I na tym można byłoby zakończyć tekst. Życie dopisało jednak własny scenariusz.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319765-kuchcinski-otworzyl-zupelnie-niepotrzebny-front-ale-reakcja-opozycji-jest-niewspolmierna-do-sytuacji-kodziarzom-zachciewa-sie-krwi?strona=1