A jak pani ocenia działania policjantki z Gdańska?
Chciałabym, byśmy wyciągali wnioski w stosunku do decydentów, a nie do wykonawców. Myślę, że wszyscy dotychczas przesłuchiwani świadkowie potwierdzili, że np. nie było sensu powoływać biegłego. Prokurator Kijanko oraz Majstrowicz, swoją linię obrony w postępowaniach dyscyplinarnych, oparły na fakcie, że cały czas oczekiwały na opinię biegłego. W podobnym tonie wypowiadała się przesłuchiwana dzisiaj policjantka. Bezspornie wykazaliśmy, że nie było sensu powoływać biegłego. Zasadą jest, że biegłego powołuje się gdy zachodzi potrzeba zdobycia wiedzy specjalistycznej. Jaka wiedza specjalistyczna potrzebna była, by stwierdzić, czy umowy z klientami są wykonywane? Wystarczy wezwać osobę, która zawarła umowę i ją przesłuchać. Prokuratorzy w wyniku swoich działań zdyskredytowali biegłego. I nie mam tu na myśli tylko przesłuchanie go w charakterze świadka, co jest kardynalnym błędem.
To przesłuchanie wykluczyło go jako biegłego.
Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Jaki sens miało nieustanne uprzedzanie Marcina P. co konkretnie będzie przedmiotem badania pod kontem ustalenia czy doszło w Amber Gold do przestępstwa, czy też nie. On przez rok decydował co przekazać prokuratorom. Oni zdeprecjonowali wszystkie swoje działania. W pewnych aspektach nie było przecież podstaw prawnych do powoływania tego biegłego. Gdyby pani prokurator zabezpieczyła złoto, to być może, powinna powołać biegłego, by sprawdził czy to rzeczywiście było złoto. Ale na wcześniejszym etapie, pani prokurator, nie wykonała żadnych czynności, które były konieczne do tego, by był sens powołania biegłego.
Pojawia się wątek sądu w Gdańsku. Dziś padło stwierdzenie sędziego, by „przekazanie dokumentów przez Marcina P. nie spowodowało paraliżu firmy”. Czy w tym stwierdzeniu nie mamy do czynienia z pewną pobłażliwością wobec Marcina P. ?
Nie do końca się z tym zgadzam. To zdanie brzmi „zabezpieczyć dokumentację firmy”, a potem następuje nawias, w którym czytamy: „w miarę możliwości nie paraliżując jej działania”. Myślę, że wyjaśniłam to sobie z prokurator Majstrowicz w takcie ubiegłotygodniowego przesłuchania, jak to trzeba było zrobić. Należało wydać postanowienie o zabezpieczeniu dokumentacji, wejść z odpowiednią ekipą funkcjonariuszy i biegłych informatyków, zabezpieczyć dyski i umowy, skopiować, a po trzech dniach oddać dokumentację. Nie było żadnych trudności, by te czynność wykonać tak, by miała ona sens i „nie sparaliżowała działalności firmy”.
Tymczasem paraliż dotknął prokuratorów prowadzących i nadzorujących to postępowanie.
Zapewniam, że policja i prokuratura nie mają zwyczaju przejmować się tym, czy ich działania „sparaliżują działalność firmy”. Znam sytuację, w których gdy wchodzono do firmy to zabierano wszystko co było i nie można się było doprosić dokumentów pozwalających na zapłacenie podatków i „zusu”. Proszę mi wierzyć, że nikt z policji i prokuratury się tym nie przejmował. Bywały sytuacje, że zabezpieczano telefony komórkowe, czy komputery dzieci i żadne argumenty nie działały. Rozumiem takie działania, gdyż dobro wymiaru sprawiedliwości jest nadrzędne. Natomiast pobłażliwość, która występowała w sprawie Marcina P. nie znajduje usprawiedliwienia.
A czy te wszystkie zaniechania Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Wrzeszcz nie zastanowiły nikogo w prokuraturze okręgowej?
Proszę zwrócić uwagę na zeznanie prokuratora Gronka, który na moje pytanie, czy była taka możliwość, że o sprawie o zasięgu medialnym nie wiedział szef prokuratury okręgowej, odpowiedział, że nie umie sobie tego wyobrazić. Przypominam, że w styczniu 2010 roku, prokurator rejonowy Niesiołowski co najmniej dwukrotnie wypowiadał się do gazet na temat tego postępowania. Jutro przesłuchamy b. szefa prokuratury okręgowej w gdańsku i spytamy o tę sprawę.
Nie ma pani wrażenia, że coraz częściej słyszymy od przesłuchiwanych osób słowa: „nie pamiętam”?
Osoby stające przed komisją zdają sobie sprawę jak odpowiadać na pytania tak, by na nie nie odpowiedzieć. Znowu wracamy więc do kwestii bardzo istotnej, czyli do pełnej znajomości akt. Bez niej, oni rzeczywiście mogliby pójść w niepamięć (nie oceniam czy celowo). Jednak w momencie, w którym okazujemy im lub odczytujemy te dokumenty, muszą się do tego ustosunkować.
CZYTAJ TAKŻE:TOP 10 błędów i nieprawidłowości śledczych, które pozwoliły szefowi AMBER GOLD pozostawać bezkarnym
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
A jak pani ocenia działania policjantki z Gdańska?
Chciałabym, byśmy wyciągali wnioski w stosunku do decydentów, a nie do wykonawców. Myślę, że wszyscy dotychczas przesłuchiwani świadkowie potwierdzili, że np. nie było sensu powoływać biegłego. Prokurator Kijanko oraz Majstrowicz, swoją linię obrony w postępowaniach dyscyplinarnych, oparły na fakcie, że cały czas oczekiwały na opinię biegłego. W podobnym tonie wypowiadała się przesłuchiwana dzisiaj policjantka. Bezspornie wykazaliśmy, że nie było sensu powoływać biegłego. Zasadą jest, że biegłego powołuje się gdy zachodzi potrzeba zdobycia wiedzy specjalistycznej. Jaka wiedza specjalistyczna potrzebna była, by stwierdzić, czy umowy z klientami są wykonywane? Wystarczy wezwać osobę, która zawarła umowę i ją przesłuchać. Prokuratorzy w wyniku swoich działań zdyskredytowali biegłego. I nie mam tu na myśli tylko przesłuchanie go w charakterze świadka, co jest kardynalnym błędem.
To przesłuchanie wykluczyło go jako biegłego.
Proszę zwrócić uwagę na jeszcze jedną sprawę. Jaki sens miało nieustanne uprzedzanie Marcina P. co konkretnie będzie przedmiotem badania pod kontem ustalenia czy doszło w Amber Gold do przestępstwa, czy też nie. On przez rok decydował co przekazać prokuratorom. Oni zdeprecjonowali wszystkie swoje działania. W pewnych aspektach nie było przecież podstaw prawnych do powoływania tego biegłego. Gdyby pani prokurator zabezpieczyła złoto, to być może, powinna powołać biegłego, by sprawdził czy to rzeczywiście było złoto. Ale na wcześniejszym etapie, pani prokurator, nie wykonała żadnych czynności, które były konieczne do tego, by był sens powołania biegłego.
Pojawia się wątek sądu w Gdańsku. Dziś padło stwierdzenie sędziego, by „przekazanie dokumentów przez Marcina P. nie spowodowało paraliżu firmy”. Czy w tym stwierdzeniu nie mamy do czynienia z pewną pobłażliwością wobec Marcina P. ?
Nie do końca się z tym zgadzam. To zdanie brzmi „zabezpieczyć dokumentację firmy”, a potem następuje nawias, w którym czytamy: „w miarę możliwości nie paraliżując jej działania”. Myślę, że wyjaśniłam to sobie z prokurator Majstrowicz w takcie ubiegłotygodniowego przesłuchania, jak to trzeba było zrobić. Należało wydać postanowienie o zabezpieczeniu dokumentacji, wejść z odpowiednią ekipą funkcjonariuszy i biegłych informatyków, zabezpieczyć dyski i umowy, skopiować, a po trzech dniach oddać dokumentację. Nie było żadnych trudności, by te czynność wykonać tak, by miała ona sens i „nie sparaliżowała działalności firmy”.
Tymczasem paraliż dotknął prokuratorów prowadzących i nadzorujących to postępowanie.
Zapewniam, że policja i prokuratura nie mają zwyczaju przejmować się tym, czy ich działania „sparaliżują działalność firmy”. Znam sytuację, w których gdy wchodzono do firmy to zabierano wszystko co było i nie można się było doprosić dokumentów pozwalających na zapłacenie podatków i „zusu”. Proszę mi wierzyć, że nikt z policji i prokuratury się tym nie przejmował. Bywały sytuacje, że zabezpieczano telefony komórkowe, czy komputery dzieci i żadne argumenty nie działały. Rozumiem takie działania, gdyż dobro wymiaru sprawiedliwości jest nadrzędne. Natomiast pobłażliwość, która występowała w sprawie Marcina P. nie znajduje usprawiedliwienia.
A czy te wszystkie zaniechania Prokuratury Rejonowej Gdańsk - Wrzeszcz nie zastanowiły nikogo w prokuraturze okręgowej?
Proszę zwrócić uwagę na zeznanie prokuratora Gronka, który na moje pytanie, czy była taka możliwość, że o sprawie o zasięgu medialnym nie wiedział szef prokuratury okręgowej, odpowiedział, że nie umie sobie tego wyobrazić. Przypominam, że w styczniu 2010 roku, prokurator rejonowy Niesiołowski co najmniej dwukrotnie wypowiadał się do gazet na temat tego postępowania. Jutro przesłuchamy b. szefa prokuratury okręgowej w gdańsku i spytamy o tę sprawę.
Nie ma pani wrażenia, że coraz częściej słyszymy od przesłuchiwanych osób słowa: „nie pamiętam”?
Osoby stające przed komisją zdają sobie sprawę jak odpowiadać na pytania tak, by na nie nie odpowiedzieć. Znowu wracamy więc do kwestii bardzo istotnej, czyli do pełnej znajomości akt. Bez niej, oni rzeczywiście mogliby pójść w niepamięć (nie oceniam czy celowo). Jednak w momencie, w którym okazujemy im lub odczytujemy te dokumenty, muszą się do tego ustosunkować.
CZYTAJ TAKŻE:TOP 10 błędów i nieprawidłowości śledczych, które pozwoliły szefowi AMBER GOLD pozostawać bezkarnym
Rozmawiał Wojciech Biedroń
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315874-nasz-wywiad-malgorzata-wassermann-poslowi-brejzie-chodzi-o-to-by-skierowac-uwage-opinii-publicznej-na-boczne-tory?strona=2