Od czego pan zaczął?
Od audytu, prowadzonego pod moim nadzorem i w mojej obecności, przez komisję powołaną przez SKW. Początkowo, poza wspomnianą komisją, w pracy pomagała mi jedna, a po kilku tygodniach dwie osoby. Najdłużej zaangażowany był pan płk Robert Bala, obecny dyrektor CEK NATO. Często pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę. Z czasem zorganizowałem sprawny i dobrze zgrany zespół.
Jakie były jego wyniki?
W pewnym uproszczeniu na przeglądzie wszystkich dokumentów, obiektu, wyposażenia, sprzętu, pojazdów, przedmiotów i dokumentów znajdujących się w Centrum, w celu sprawdzenia zgodności z ewidencją. Ponadto chodziło o sprawdzenie, czy w Centrum nie było kolejnych materiałów niejawnych, pozostawionych przez poprzedników. Należało też oddzielić własność CEK NATO i SKW. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ale mogę powiedzieć, że właściwie prawie w ogóle nie znaleźliśmy tam dokumentacji, świadczącej o intensywności pracy moich poprzedników. Dokumentów wytworzonych przez pracowników CEK prawie nie widywałem, może poza listami obecności czy jakimiś odręcznymi notatkami. Po zakończeniu audytu, sprzęt był pobierany już na stan ewidencyjny nowego personelu CEK. W 2016 r. prowadzono prace dostosowujące inny, tym razem krakowski budynek na potrzeby Centrum. Prace te nadzorowałem z pozycji przyszłego dysponenta i użytkownika. Równocześnie pozyskiwałem polską część kadr o wymaganych wysokich kwalifikacjach w zakresie kontrwywiadowczym i innym - specjalistycznym, niezbędnym do pracy w Centrum.
Można to uznać za sukces?
Myślę, że tak. Po jedenastu miesiącach pełnienia swojej funkcji przygotowaliśmy Centrum do stanu gotowości technicznej i kadrowej w zakresie wykonywania zadań. Także do akredytacji, zarówno krajowej, jak i zagranicznej. Początek procesu natowskiej akredytacji nastąpił w październiku, czyli zaledwie po jedenastu miesiącach od daty decyzji o tworzeniu Centrum. Pierwszy etap przebiegł pozytywnie, ale jest to dopiero początek kilkumiesięcznej procedury akredytacyjnej. Właściwa akredytacja zakończy się wraz z przegłosowaniem w Komitecie Wojskowym NATO i Radzie Północnoatlantyckiej.
Procedura jest następująca - najpierw akredytacja krajowa systemów bezpieczeństwa i zorganizowanie tajnej kancelarii, uruchomienie systemów niejawnej łączności. Następnie zwołanie Komitetu Sterującego, złożonego z państw zaangażowanych w projekt, który zatwierdza budżet, strukturę organizacyjno-kadrową i plany pracy. Równolegle w Centrum odbywa się wizyta akredytacyjna, której celem jest sprawdzenie bezpieczeństwa fizycznego i informacyjnego, ocena instytucji pod względem - obsady kadrowej, budżetu, infrastruktury, stanowisk pracy, bezpieczeństwa informacji, planów przedsięwzięć itp. Następnie akredytatorzy wydają opinię na temat poziomu przygotowania i realizacji przedsięwzięcia. Opinia ta, na pierwszym etapie akredytacji okazała się pozytywna. Kolejnym wymogiem formalnym jest list ministrów obrony państw ramowych, czyli państw założycielskich Centrum, to znaczy w tym wypadku Polski i Słowacji, z wnioskiem o akredytację.
Wizyta akredytacyjna przedstawicieli NATO już się odbyła i ministrowie wystąpili do NATO z niezbędnym wnioskiem. Zwykle proces akredytacji trwa od 4 do 6 miesięcy. Mam powody, by sądzić, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Zakończyłem powierzone mi przez pana ministra zadania w czasie krótszym niż rok. Dla porównania wspomnę, że podobny projekt we Włoszech wdrażano ponad siedem lat.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Od czego pan zaczął?
Od audytu, prowadzonego pod moim nadzorem i w mojej obecności, przez komisję powołaną przez SKW. Początkowo, poza wspomnianą komisją, w pracy pomagała mi jedna, a po kilku tygodniach dwie osoby. Najdłużej zaangażowany był pan płk Robert Bala, obecny dyrektor CEK NATO. Często pracowaliśmy po kilkanaście godzin na dobę. Z czasem zorganizowałem sprawny i dobrze zgrany zespół.
Jakie były jego wyniki?
W pewnym uproszczeniu na przeglądzie wszystkich dokumentów, obiektu, wyposażenia, sprzętu, pojazdów, przedmiotów i dokumentów znajdujących się w Centrum, w celu sprawdzenia zgodności z ewidencją. Ponadto chodziło o sprawdzenie, czy w Centrum nie było kolejnych materiałów niejawnych, pozostawionych przez poprzedników. Należało też oddzielić własność CEK NATO i SKW. Nie chciałbym wchodzić w szczegóły, ale mogę powiedzieć, że właściwie prawie w ogóle nie znaleźliśmy tam dokumentacji, świadczącej o intensywności pracy moich poprzedników. Dokumentów wytworzonych przez pracowników CEK prawie nie widywałem, może poza listami obecności czy jakimiś odręcznymi notatkami. Po zakończeniu audytu, sprzęt był pobierany już na stan ewidencyjny nowego personelu CEK. W 2016 r. prowadzono prace dostosowujące inny, tym razem krakowski budynek na potrzeby Centrum. Prace te nadzorowałem z pozycji przyszłego dysponenta i użytkownika. Równocześnie pozyskiwałem polską część kadr o wymaganych wysokich kwalifikacjach w zakresie kontrwywiadowczym i innym - specjalistycznym, niezbędnym do pracy w Centrum.
Można to uznać za sukces?
Myślę, że tak. Po jedenastu miesiącach pełnienia swojej funkcji przygotowaliśmy Centrum do stanu gotowości technicznej i kadrowej w zakresie wykonywania zadań. Także do akredytacji, zarówno krajowej, jak i zagranicznej. Początek procesu natowskiej akredytacji nastąpił w październiku, czyli zaledwie po jedenastu miesiącach od daty decyzji o tworzeniu Centrum. Pierwszy etap przebiegł pozytywnie, ale jest to dopiero początek kilkumiesięcznej procedury akredytacyjnej. Właściwa akredytacja zakończy się wraz z przegłosowaniem w Komitecie Wojskowym NATO i Radzie Północnoatlantyckiej.
Procedura jest następująca - najpierw akredytacja krajowa systemów bezpieczeństwa i zorganizowanie tajnej kancelarii, uruchomienie systemów niejawnej łączności. Następnie zwołanie Komitetu Sterującego, złożonego z państw zaangażowanych w projekt, który zatwierdza budżet, strukturę organizacyjno-kadrową i plany pracy. Równolegle w Centrum odbywa się wizyta akredytacyjna, której celem jest sprawdzenie bezpieczeństwa fizycznego i informacyjnego, ocena instytucji pod względem - obsady kadrowej, budżetu, infrastruktury, stanowisk pracy, bezpieczeństwa informacji, planów przedsięwzięć itp. Następnie akredytatorzy wydają opinię na temat poziomu przygotowania i realizacji przedsięwzięcia. Opinia ta, na pierwszym etapie akredytacji okazała się pozytywna. Kolejnym wymogiem formalnym jest list ministrów obrony państw ramowych, czyli państw założycielskich Centrum, to znaczy w tym wypadku Polski i Słowacji, z wnioskiem o akredytację.
Wizyta akredytacyjna przedstawicieli NATO już się odbyła i ministrowie wystąpili do NATO z niezbędnym wnioskiem. Zwykle proces akredytacji trwa od 4 do 6 miesięcy. Mam powody, by sądzić, że sprawy zmierzają w dobrym kierunku. Zakończyłem powierzone mi przez pana ministra zadania w czasie krótszym niż rok. Dla porównania wspomnę, że podobny projekt we Włoszech wdrażano ponad siedem lat.
Strona 2 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316588-pelnomocnik-ds-cek-nato-zakonczylem-powierzone-mi-zadania-w-czasie-krotszym-niz-rok-podobny-projekt-we-wloszech-wdrazano-ponad-7-lat-nasz-wywiad?strona=2