Polacy mają jednak swój rozum i wiedzą, że odpowiada za zbrodnie stanu wojennego.
To prawda, ale on ciągle za życia uaktualniał kłamstwa na swój temat i je doskonalił. Jego zdjęcie jako prymusa szkoły z Riazania wisiało prze kilka dekad w Muzeum Wojska Polskiego. A przecież on nigdy nie był prymusem, skończył sowiecką trzymiesięczną szkołę oficerską z lokatą w granicach setnego miejsca. Nie awansowali go nawet na podporucznika, tylko chorążego, bo był słabym słuchaczem. Przez całe lata robiono jednak później z niego bohatera frontowego, mimo iż nie odniósł żadnych sukcesów na froncie. To był bardziej oficer sztabowy, który wysyłał podwładnych na pierwszą linię frontu, niż sam chodził na nią jako zwiadowca. Powiem panu więcej. W kronice 5. Pułku Piechoty, w którym on służył, o wszystkich zwiadowcach rozpisywano się w sposób nieskończony, ich wyprawy były bowiem bardzo poczytne. Wśród tych wypraw zwiadowców ani razu nie pada nazwisko Jaruzelskiego, że miał jakieś osiągniecie. Ale Jaruzelski i jego usłużni historycy resortowi zrobili z niego „bóstwo”. Nawet sam Piotr Jaroszewicz dziwił się po wojnie, że słysząc wiele o dokonaniach młodych poruczników zwiadowców, nigdy nie przewinęło się wśród nich nazwisko Jaruzelskiego. A Jaroszewicz wiedział, co mówił, bo był zastępcą dowódcy armii, w której Jaruzelski służył.
Dziś odkłamanie tego wszystkiego nie jest z pewnością proste.
O tym właśnie mówię. Nawet czegoś takiego, że nie brał udziału w walkach o Berlin, a przyjął odznaczenie za udział w zdobyciu tego miasta. Nie miał w tym względzie żadnych skrupułów. Decyzją prezesa Radiokomitetu Andrzeja Drawicza w każdą rocznicę stanu wojennego nie dopuszczano do krytyki Jaruzelskiego w telewizji. To była wewnętrzna dyrektywa. W każdą rocznicę zjawiał się w telewizji Jaruzelski i mówił to, co chciał powiedzieć. Zawsze określał stan wojenny „mniejszym złem”. To „mniejsze zło” w jego ustach przypomina mi faceta, który miał zastrzelić, ale nie zastrzelił, bo wolał udusić. I właśnie on to zrobił z naszym społeczeństwem w latach 80. Wpierw je zdusił stanem wojennym, a później tę pętlę na szyi dociskał przez całą dekadę lat 80. I to trzeba odkręcić i pokazać społeczeństwu kim on był. Myślę, że dwa filmy: „Towarzysz generał” i „Towarzysz generał idzie na wojnę” Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna powinny być przypominane w każdą rocznicę stanu wojennego. Wreszcie może do społeczeństwa dotrze, kimże był ten generał.
Co Polacy powinni wiedzieć o Kiszczaku?
W grudniu 1945 roku pojawia się w Głównym Zarządzie Informacji Wojska Polskiego. Tam nie ma nic, co by było polskie. Sto procent kadr jest narodowości sowieckiej. Są tam Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy, Tatarzy, Żydzi. Polaków jest kilku, bądź kilkunastu, językiem służbowym jest język rosyjski. Dokumentacja jest również w tym języku. Kiszczak w tym czasie go nie znał. Zawsze zastanawiałem się, w jaki sposób wykonywał ich polecenia i rozkazy. Kiedy miała się ukazać jego biografia mojego autorstwa, w piśmie skierowanym do Kiszczaka zadałem mu pytanie: „Czy pan zabijał dla Rosjan?”. Nie otrzymałem nigdy odpowiedzi zwrotnej, w ogóle nie podjął tego tematu ze mną, nigdy też nie doszło do spotkania z nim. Tymczasem Kiszczak jest wychowankiem tychże służb, które stworzył najbardziej krwawy kontrwywiad na świecie jaki znałem, a mianowicie sowiecki Smiersz. To był najgorszy kaliber selekcjonowany ze struktur NKWD. Sowiecki dysydent Bukowski mówił bardzo często: „Oni często zabijali”.
Dalszy ciąg na następnej sprawie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Polacy mają jednak swój rozum i wiedzą, że odpowiada za zbrodnie stanu wojennego.
To prawda, ale on ciągle za życia uaktualniał kłamstwa na swój temat i je doskonalił. Jego zdjęcie jako prymusa szkoły z Riazania wisiało prze kilka dekad w Muzeum Wojska Polskiego. A przecież on nigdy nie był prymusem, skończył sowiecką trzymiesięczną szkołę oficerską z lokatą w granicach setnego miejsca. Nie awansowali go nawet na podporucznika, tylko chorążego, bo był słabym słuchaczem. Przez całe lata robiono jednak później z niego bohatera frontowego, mimo iż nie odniósł żadnych sukcesów na froncie. To był bardziej oficer sztabowy, który wysyłał podwładnych na pierwszą linię frontu, niż sam chodził na nią jako zwiadowca. Powiem panu więcej. W kronice 5. Pułku Piechoty, w którym on służył, o wszystkich zwiadowcach rozpisywano się w sposób nieskończony, ich wyprawy były bowiem bardzo poczytne. Wśród tych wypraw zwiadowców ani razu nie pada nazwisko Jaruzelskiego, że miał jakieś osiągniecie. Ale Jaruzelski i jego usłużni historycy resortowi zrobili z niego „bóstwo”. Nawet sam Piotr Jaroszewicz dziwił się po wojnie, że słysząc wiele o dokonaniach młodych poruczników zwiadowców, nigdy nie przewinęło się wśród nich nazwisko Jaruzelskiego. A Jaroszewicz wiedział, co mówił, bo był zastępcą dowódcy armii, w której Jaruzelski służył.
Dziś odkłamanie tego wszystkiego nie jest z pewnością proste.
O tym właśnie mówię. Nawet czegoś takiego, że nie brał udziału w walkach o Berlin, a przyjął odznaczenie za udział w zdobyciu tego miasta. Nie miał w tym względzie żadnych skrupułów. Decyzją prezesa Radiokomitetu Andrzeja Drawicza w każdą rocznicę stanu wojennego nie dopuszczano do krytyki Jaruzelskiego w telewizji. To była wewnętrzna dyrektywa. W każdą rocznicę zjawiał się w telewizji Jaruzelski i mówił to, co chciał powiedzieć. Zawsze określał stan wojenny „mniejszym złem”. To „mniejsze zło” w jego ustach przypomina mi faceta, który miał zastrzelić, ale nie zastrzelił, bo wolał udusić. I właśnie on to zrobił z naszym społeczeństwem w latach 80. Wpierw je zdusił stanem wojennym, a później tę pętlę na szyi dociskał przez całą dekadę lat 80. I to trzeba odkręcić i pokazać społeczeństwu kim on był. Myślę, że dwa filmy: „Towarzysz generał” i „Towarzysz generał idzie na wojnę” Roberta Kaczmarka i Grzegorza Brauna powinny być przypominane w każdą rocznicę stanu wojennego. Wreszcie może do społeczeństwa dotrze, kimże był ten generał.
Co Polacy powinni wiedzieć o Kiszczaku?
W grudniu 1945 roku pojawia się w Głównym Zarządzie Informacji Wojska Polskiego. Tam nie ma nic, co by było polskie. Sto procent kadr jest narodowości sowieckiej. Są tam Rosjanie, Białorusini, Ukraińcy, Tatarzy, Żydzi. Polaków jest kilku, bądź kilkunastu, językiem służbowym jest język rosyjski. Dokumentacja jest również w tym języku. Kiszczak w tym czasie go nie znał. Zawsze zastanawiałem się, w jaki sposób wykonywał ich polecenia i rozkazy. Kiedy miała się ukazać jego biografia mojego autorstwa, w piśmie skierowanym do Kiszczaka zadałem mu pytanie: „Czy pan zabijał dla Rosjan?”. Nie otrzymałem nigdy odpowiedzi zwrotnej, w ogóle nie podjął tego tematu ze mną, nigdy też nie doszło do spotkania z nim. Tymczasem Kiszczak jest wychowankiem tychże służb, które stworzył najbardziej krwawy kontrwywiad na świecie jaki znałem, a mianowicie sowiecki Smiersz. To był najgorszy kaliber selekcjonowany ze struktur NKWD. Sowiecki dysydent Bukowski mówił bardzo często: „Oni często zabijali”.
Dalszy ciąg na następnej sprawie
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/319333-nasz-wywiad-dr-kowalski-o-odebraniu-stopni-generalskich-jaruzelskiemu-i-kiszczakowi-trzeba-raz-na-zawsze-te-sprawe-zakonczyc?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.