T. zeznał też wtedy, że gdy 10 kwietnia w Smoleńsku lądował Jak-40 z dziennikarzami, warunki były jeszcze w miarę dobre, ale potem ulegały pogorszeniu.
Już wtedy rozmawiano, że lepiej, aby Tu-154 wylądował na lotnisku zapasowym w Mińsku lub Witebsku. Komentowano: nie musieliby nawet wysiadać z samolotu, bo za 40 minut mgła w Smoleńsku się podniesie i będzie można przylecieć do Smoleńska
— relacjonował.
W ówczesnych zeznaniach T. odniósł się też do twierdzeń, jakoby trzy osoby przeżyły katastrofę. Jak mówił, był jedną z pierwszych osób na miejscu katastrofy, gdzie od funkcjonariuszy rosyjskich zabezpieczających miejsce usłyszał, że trzy osoby dawały „żiznyje refleksy”, co przetłumaczył jako „bezwarunkowe odruchy, możliwe nawet u osoby od niedawna nieżyjącej”.
Potem jakiś pracownik telewizji przechodzący obok powiedział, że „trzy osoby przeżyły katastrofę i T. pojechał z nimi do szpitala”. Odpowiedziałem mu, że T. to ja i nigdzie nie pojechałem
— relacjonował świadek.
T. był podejrzany przez pion śledczy IPN o to, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił, iż był tzw. nielegałem wywiadu PRL, skierowanym w 1975 r. jako oficer wywiadu do zakonu jezuitów w Watykanie. W 1984 r. miał wystąpić z zakonu, ale pozostał w wywiadzie PRL.
Po pozytywnej weryfikacji w 1990 r., w 1993 r. zaczął pracę w MSZ, co - według mediów - miało być „przykrywką” dla działalności w wywiadzie, w którym był na etacie do 2007 r. Media podawały, że odszedł wtedy na emeryturę jako oficer Agencji Wywiadu, ale pozostał jego współpracownikiem. W 2007 r. za rządów w MSZ Anny Fotygi otrzymał stopień dyplomatyczny ambasadora tytularnego. Funkcję w ambasadzie w Moskwie objął w lutym 2010 r.
Gdy w grudniu 2010 r. IPN wystąpił do sądu o lustrację T., MSZ ogłosiło, że kończy on misję w Moskwie. Jego dymisję „w trybie natychmiastowym” przyjął szef resortu Radosław Sikorski.
Początkowo Sąd Okręgowy w Warszawie uznał T. za „kłamcę lustracyjnego”, ale w 2012 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie oczyścił go z zarzutu IPN, uznając że jego sprawa w ogóle nie powinna być przedmiotem postępowania lustracyjnego.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
T. zeznał też wtedy, że gdy 10 kwietnia w Smoleńsku lądował Jak-40 z dziennikarzami, warunki były jeszcze w miarę dobre, ale potem ulegały pogorszeniu.
Już wtedy rozmawiano, że lepiej, aby Tu-154 wylądował na lotnisku zapasowym w Mińsku lub Witebsku. Komentowano: nie musieliby nawet wysiadać z samolotu, bo za 40 minut mgła w Smoleńsku się podniesie i będzie można przylecieć do Smoleńska
— relacjonował.
W ówczesnych zeznaniach T. odniósł się też do twierdzeń, jakoby trzy osoby przeżyły katastrofę. Jak mówił, był jedną z pierwszych osób na miejscu katastrofy, gdzie od funkcjonariuszy rosyjskich zabezpieczających miejsce usłyszał, że trzy osoby dawały „żiznyje refleksy”, co przetłumaczył jako „bezwarunkowe odruchy, możliwe nawet u osoby od niedawna nieżyjącej”.
Potem jakiś pracownik telewizji przechodzący obok powiedział, że „trzy osoby przeżyły katastrofę i T. pojechał z nimi do szpitala”. Odpowiedziałem mu, że T. to ja i nigdzie nie pojechałem
— relacjonował świadek.
T. był podejrzany przez pion śledczy IPN o to, że w oświadczeniu lustracyjnym zataił, iż był tzw. nielegałem wywiadu PRL, skierowanym w 1975 r. jako oficer wywiadu do zakonu jezuitów w Watykanie. W 1984 r. miał wystąpić z zakonu, ale pozostał w wywiadzie PRL.
Po pozytywnej weryfikacji w 1990 r., w 1993 r. zaczął pracę w MSZ, co - według mediów - miało być „przykrywką” dla działalności w wywiadzie, w którym był na etacie do 2007 r. Media podawały, że odszedł wtedy na emeryturę jako oficer Agencji Wywiadu, ale pozostał jego współpracownikiem. W 2007 r. za rządów w MSZ Anny Fotygi otrzymał stopień dyplomatyczny ambasadora tytularnego. Funkcję w ambasadzie w Moskwie objął w lutym 2010 r.
Gdy w grudniu 2010 r. IPN wystąpił do sądu o lustrację T., MSZ ogłosiło, że kończy on misję w Moskwie. Jego dymisję „w trybie natychmiastowym” przyjął szef resortu Radosław Sikorski.
Początkowo Sąd Okręgowy w Warszawie uznał T. za „kłamcę lustracyjnego”, ale w 2012 r. Sąd Apelacyjny w Warszawie prawomocnie oczyścił go z zarzutu IPN, uznając że jego sprawa w ogóle nie powinna być przedmiotem postępowania lustracyjnego.
wkt/PAP
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/316396-proces-tomasza-arabskiego-swiadek-pamietam-wiele-rzeczy-ale-minelo-6-lat-a-pamiec-jest-zawodna?strona=2