Oto jeden z ostatnich cartoonów Andrzeja Krauze: widok z okna na ulice, a tam tłumek kobiet w czarnych przebraniach. I komentarz: ”Panie na czarno pod oknami prezesa? Halloween zaczął się wcześniej w tym roku!”.
To był trzeci chyba sabat, po manifestacji na Placu Zamkowym i okupacji przejścia podziemnego Metra Centrum, trzeci odcinek serialu pt. „Rewolucja parasolek”. Czarne odzienie, barwy wojenne na twarzy, krzyk, machanie parasolkami w stronę uczestniczek „białego pochodu”, obrzucanie ich jajami, pomidorami, resztkami jedzenia i …. tamponami. Te dwa pierwsze rodzaje pocisków często używane, ale dwa ostatnie mało znane w historii marszów feministycznych na Zachodzie. No i napisy na plakatach i banerach: ”kobiet prawa, nie biskupów sprawa” /?/, „wolność jest kobietą” /??/ i „p …lę, nie rodzę” /!!!/. Te „czarne protesty”, które bez przerwy odwołują się do zasad demokracji, są tak demagogiczne i agresywne, że nawet najbardziej koncyliacyjnym przeciwnikom przechodzi ochota do rozmów. Negocjują ci, którzy wierzą w sens porozumienia i choćby bardzo nie chcieli, szanują przeciwnika. Wolą Edmunda Burke’a od Robespierre’a czy Feliksa Dzierżyńskiego i przekładają pokojową ewolucję ponad krwawą rewolucję. W tych „czarnych protestach” nie widać chęci do rozmów – to jest wojna. Wojna kulturowa - jeśli kulturę rozumiemy jako ogół zachowań, struktur społecznych i organizację społeczeństwa - która ma to wszystko, i to szybko, zmienić.
Z tych „czarnych protestów” widać jasno, że manifestantki, to zwykle biedne, niczego nieświadome zakładniczki takich haseł jak „wolność” i „postęp”. Oczywiście wolność od wszystkiego – że przypomnę kultową książkę Ericha Fromma „Ucieczka od wolności”, w której przestrzegał przed wolnością totalną, lekceważącą wartości. Te biedaczki nie wiedzą, że są ofiarami manipulacji starych oraz całkiem nowych politykierek jak Magdalena Środa, Kazimiera Szczuka, Manuela Gretkowska i Barbara Nowacka, Bakuła, Janda i Kora. Czyli „twarzy” TVN i Twojego Stylu, Pani i Życia na gorąco, telewizyjnych „Babińców” i „Babilonów”, formatujących masową wyobraźnię i aspiracje tysięcy Polek. Te panie - jedne to przegrane liderki Polskiej Partii Kobiet, która nie dostała się do Sejmu, inne uwierzyły w to, że są lady guru, jeszcze inne z jakichś niszowych organizacji feministycznych - zwietrzyły swoją szansę i próbują, na plecach zdezorientowanych kobiet zaistnieć, a może i zabrać się na Wiejską. A co mówią te damy, w która stronę kierują uwagę tych młodych zagubionych? Zacznijmy od Hanny Bakuły: ”bez aborcji będzie się rodzić mnóstwo kalek, bękartów, dzieci z wadami”. Dorota Wellman: ”my, kobiety, nie jesteśmy głupimi krowami, żeby ktoś musiał za nas decydować”. Manuela Gretkowska: „kobiety wyszły na ulice, kiedy się przekonały, że ich kraj jest projektowaną ubojnia kobiet, rzeźnią”. Krystyna Janda narodziła się jako polityk w chwili, gdy na jej niewybredną krytykę nowych władz, ta pozbawiła ją 90% dotacji, które przez 10 lat inkasowała na swój prywatny teatr z państwowej kasy. A Korę skrytykowało nawet bauerowskie Życie na gorąco, kiedy – osoba niewątpliwie zamożna – po zebraniu od ludzi 140 tys. donacji na leczenie, i po rozszerzeniu przez nowe władze listy bezpłatnych leków na raka – pojawiła się w Sopocie, zamieszkała w nietanim przecież Sheratonie pod który zajechała najnowszym modelem BMW X6, wartym podobno 500 tys. zł. Nawet wyrozumiały bauerowski tygodnik o polskich, pożal się Boże, celebrytach, zatytułował notkę „Poważne zarzuty”.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Oto jeden z ostatnich cartoonów Andrzeja Krauze: widok z okna na ulice, a tam tłumek kobiet w czarnych przebraniach. I komentarz: ”Panie na czarno pod oknami prezesa? Halloween zaczął się wcześniej w tym roku!”.
To był trzeci chyba sabat, po manifestacji na Placu Zamkowym i okupacji przejścia podziemnego Metra Centrum, trzeci odcinek serialu pt. „Rewolucja parasolek”. Czarne odzienie, barwy wojenne na twarzy, krzyk, machanie parasolkami w stronę uczestniczek „białego pochodu”, obrzucanie ich jajami, pomidorami, resztkami jedzenia i …. tamponami. Te dwa pierwsze rodzaje pocisków często używane, ale dwa ostatnie mało znane w historii marszów feministycznych na Zachodzie. No i napisy na plakatach i banerach: ”kobiet prawa, nie biskupów sprawa” /?/, „wolność jest kobietą” /??/ i „p …lę, nie rodzę” /!!!/. Te „czarne protesty”, które bez przerwy odwołują się do zasad demokracji, są tak demagogiczne i agresywne, że nawet najbardziej koncyliacyjnym przeciwnikom przechodzi ochota do rozmów. Negocjują ci, którzy wierzą w sens porozumienia i choćby bardzo nie chcieli, szanują przeciwnika. Wolą Edmunda Burke’a od Robespierre’a czy Feliksa Dzierżyńskiego i przekładają pokojową ewolucję ponad krwawą rewolucję. W tych „czarnych protestach” nie widać chęci do rozmów – to jest wojna. Wojna kulturowa - jeśli kulturę rozumiemy jako ogół zachowań, struktur społecznych i organizację społeczeństwa - która ma to wszystko, i to szybko, zmienić.
Z tych „czarnych protestów” widać jasno, że manifestantki, to zwykle biedne, niczego nieświadome zakładniczki takich haseł jak „wolność” i „postęp”. Oczywiście wolność od wszystkiego – że przypomnę kultową książkę Ericha Fromma „Ucieczka od wolności”, w której przestrzegał przed wolnością totalną, lekceważącą wartości. Te biedaczki nie wiedzą, że są ofiarami manipulacji starych oraz całkiem nowych politykierek jak Magdalena Środa, Kazimiera Szczuka, Manuela Gretkowska i Barbara Nowacka, Bakuła, Janda i Kora. Czyli „twarzy” TVN i Twojego Stylu, Pani i Życia na gorąco, telewizyjnych „Babińców” i „Babilonów”, formatujących masową wyobraźnię i aspiracje tysięcy Polek. Te panie - jedne to przegrane liderki Polskiej Partii Kobiet, która nie dostała się do Sejmu, inne uwierzyły w to, że są lady guru, jeszcze inne z jakichś niszowych organizacji feministycznych - zwietrzyły swoją szansę i próbują, na plecach zdezorientowanych kobiet zaistnieć, a może i zabrać się na Wiejską. A co mówią te damy, w która stronę kierują uwagę tych młodych zagubionych? Zacznijmy od Hanny Bakuły: ”bez aborcji będzie się rodzić mnóstwo kalek, bękartów, dzieci z wadami”. Dorota Wellman: ”my, kobiety, nie jesteśmy głupimi krowami, żeby ktoś musiał za nas decydować”. Manuela Gretkowska: „kobiety wyszły na ulice, kiedy się przekonały, że ich kraj jest projektowaną ubojnia kobiet, rzeźnią”. Krystyna Janda narodziła się jako polityk w chwili, gdy na jej niewybredną krytykę nowych władz, ta pozbawiła ją 90% dotacji, które przez 10 lat inkasowała na swój prywatny teatr z państwowej kasy. A Korę skrytykowało nawet bauerowskie Życie na gorąco, kiedy – osoba niewątpliwie zamożna – po zebraniu od ludzi 140 tys. donacji na leczenie, i po rozszerzeniu przez nowe władze listy bezpłatnych leków na raka – pojawiła się w Sopocie, zamieszkała w nietanim przecież Sheratonie pod który zajechała najnowszym modelem BMW X6, wartym podobno 500 tys. zł. Nawet wyrozumiały bauerowski tygodnik o polskich, pożal się Boże, celebrytach, zatytułował notkę „Poważne zarzuty”.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/314017-halloween-po-polsku-manifestantki-to-zwykle-biedne-niczego-nieswiadome-zakladniczki-takich-hasel-jak-wolnosc-i-postep