„Sędzia na telefon” Ryszard Milewski grał przed sejmową komisją ds. Amber Gold rolę biednego, łatwowiernego misia. W sumie to zrozumiała taktyka. Lepiej zrobić z siebie idiotę, niż przyznać do winy.
Przypomnijmy, że sprowokowany przez dziennikarzy, gdy myślał, że rozmawia z urzędnikiem z kancelarii ówczesnego premiera Donalda Tuska, był gotów zrobić wszystko, by sprawa Marcina Plichty była w jego sądzie wyjaśniana „jak należy”. Według Milewskiego to tylko łatwowierność, a nie polityczna dyspozycyjność.
Milewski był łącznikiem pomiędzy światem sędziowskim, a politykami. Jako prezes gdańskiego sądu okręgowego miał kontakty z rządzącymi.
Sędzia, który za dyspozycyjność (będę się upierał przy tym stwierdzeniu) został ukarany delegacją do placówki w Białymstoku, został przez członków komisji śledczej zmasakrowany. Szczególnie żałośnie brzmiały jego tłumaczenia, że sprawy Amber Gold właściwie nie zna. Jeszcze śmieszniej, że nigdy z nikim o niej nie rozmawiał. Myślę, że wiele brzuchów w Gdańsku mogło dzisiaj pęknąć ze śmiechu!
Ale przejdźmy do „Carycy”. Bo to jest mimowolny hit dzisiejszego przesłuchania. O znajomość z panią, na którą tak się na Pomorzu mówi pytał poseł Marek Suski. Sędzia Milewski nagle odzyskał wigor i spłycił sprawę do kiepskiego żartu, że zna tylko jedną Carycę, Katarzynę. Ruszyła fala żartów, że Suski dał plamę a Milewski go zaorał. Tak mogą twierdzić tylko ci, którzy znają powagę sytuacji i jedyny ratunek widzą na obróceniu tego w suchar. Albo nieświadomi pożyteczni idioci, którzy ekscytują się niezbyt zgrabną formą pytania, bez wnikania w szczegóły.
A jest w co wnikać! O „Carycy” pisaliśmy wraz z Markiem Pyzą w tygodniku „wSieci” pod koniec sierpnia omawiając „Układ sędziowski na Pomorzu”.
W tutejszych sądach splatają się interesy wymiaru sprawiedliwości, polityki i biznesu. O tym, kto awansuje w zawodowej hierarchii, decyduje wąska grupa wpływowych sędziów. „Układ pomorski” ma się świetnie, a rozgrywają w nim postacie z karierą rozpoczętą w stanie wojennym
— rozpoczęliśmy artykuł.
Przypomnijmy, co wtedy pisaliśmy o „Carycy”:
Elegancka dama pojawia się na trybunie VIP piłkarskiego stadionu. Jest nieco zagubiona, bo świat futbolu dotychczas był jej zupełnie obcy. Ale wydarzenia właśnie w tym sektorze bywają ważniejsze od akcji na boisku. Bez trudu dała się więc przekonać, że warto chadzać na mecze w towarzystwie najważniejszych polityków — nie tylko lokalnych, bo przecież ta trybuna gości samego szefa rządu. To tu poznała ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Do grona polityczno-biznesowej śmietanki spotykającej się m.in. na stadionie miał ją wprowadzić Ryszard Milewski, słynny „sędzia na telefon”, skompromitowany w wyniku dziennikarskiej prowokacji po aferze Amber Gold. Myśląc, że rozmawia z urzędnikiem z kancelarii premiera Donalda Tuska, zdradzał tajne informacje i był gotowy wyznaczać terminy rozpraw zgodnie z życzeniem polityków. Został za to dyscyplinarnie przeniesiony do Białegostoku, gdzie orzeka od prawie dwóch lat.
„Caryca” — bo tak jest nazywana kobieta — rozdaje karty przy awansach na kluczowe stanowiska. — Trudno znaleźć osobę zainteresowaną tym, by ona „poleciała”. Wielu bowiem awansowało albo za jej wskazaniem, albo za aprobatą. Nawet ci spoza „układu” się nie wychylają, bo nowy szef może być jeszcze gorszy — mówi nam jedna z sędziów.
Jedna z najpotężniejszych postaci pomorskiego środowiska sędziowskiego pracę zaczynała jeszcze w latach 70. W 1982 r. — w środku stanu wojennego — minister sprawiedliwości w rządzie Wojciecha Jaruzelskiego Sylwester Zawadzki pisał do Rady Państwa wniosek o powołanie młodej asesor na stanowisko sędziego w jednym z sądów rejonowych: „Posiada dobre przygotowanie zawodowe. Wykazuje należytą znajomość przepisów prawa karnego materialnego i procesowego. Legitymuje się bardzo wysokim wskaźnikiem stabilności orzecznictwa. Uzasadnienia orzeczeń opracowuje wnikliwie, starannie i terminowo. Stosuje właściwą represję karną. W zachowaniu i postępowaniu spokojna, zrównoważona, kulturalna i taktowna. Cieszy się sympatią przełożonych, współpracowników i podwładnych. Członek PZPR, aktywna w działalności społeczno-politycznej”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
„Sędzia na telefon” Ryszard Milewski grał przed sejmową komisją ds. Amber Gold rolę biednego, łatwowiernego misia. W sumie to zrozumiała taktyka. Lepiej zrobić z siebie idiotę, niż przyznać do winy.
Przypomnijmy, że sprowokowany przez dziennikarzy, gdy myślał, że rozmawia z urzędnikiem z kancelarii ówczesnego premiera Donalda Tuska, był gotów zrobić wszystko, by sprawa Marcina Plichty była w jego sądzie wyjaśniana „jak należy”. Według Milewskiego to tylko łatwowierność, a nie polityczna dyspozycyjność.
Milewski był łącznikiem pomiędzy światem sędziowskim, a politykami. Jako prezes gdańskiego sądu okręgowego miał kontakty z rządzącymi.
Sędzia, który za dyspozycyjność (będę się upierał przy tym stwierdzeniu) został ukarany delegacją do placówki w Białymstoku, został przez członków komisji śledczej zmasakrowany. Szczególnie żałośnie brzmiały jego tłumaczenia, że sprawy Amber Gold właściwie nie zna. Jeszcze śmieszniej, że nigdy z nikim o niej nie rozmawiał. Myślę, że wiele brzuchów w Gdańsku mogło dzisiaj pęknąć ze śmiechu!
Ale przejdźmy do „Carycy”. Bo to jest mimowolny hit dzisiejszego przesłuchania. O znajomość z panią, na którą tak się na Pomorzu mówi pytał poseł Marek Suski. Sędzia Milewski nagle odzyskał wigor i spłycił sprawę do kiepskiego żartu, że zna tylko jedną Carycę, Katarzynę. Ruszyła fala żartów, że Suski dał plamę a Milewski go zaorał. Tak mogą twierdzić tylko ci, którzy znają powagę sytuacji i jedyny ratunek widzą na obróceniu tego w suchar. Albo nieświadomi pożyteczni idioci, którzy ekscytują się niezbyt zgrabną formą pytania, bez wnikania w szczegóły.
A jest w co wnikać! O „Carycy” pisaliśmy wraz z Markiem Pyzą w tygodniku „wSieci” pod koniec sierpnia omawiając „Układ sędziowski na Pomorzu”.
W tutejszych sądach splatają się interesy wymiaru sprawiedliwości, polityki i biznesu. O tym, kto awansuje w zawodowej hierarchii, decyduje wąska grupa wpływowych sędziów. „Układ pomorski” ma się świetnie, a rozgrywają w nim postacie z karierą rozpoczętą w stanie wojennym
— rozpoczęliśmy artykuł.
Przypomnijmy, co wtedy pisaliśmy o „Carycy”:
Elegancka dama pojawia się na trybunie VIP piłkarskiego stadionu. Jest nieco zagubiona, bo świat futbolu dotychczas był jej zupełnie obcy. Ale wydarzenia właśnie w tym sektorze bywają ważniejsze od akcji na boisku. Bez trudu dała się więc przekonać, że warto chadzać na mecze w towarzystwie najważniejszych polityków — nie tylko lokalnych, bo przecież ta trybuna gości samego szefa rządu. To tu poznała ministra sprawiedliwości Krzysztofa Kwiatkowskiego. Do grona polityczno-biznesowej śmietanki spotykającej się m.in. na stadionie miał ją wprowadzić Ryszard Milewski, słynny „sędzia na telefon”, skompromitowany w wyniku dziennikarskiej prowokacji po aferze Amber Gold. Myśląc, że rozmawia z urzędnikiem z kancelarii premiera Donalda Tuska, zdradzał tajne informacje i był gotowy wyznaczać terminy rozpraw zgodnie z życzeniem polityków. Został za to dyscyplinarnie przeniesiony do Białegostoku, gdzie orzeka od prawie dwóch lat.
„Caryca” — bo tak jest nazywana kobieta — rozdaje karty przy awansach na kluczowe stanowiska. — Trudno znaleźć osobę zainteresowaną tym, by ona „poleciała”. Wielu bowiem awansowało albo za jej wskazaniem, albo za aprobatą. Nawet ci spoza „układu” się nie wychylają, bo nowy szef może być jeszcze gorszy — mówi nam jedna z sędziów.
Jedna z najpotężniejszych postaci pomorskiego środowiska sędziowskiego pracę zaczynała jeszcze w latach 70. W 1982 r. — w środku stanu wojennego — minister sprawiedliwości w rządzie Wojciecha Jaruzelskiego Sylwester Zawadzki pisał do Rady Państwa wniosek o powołanie młodej asesor na stanowisko sędziego w jednym z sądów rejonowych: „Posiada dobre przygotowanie zawodowe. Wykazuje należytą znajomość przepisów prawa karnego materialnego i procesowego. Legitymuje się bardzo wysokim wskaźnikiem stabilności orzecznictwa. Uzasadnienia orzeczeń opracowuje wnikliwie, starannie i terminowo. Stosuje właściwą represję karną. W zachowaniu i postępowaniu spokojna, zrównoważona, kulturalna i taktowna. Cieszy się sympatią przełożonych, współpracowników i podwładnych. Członek PZPR, aktywna w działalności społeczno-politycznej”.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319400-sedzia-milewski-obraca-znajomosc-z-caryca-w-kiepski-zart-dlaczego-przypomnijmy-ustalenia-wsieci?strona=1