To ma być partia centrowej inteligencji
— zadeklarował stanowczo Michał Kamiński, jeden z liderów nowej partii, nie dając jednak po sobie poznać, że jego również okropnie śmieszy to określenie. Jak go znamy, zapewne wkrótce ruszy casting w całym kraju na osobników spełniających to arcytrudne kryterium. Kiedy zaś w Unii Europejskich Demokratów suma inteligencji partyjnych koleżków Kamińskiego osiągnie masę krytyczną, wtedy ma ruszyć także przysłowiowa lawina. Gdy mowa o inteligencji, to oczywiście nie może się obyć bez samego kwiatu europejskiej mądrości, czyli Lecha Wałęsy, który zaszczycił inaugurację. I nie ma tu czego zazdrościć, niech pójdzie złoto do złota, jak to pięknie wyraził rycerz Skarbek przy całkiem innej okazji.
No, ale trudno, skoro istnieje na tym świecie inteligencja szpagatowa, a nawet pozaziemska, to dlaczego nie może być centrowej w Polsce? Nie takie kataklizmy przeżywali Polacy. Starsi pamiętają, jak „inteligencja pracująca” gremialnie zasiliła PZPR i co z tego wynikło dla demokracji. Zaś inteligencja centrowa w ramach unii demokratów aż się prosi o skojarzenie z centralizmem demokratycznym. Co prawda w dzisiejszych czasach taki masowy pobór inteligentom nie grozi, ale ci europejscy demokraci to może być zaczyn, jak chciałby Jacek Protasiewicz, albo raczej zacier według innych. Jak się bowiem zmiesza centrową inteligencję Protasiewicza z twórczą wścieklizną Niesiołowskiego, dosypie złotych myśli mędrca Wałęsy, doda mętne wizje Kijowskiego, to możemy otrzymać zarówno koktajl Mołotowa, jak i tzw. cyrk w budowie.
Ja osobiście uważam, nie przesądzając ostatecznego rezultatu, że na pewno będzie wesoło, gdyż cała akcja z europejskimi demokratami jest robiona w ogromnym pośpiechu i zdecydowanie na wariackich papierach. To pomysł na wywarcie presji na Platformę Schetyny, żeby wreszcie przyłączył się do stada, czyli wsparł zdychający KOD, który w zamierzeniu czerskich ma być wartością dodaną i rosnącą w siłę aż do wyborów za trzy lata. Jednak, tak jak od mieszania herbata nie robi się słodka, tak i żaden ruch nie urośnie bez lidera z prawdziwego zdarzenia i bazy, także materialnej. Tego się nie da zadekretować w „Gazecie Wyborczej”, czego dowodem jest porażka przywództwa Kijowskiego. KOD nie ma żadnej z tych rzeczy. Za dobrowolne datki od egzaltowanych ciotek demokracji można urządzić pikietę w przyczepie, ale nie przejęcie władzy.
Schetyna natomiast, jako jedyny z całej opozycji, dysponuje polityczną „arką przymierza”, czyli pieniędzmi, strukturami i otrzaskanymi w politycznych rozgrywkach ludźmi. To mu daje pozycję niemalże monopolistyczną i twardy grunt pod nogami, bez Schetyny nie da się zbudować niczego poważnego przeciwko PiS. W odróżnieniu od Petru, który stoi na glinianych nogach, bo niezłe sondaże, ale nie podparte realną siłą, są niezłe tylko pomiędzy wyborami, w kampanii wyborczej liczą się ludzie i materia. Na domiar złego partia Petru popadła w fatalne tarapaty za przyczyną skarbnika, który był tak dobrym fachowcem, że przepisy wyborcze wydały mu się fraszką i małym piwem w dużym kuflu.
Jaka jest siła Schetyny w opozycji, widzimy na przykładzie choćby byłej premier Ewy Kopacz i wielu innych prominentnych działaczy PO, którzy aż nogami przebierają, żeby porzucić swojego lidera i dołączyć formalnie do czerskiego frontu jedności, lecz tego nie robią. Co ich zatem trzyma? Ano właśnie ta fundamentalna różnica pomiędzy wartością dobrego miejsca na liście PO do parlamentu europejskiego, a wartością dobrego miejsca na liście nowej partii do tego samego parlamentu. Oba miejsca bowiem są dobre jako takie, ale tylko jedno będzie dobre realnie. Nie trzeba dodawać, które mam na myśli.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
To ma być partia centrowej inteligencji
— zadeklarował stanowczo Michał Kamiński, jeden z liderów nowej partii, nie dając jednak po sobie poznać, że jego również okropnie śmieszy to określenie. Jak go znamy, zapewne wkrótce ruszy casting w całym kraju na osobników spełniających to arcytrudne kryterium. Kiedy zaś w Unii Europejskich Demokratów suma inteligencji partyjnych koleżków Kamińskiego osiągnie masę krytyczną, wtedy ma ruszyć także przysłowiowa lawina. Gdy mowa o inteligencji, to oczywiście nie może się obyć bez samego kwiatu europejskiej mądrości, czyli Lecha Wałęsy, który zaszczycił inaugurację. I nie ma tu czego zazdrościć, niech pójdzie złoto do złota, jak to pięknie wyraził rycerz Skarbek przy całkiem innej okazji.
No, ale trudno, skoro istnieje na tym świecie inteligencja szpagatowa, a nawet pozaziemska, to dlaczego nie może być centrowej w Polsce? Nie takie kataklizmy przeżywali Polacy. Starsi pamiętają, jak „inteligencja pracująca” gremialnie zasiliła PZPR i co z tego wynikło dla demokracji. Zaś inteligencja centrowa w ramach unii demokratów aż się prosi o skojarzenie z centralizmem demokratycznym. Co prawda w dzisiejszych czasach taki masowy pobór inteligentom nie grozi, ale ci europejscy demokraci to może być zaczyn, jak chciałby Jacek Protasiewicz, albo raczej zacier według innych. Jak się bowiem zmiesza centrową inteligencję Protasiewicza z twórczą wścieklizną Niesiołowskiego, dosypie złotych myśli mędrca Wałęsy, doda mętne wizje Kijowskiego, to możemy otrzymać zarówno koktajl Mołotowa, jak i tzw. cyrk w budowie.
Ja osobiście uważam, nie przesądzając ostatecznego rezultatu, że na pewno będzie wesoło, gdyż cała akcja z europejskimi demokratami jest robiona w ogromnym pośpiechu i zdecydowanie na wariackich papierach. To pomysł na wywarcie presji na Platformę Schetyny, żeby wreszcie przyłączył się do stada, czyli wsparł zdychający KOD, który w zamierzeniu czerskich ma być wartością dodaną i rosnącą w siłę aż do wyborów za trzy lata. Jednak, tak jak od mieszania herbata nie robi się słodka, tak i żaden ruch nie urośnie bez lidera z prawdziwego zdarzenia i bazy, także materialnej. Tego się nie da zadekretować w „Gazecie Wyborczej”, czego dowodem jest porażka przywództwa Kijowskiego. KOD nie ma żadnej z tych rzeczy. Za dobrowolne datki od egzaltowanych ciotek demokracji można urządzić pikietę w przyczepie, ale nie przejęcie władzy.
Schetyna natomiast, jako jedyny z całej opozycji, dysponuje polityczną „arką przymierza”, czyli pieniędzmi, strukturami i otrzaskanymi w politycznych rozgrywkach ludźmi. To mu daje pozycję niemalże monopolistyczną i twardy grunt pod nogami, bez Schetyny nie da się zbudować niczego poważnego przeciwko PiS. W odróżnieniu od Petru, który stoi na glinianych nogach, bo niezłe sondaże, ale nie podparte realną siłą, są niezłe tylko pomiędzy wyborami, w kampanii wyborczej liczą się ludzie i materia. Na domiar złego partia Petru popadła w fatalne tarapaty za przyczyną skarbnika, który był tak dobrym fachowcem, że przepisy wyborcze wydały mu się fraszką i małym piwem w dużym kuflu.
Jaka jest siła Schetyny w opozycji, widzimy na przykładzie choćby byłej premier Ewy Kopacz i wielu innych prominentnych działaczy PO, którzy aż nogami przebierają, żeby porzucić swojego lidera i dołączyć formalnie do czerskiego frontu jedności, lecz tego nie robią. Co ich zatem trzyma? Ano właśnie ta fundamentalna różnica pomiędzy wartością dobrego miejsca na liście PO do parlamentu europejskiego, a wartością dobrego miejsca na liście nowej partii do tego samego parlamentu. Oba miejsca bowiem są dobre jako takie, ale tylko jedno będzie dobre realnie. Nie trzeba dodawać, które mam na myśli.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315574-centrowa-inteligencja-czyli-unia-europejskich-demokratow-przeciwko-pisowskim-legionom