Tłumaczenia sędziego Łączewskiego, jako pierwsi zdemaskowali i roznieśli na strzępy dziennikarze śledczy tygodnika „wSieci”. Wykazali oni, że Łączewski mija się z prawdą i prowadzi swoistą grę z prokuratorami oraz rzecznikiem dyscyplinarnym, który wyjątkowo wolno prowadzi swoje postępowanie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:„wSieci”: W co gra sędzia Łączewski? Dlaczego myli tropy i przedłuża śledztwo? Czy powinien usłyszeć zarzuty?
Tymczasem po wczorajszej publikacji portalu wPolityce.pl, w którym ujawniliśmy informacje z ostatecznej opinii biegłych, prokuratorzy z Krakowa, którzy prowadzą sprawę nieoczekiwanie stwierdzili, że i opinia to jedno, a wyjaśnienia z firmy administrującej portalem społecznościowym Twitter to druga, ich zdaniem, ważna kwestia. Problem tylko w tym, że oczekiwanie na opinię z Twittera, która mogłaby podważyć ustalenia polskich biegłych (lub je potwierdzić) to czekanie na cud. Amerykanie niezwykle rzadko udzielają takich informacji, a ich pozyskanie trwać może całe miesiące. Polscy śledczy nie mają też żadnej pewności, czy ktoś nie mógłby wpłynąć na amerykańską opinię. Znając „cuda”, jakie działy się wokół postępowania w sprawie Wojciecha Łączewskiego, niczego nie można wykluczyć.
CZYTAJ TAKŻE:Prokuratura zwraca się do Amerykanów o pomoc ws. Łączewskiego: „To, że się skończyły prace, jest mocno przesadzone”
Oczekiwanie na informacje z Twittera jest na rękę Wojciechowi Łączewskiemu. Przedłuża ono oczywiste już dzisiaj śledztwo, a także pomaga mu w postępowaniu dyscyplinarnym przed sędziowskim sądem korporacyjnym. Jego przedstawiciele także jak mantrę powtarzają o potrzebie uzyskania opinii ze Stanów Zjednoczonych. Dziwi ta zgodność przemyśleń śledczych oraz sędziów. Miejmy nadzieję, że te działania nie zaszkodzą śledztwu, które coraz bardziej grzęźnie w bagnie pełnym prawniczych trików i uników.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Tłumaczenia sędziego Łączewskiego, jako pierwsi zdemaskowali i roznieśli na strzępy dziennikarze śledczy tygodnika „wSieci”. Wykazali oni, że Łączewski mija się z prawdą i prowadzi swoistą grę z prokuratorami oraz rzecznikiem dyscyplinarnym, który wyjątkowo wolno prowadzi swoje postępowanie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:„wSieci”: W co gra sędzia Łączewski? Dlaczego myli tropy i przedłuża śledztwo? Czy powinien usłyszeć zarzuty?
Tymczasem po wczorajszej publikacji portalu wPolityce.pl, w którym ujawniliśmy informacje z ostatecznej opinii biegłych, prokuratorzy z Krakowa, którzy prowadzą sprawę nieoczekiwanie stwierdzili, że i opinia to jedno, a wyjaśnienia z firmy administrującej portalem społecznościowym Twitter to druga, ich zdaniem, ważna kwestia. Problem tylko w tym, że oczekiwanie na opinię z Twittera, która mogłaby podważyć ustalenia polskich biegłych (lub je potwierdzić) to czekanie na cud. Amerykanie niezwykle rzadko udzielają takich informacji, a ich pozyskanie trwać może całe miesiące. Polscy śledczy nie mają też żadnej pewności, czy ktoś nie mógłby wpłynąć na amerykańską opinię. Znając „cuda”, jakie działy się wokół postępowania w sprawie Wojciecha Łączewskiego, niczego nie można wykluczyć.
CZYTAJ TAKŻE:Prokuratura zwraca się do Amerykanów o pomoc ws. Łączewskiego: „To, że się skończyły prace, jest mocno przesadzone”
Oczekiwanie na informacje z Twittera jest na rękę Wojciechowi Łączewskiemu. Przedłuża ono oczywiste już dzisiaj śledztwo, a także pomaga mu w postępowaniu dyscyplinarnym przed sędziowskim sądem korporacyjnym. Jego przedstawiciele także jak mantrę powtarzają o potrzebie uzyskania opinii ze Stanów Zjednoczonych. Dziwi ta zgodność przemyśleń śledczych oraz sędziów. Miejmy nadzieję, że te działania nie zaszkodzą śledztwu, które coraz bardziej grzęźnie w bagnie pełnym prawniczych trików i uników.
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313520-tylko-u-nas-nie-wiem-nie-mam-pojecia-czyli-kretactwa-sedziego-laczewskiego-i-prokuratorskie-czekanie-na-cud?strona=2