Sędzia Wojciech Łączewski ma sprytną taktykę procesową. Pytany o szczegóły skandalu z próbą kontaktu z Tomaszem Lisem zasłania się niewiedzą, a najczęstszym stwierdzeniem, które pada z jego ust, jest „nie mam pojęcia”. W zeznaniach przed prokuraturą oraz w wywiadach udzielanych przychylnym mediom wychodzi mu to doskonale. Gorzej ze stanem rzeczywistym. Tu sędzia Łączewski kręci jak z nut. Szkoda, że śledczy często podejmują jego kuriozalne wnioski. Cierpi na tym śledztwo i reputacja prokuratorów.
Wczoraj portal wPolityce.pl ujawnił informacje zawarte w ostatecznej opinii biegłych, którzy ponad wszelką wątpliwość wykluczyli możliwość włamania się do komputera, tabletu i telefonu sędziego Wojciecha Łączewskiego. To może oznaczać, że sam Łączewski za pośrednictwem internetowego Twittera chciał namawiać redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa do spiskowania przeciwko rządowi. Przeciwko sędziemu, który skazał na karę więzienia b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, toczy się także sędziowskie postępowanie dyscyplinarne.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:NASZ NEWS! To już pewne! Ostateczna opinia biegłych: nie było żadnego włamania do komputera sędziego Łączewskiego. Ktoś tu kłamie…
Tymczasem w ostatnim wywiadzie, który Wojciech Łączewski udzielił „Gazecie Wyborczej” przeczytać możemy wiele ciekawych stwierdzeń sędziego. Zweryfikujmy dwa z nich.
FAŁSZ:
Łączewski: Nie wiem, kiedy i czym to zdjęcie zostało zrobione . (…) A gdzie jest dowód, że ja to zdjęcie zrobiłem? Znaleziono zdjęcie bez metadanych, które identyfikują, czym je wykonano.
– tłumaczył Łączewski, odpowiadając na pytanie o kwestie zdjęcia.
PRAWDA:
Oprócz zdjęcia, które opublikowano w prasie, biegli odnaleźli na komputerze sędziego jeszcze 6 plików z tym zdjęciem. Przeanalizowali je wszystkie i stwierdzili, że zostały wykonane za pomocą kamerki w smartfonie iPhone 6. Na to wskazują tzw. metadane tych zdjęć. Zdjęcia znalazły się w komputerze, ponieważ poprzez tzw. chmurę z komputerem połączony był iPhone 6 sędziego.
FAŁSZ:
Łączewski: Nie mam pojęcia, jak to zdjęcie znalazło się na moim prywatnym laptopie, chociaż biegły nie znalazł go na iPhone’ie.
–przekonywał Łączewski na łamach gazety Michnika.
PRAWDA:
Biegli nie mają wątpliwości, że zdjęcia robione telefonem były automatycznie zapisywane na laptopie – właśnie dzięki temu, że wszystkie urządzenia połączone były ze sobą tzw. chmurą. Po sprawdzeniu danych dotyczących lokalizacji zdjęć biegli jednoznacznie stwierdzili, że pochodzą one właśnie z „chmury” sędziego.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sędzia Wojciech Łączewski ma sprytną taktykę procesową. Pytany o szczegóły skandalu z próbą kontaktu z Tomaszem Lisem zasłania się niewiedzą, a najczęstszym stwierdzeniem, które pada z jego ust, jest „nie mam pojęcia”. W zeznaniach przed prokuraturą oraz w wywiadach udzielanych przychylnym mediom wychodzi mu to doskonale. Gorzej ze stanem rzeczywistym. Tu sędzia Łączewski kręci jak z nut. Szkoda, że śledczy często podejmują jego kuriozalne wnioski. Cierpi na tym śledztwo i reputacja prokuratorów.
Wczoraj portal wPolityce.pl ujawnił informacje zawarte w ostatecznej opinii biegłych, którzy ponad wszelką wątpliwość wykluczyli możliwość włamania się do komputera, tabletu i telefonu sędziego Wojciecha Łączewskiego. To może oznaczać, że sam Łączewski za pośrednictwem internetowego Twittera chciał namawiać redaktora naczelnego „Newsweeka” Tomasza Lisa do spiskowania przeciwko rządowi. Przeciwko sędziemu, który skazał na karę więzienia b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego, toczy się także sędziowskie postępowanie dyscyplinarne.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:NASZ NEWS! To już pewne! Ostateczna opinia biegłych: nie było żadnego włamania do komputera sędziego Łączewskiego. Ktoś tu kłamie…
Tymczasem w ostatnim wywiadzie, który Wojciech Łączewski udzielił „Gazecie Wyborczej” przeczytać możemy wiele ciekawych stwierdzeń sędziego. Zweryfikujmy dwa z nich.
FAŁSZ:
Łączewski: Nie wiem, kiedy i czym to zdjęcie zostało zrobione . (…) A gdzie jest dowód, że ja to zdjęcie zrobiłem? Znaleziono zdjęcie bez metadanych, które identyfikują, czym je wykonano.
– tłumaczył Łączewski, odpowiadając na pytanie o kwestie zdjęcia.
PRAWDA:
Oprócz zdjęcia, które opublikowano w prasie, biegli odnaleźli na komputerze sędziego jeszcze 6 plików z tym zdjęciem. Przeanalizowali je wszystkie i stwierdzili, że zostały wykonane za pomocą kamerki w smartfonie iPhone 6. Na to wskazują tzw. metadane tych zdjęć. Zdjęcia znalazły się w komputerze, ponieważ poprzez tzw. chmurę z komputerem połączony był iPhone 6 sędziego.
FAŁSZ:
Łączewski: Nie mam pojęcia, jak to zdjęcie znalazło się na moim prywatnym laptopie, chociaż biegły nie znalazł go na iPhone’ie.
–przekonywał Łączewski na łamach gazety Michnika.
PRAWDA:
Biegli nie mają wątpliwości, że zdjęcia robione telefonem były automatycznie zapisywane na laptopie – właśnie dzięki temu, że wszystkie urządzenia połączone były ze sobą tzw. chmurą. Po sprawdzeniu danych dotyczących lokalizacji zdjęć biegli jednoznacznie stwierdzili, że pochodzą one właśnie z „chmury” sędziego.
Czytaj na kolejnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313520-tylko-u-nas-nie-wiem-nie-mam-pojecia-czyli-kretactwa-sedziego-laczewskiego-i-prokuratorskie-czekanie-na-cud?wersja=mobilna