Rzecz jasna, nie da się wspólnych obchodów i uroczystości zadekretować ustawą, te czasy szczęśliwie minęły. Nie uda się też żaden pomysł na wspólny marsz, bo wtłoczyć na siłę narodowców (których ruch powinien zostać wciągnięty do komitetu takiego święta, obecne sygnały z Kancelarii Prezydenta nie są w tej sprawie jednoznaczne) i zwolenników partii Razem do jednego szeregu byłoby zabiegiem sztucznym, głupim i niemożliwym do zrealizowania. W wielu aspektach różnimy się, inaczej interpretujemy naszą najnowszą historię, inaczej wyzwania, przed jakimi stoi nasz kraj. Ruch prezydenta może udać się o tyle, że w kolejnych miesiącach i latach nad uroczystościami będą pracować wszystkie poważne ruchy i partie, także te opozycyjne. By wciągąć, niechby nawet podstępem, kolejne grupy obywateli, wyborców - także opozycyjnych - do dumy z polskiego państwa.
Przez lata środowiska konserwatywne nie czuły się u siebie w swoim państwie - nie można pozwolić, by wzajemne pretensje wyrzuciły dziś na margines „kodziarzy”, „lewaków”, czy czytelników „Wyborczej”. Czy to się komuś podoba, czy nie, dzielimy z nimi - i dzielić będziemy - jeden kraj, tworzyć jedno państwo. Sukces inicjatywy prezydenta zależy od wykonania ustawy i pomysłu - jak napisał prof. Antoni Dudek, od tego, czy uda się to zrobić powyżej naszej polskiej normy.
Prezydent Duda, chyba po raz pierwszy tak wyraźnie w swojej kadencji, wyszedł z ofertą dla drugiej strony politycznego sporu w Polsce. Gest ten powinni docenić wszyscy, co nie oznacza tworzenia wielkiego frontu jedności i braku krytyki na innych polach. To nawoływanie prezydenta o wzajemny szacunek w rozedrganej rzeczywistości polskiej polityki. Oby słowa Dudy nie okazały się głosem wołającego na puszczy. Ale nawet gdyby tak miało być - od tego jest prezydent, by wołać. W końcu zostanie usłyszany.
Może się także okazać, że maksimum tego, na co nas stać jako wspólnotę 11 listopada - to kilka odrębnych manifestacji, bez zadym i awantur. Patrząc na ostatnie lata regularnych bitew na ulicach, to i tak spory postęp.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Rzecz jasna, nie da się wspólnych obchodów i uroczystości zadekretować ustawą, te czasy szczęśliwie minęły. Nie uda się też żaden pomysł na wspólny marsz, bo wtłoczyć na siłę narodowców (których ruch powinien zostać wciągnięty do komitetu takiego święta, obecne sygnały z Kancelarii Prezydenta nie są w tej sprawie jednoznaczne) i zwolenników partii Razem do jednego szeregu byłoby zabiegiem sztucznym, głupim i niemożliwym do zrealizowania. W wielu aspektach różnimy się, inaczej interpretujemy naszą najnowszą historię, inaczej wyzwania, przed jakimi stoi nasz kraj. Ruch prezydenta może udać się o tyle, że w kolejnych miesiącach i latach nad uroczystościami będą pracować wszystkie poważne ruchy i partie, także te opozycyjne. By wciągąć, niechby nawet podstępem, kolejne grupy obywateli, wyborców - także opozycyjnych - do dumy z polskiego państwa.
Przez lata środowiska konserwatywne nie czuły się u siebie w swoim państwie - nie można pozwolić, by wzajemne pretensje wyrzuciły dziś na margines „kodziarzy”, „lewaków”, czy czytelników „Wyborczej”. Czy to się komuś podoba, czy nie, dzielimy z nimi - i dzielić będziemy - jeden kraj, tworzyć jedno państwo. Sukces inicjatywy prezydenta zależy od wykonania ustawy i pomysłu - jak napisał prof. Antoni Dudek, od tego, czy uda się to zrobić powyżej naszej polskiej normy.
Prezydent Duda, chyba po raz pierwszy tak wyraźnie w swojej kadencji, wyszedł z ofertą dla drugiej strony politycznego sporu w Polsce. Gest ten powinni docenić wszyscy, co nie oznacza tworzenia wielkiego frontu jedności i braku krytyki na innych polach. To nawoływanie prezydenta o wzajemny szacunek w rozedrganej rzeczywistości polskiej polityki. Oby słowa Dudy nie okazały się głosem wołającego na puszczy. Ale nawet gdyby tak miało być - od tego jest prezydent, by wołać. W końcu zostanie usłyszany.
Może się także okazać, że maksimum tego, na co nas stać jako wspólnotę 11 listopada - to kilka odrębnych manifestacji, bez zadym i awantur. Patrząc na ostatnie lata regularnych bitew na ulicach, to i tak spory postęp.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/315217-apel-prezydenta-dudy-to-dobra-inicjatywa-by-znalezc-najmniejszy-wspolny-mianownik-wspolnoty-odrzucanie-go-z-gory-to-przejaw-zlej-woli?strona=2
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.