W pracy prokuratury w Gdańsku-Wrzeszczu doszło do zaniedbań na skalę wręcz niespotykaną. Wszystkie standardy zostały złamane. Pytałam przesłuchiwanych prokuratorów, czy są w stanie wskazać chociaż jedną czynność wykonaną prawidłowo przez prokuratora referenta (czyli prowadzącego sprawę). Nie byli w stanie tego zrobić
— mówi w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” posłanka PiS Małgorzata Wasserman, przewodnicząca sejmowej speckomisji ds. Amber Gold.
Jak podkreśla Wassermann, procedury prokuratorskie nie pozwalają na to, „by prokurator referent podejmował najistotniejsze decyzje samodzielnie, bez konsultacji ze swoim przełożonym”.
W ogóle nie do pomyślenia jest sytuacja, w której prokurator posiada dwie tzw. uchyłki, czyli decyzje uchylone przez sąd, a jego szefowie nie interesują się tym, co robi. Taki prokurator powinien być nadzorowany w sposób nieustanny i ciągły
— podkreśla, dodając że w normalnej prokuraturze prokurator prowadzący poważną sprawę każdego tygodnia przepytywany jest przez swoich zwierzchników o to jak przebiega sprawa.
Tymczasem w przypadku Amber Gold już po wybuchu afery zebrania odbywały się tylko mniej więcej raz w miesiącu w prokuraturze Generalnej. Tam prokuratorzy zdawali sprawę ze swoich działań
— dodaje posłanka PiS. Pytana o to dlaczego Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Wrzeszczu umarzała postępowanie, mimo iż KNF przesłała jej szczegółowe materiały, odpowiada:
Warto dodać, że materiał KNF był przygotowany bardzo fachowo. Właściwie prokuratorzy, mówiąc kolokwialnie, dostali na tacy to, co mieli ustalić. Zadaniem prokuratury jest zweryfikowanie materiałów podanych w zawiadomieniu o przestępstwie. Tymczasem prokuratura przez przeszło dwa lata nie była w stanie zweryfikować ani jednej informacji.
Małgorzata Wassermann przypomina też, że Amber Gold była potężną instytucją gospodarczą, która w 2011 roku weszła nawet w linie lotnicze, czemu towarzyszyła ogromna kampania reklamowa.
Dziennikarze wiedzieli, że Marcin P. jest karany, m.in. za wyłudzenia, ale ta wiedza w żaden sposób nie docierała do prokuratorów. W pewnym momencie KNF wprost przesłała pismo, w którym jest odesłanie do artykułu prasowego informującego o tym, że był on karany, co również nie wywołało żadnej reakcji prokuratury
— podkreśla Małgorzata Wassermann. Przypominając przebieg całej sprawy zwraca uwagę na fakt, że gdy Marcin P. szedł na przesłuchanie, był dokładnie poinformowany, w jakim kierunku prokuratura będzie go przesłuchiwać.
To rzecz zupełnie niespotykana
— kwituje Wassermann.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W pracy prokuratury w Gdańsku-Wrzeszczu doszło do zaniedbań na skalę wręcz niespotykaną. Wszystkie standardy zostały złamane. Pytałam przesłuchiwanych prokuratorów, czy są w stanie wskazać chociaż jedną czynność wykonaną prawidłowo przez prokuratora referenta (czyli prowadzącego sprawę). Nie byli w stanie tego zrobić
— mówi w rozmowie z „Gościem Niedzielnym” posłanka PiS Małgorzata Wasserman, przewodnicząca sejmowej speckomisji ds. Amber Gold.
Jak podkreśla Wassermann, procedury prokuratorskie nie pozwalają na to, „by prokurator referent podejmował najistotniejsze decyzje samodzielnie, bez konsultacji ze swoim przełożonym”.
W ogóle nie do pomyślenia jest sytuacja, w której prokurator posiada dwie tzw. uchyłki, czyli decyzje uchylone przez sąd, a jego szefowie nie interesują się tym, co robi. Taki prokurator powinien być nadzorowany w sposób nieustanny i ciągły
— podkreśla, dodając że w normalnej prokuraturze prokurator prowadzący poważną sprawę każdego tygodnia przepytywany jest przez swoich zwierzchników o to jak przebiega sprawa.
Tymczasem w przypadku Amber Gold już po wybuchu afery zebrania odbywały się tylko mniej więcej raz w miesiącu w prokuraturze Generalnej. Tam prokuratorzy zdawali sprawę ze swoich działań
— dodaje posłanka PiS. Pytana o to dlaczego Prokuratura Rejonowa w Gdańsku-Wrzeszczu umarzała postępowanie, mimo iż KNF przesłała jej szczegółowe materiały, odpowiada:
Warto dodać, że materiał KNF był przygotowany bardzo fachowo. Właściwie prokuratorzy, mówiąc kolokwialnie, dostali na tacy to, co mieli ustalić. Zadaniem prokuratury jest zweryfikowanie materiałów podanych w zawiadomieniu o przestępstwie. Tymczasem prokuratura przez przeszło dwa lata nie była w stanie zweryfikować ani jednej informacji.
Małgorzata Wassermann przypomina też, że Amber Gold była potężną instytucją gospodarczą, która w 2011 roku weszła nawet w linie lotnicze, czemu towarzyszyła ogromna kampania reklamowa.
Dziennikarze wiedzieli, że Marcin P. jest karany, m.in. za wyłudzenia, ale ta wiedza w żaden sposób nie docierała do prokuratorów. W pewnym momencie KNF wprost przesłała pismo, w którym jest odesłanie do artykułu prasowego informującego o tym, że był on karany, co również nie wywołało żadnej reakcji prokuratury
— podkreśla Małgorzata Wassermann. Przypominając przebieg całej sprawy zwraca uwagę na fakt, że gdy Marcin P. szedł na przesłuchanie, był dokładnie poinformowany, w jakim kierunku prokuratura będzie go przesłuchiwać.
To rzecz zupełnie niespotykana
— kwituje Wassermann.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316685-wassermann-o-amber-gold-zamierzam-dotrzec-do-wszystkiego-co-mozliwe-i-wyjasnic-wszystkie-okolicznosci-przesluchanie-tuska-w-przyszlym-roku?strona=1
Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych
Używasz przestarzałej wersji przeglądarki Internet Explorer posiadającej ograniczoną funkcjonalność i luki bezpieczeństwa. Tracisz możliwość skorzystania z pełnych możliwości serwisu.
Zaktualizuj przeglądarkę lub skorzystaj z alternatywnej.