Zastanawia mnie poziom języka, który jest obecny w tym bełkocie, bo trudno to nazwać debatą. Mówi się o kobietach prowadzonych na rzeź, przymuszanych do porodu, o „świeckiej macicy, która jest sprawą świętą”, itd. Tymczasem zauważmy chociażby to, co pokazują obecne statystyki. Ponad 90 procent aborcji w Polsce dokonuje się ze względów eugenicznych
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Nie uważa Ksiądz Profesor, że hasła rzucane przez ubrane na czarno kobiety, które wyszły znów w Polsce na ulice robią się coraz bardziej niesmaczne?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: W polityce określonego typu żeruje się na emocjach bazujących z kolei na utracie człowieczeństwa i zupełnym barbarzyństwie. Zauważmy, że te emocje są bardzo niskiego lotu i są one związane z pewną barbarią. To na pewno nie jest kwestia ani kultury, ani racjonalności czy jakiejś przyzwoitości, to jest kwestia emocji, przepraszam, ale na poziomie szamba. Jeżeli słyszę wypowiedzi pań, z których jedna młoda mówi o tym, że nie dziwi się, iż Polska była trzykrotnie rozbierana, skoro ma tak ciemnych ludzi, którzy domagają się rodzenia potworków, a z drugiej strony starsza pani porównuje bieżącą sytuację do dyktatury PRL, to trudno z tym dyskutować nie będąc psychiatrą. Inaczej nie da się prześledzić toku asocjacji skojarzeniowych w tych zdaniach. Jest to wykorzystywanie rzeczywistości, która odsłania bardzo głęboki kryzys człowieczeństwa i kryzys racjonalności. Wszystko to dokonuje się poprzez mechanizm polityki, a ta w wydaniu opozycji żeruje na bardzo niskim poziomie człowieczeństwa.
Trudno tym wszystkim kobietom odebrać rozum, ale ich zachowanie jest mocno zastanawiające.
Zgadzam się z tym, że byłoby nadużyciem odmówienie wszystkim rozumu, aczkolwiek zawsze podkreślam, że tu w grę wchodzą emocje. Posłużę się tutaj prostym przykładem z moich doświadczeń z ostatnich tygodni. W niedawnej debacie w telewizji poznańskiej usłyszałem argument ze strony jednego z uczestników pierwszego czarnego protestu, że kobiety, które rodzą dzieci głęboko upośledzone, zostają opuszczone przez mężów czy partnerów. Mają potwierdzać to statystyki. Takie kobiety, jego zdaniem, skazane są na bezwzględny dramat wychowywania tych dzieci w kompletnym osamotnieniu i bezradności. Debata toczyła się w linii prostej - może 150 metrów - od Zgromadzenia Sióstr Serafitek, które od początku swego istnienia zajmują się wyłącznie takimi dziećmi. To jest ich praca i charyzmat. Ich dom jest z jednej strony niezwykle skondensowanym domem ludzkiego cierpienia, lecz z drugiej strony równie skondensowanym domem ludzkiej miłości. I twierdzenie, że kobieta która jest „przymuszona”, zdeterminowana do urodzenia takiego niepełnoprawnego dziecka zostaje skazana na samotne borykanie się z tym cierpieniem, które przerasta jej siły - jest nieprawdą. Jeżeli pominie się bowiem pewne elementy rzeczywistości, elementy prawdy i skoncentruje się wyłącznie na jednostkowym dramacie, który być może gdzieś miał miejsce i wyolbrzymi się go, to ten pierwiastek rzeczywistego opisu zostaje całkowicie zdławiony przez emocje i racjonalność, a także przez nieprawdę.
Manuela Gretkowska stawia tezę w „Newsweeku”, że od ćwierćwiecza polskie kobiety są prowadzane na rzeź.
Zastanawia mnie poziom języka, który jest obecny w tym bełkocie, bo trudno to nazwać debatą. Mówi się o kobietach prowadzonych na rzeź, przymuszanych do porodu, o „świeckiej macicy, która jest sprawą świętą”, itd. Tymczasem zauważmy chociażby to, co pokazują obecne statystyki. Ponad 90 procent aborcji w Polsce dokonuje się ze względów eugenicznych. Na to trzeba mocno zwracać uwagę. To nie są kwestie zagrożenia życia matki, to nie jest także kwestia gwałtu, bo aborcji ze względu na gwałt dokonuje się faktycznie w Polsce w liczbie policzalnej na palcach jednej ręki. To pokazuje na zdziczenie człowieczeństwa, bo mowa tutaj o pewnym dyskomforcie tych rodziców, którzy decydują się na aborcję z obawy na stygmatyzm społeczny. Używanie w kontekście realnie dokonywanych aborcji słowa rzeź może mieć miejsce tylko i wyłącznie w stosunku do bezpośrednich ofiar, czyli do samych dzieci. I jeszcze jedno. W dramaturgii całej aborcji nigdy nie było i nie jest tak, że jej bohaterami są tylko dwie osoby: dziecko i matka.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Zastanawia mnie poziom języka, który jest obecny w tym bełkocie, bo trudno to nazwać debatą. Mówi się o kobietach prowadzonych na rzeź, przymuszanych do porodu, o „świeckiej macicy, która jest sprawą świętą”, itd. Tymczasem zauważmy chociażby to, co pokazują obecne statystyki. Ponad 90 procent aborcji w Polsce dokonuje się ze względów eugenicznych
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl ks. prof. Paweł Bortkiewicz.
wPolityce.pl: Nie uważa Ksiądz Profesor, że hasła rzucane przez ubrane na czarno kobiety, które wyszły znów w Polsce na ulice robią się coraz bardziej niesmaczne?
Ks. prof. Paweł Bortkiewicz: W polityce określonego typu żeruje się na emocjach bazujących z kolei na utracie człowieczeństwa i zupełnym barbarzyństwie. Zauważmy, że te emocje są bardzo niskiego lotu i są one związane z pewną barbarią. To na pewno nie jest kwestia ani kultury, ani racjonalności czy jakiejś przyzwoitości, to jest kwestia emocji, przepraszam, ale na poziomie szamba. Jeżeli słyszę wypowiedzi pań, z których jedna młoda mówi o tym, że nie dziwi się, iż Polska była trzykrotnie rozbierana, skoro ma tak ciemnych ludzi, którzy domagają się rodzenia potworków, a z drugiej strony starsza pani porównuje bieżącą sytuację do dyktatury PRL, to trudno z tym dyskutować nie będąc psychiatrą. Inaczej nie da się prześledzić toku asocjacji skojarzeniowych w tych zdaniach. Jest to wykorzystywanie rzeczywistości, która odsłania bardzo głęboki kryzys człowieczeństwa i kryzys racjonalności. Wszystko to dokonuje się poprzez mechanizm polityki, a ta w wydaniu opozycji żeruje na bardzo niskim poziomie człowieczeństwa.
Trudno tym wszystkim kobietom odebrać rozum, ale ich zachowanie jest mocno zastanawiające.
Zgadzam się z tym, że byłoby nadużyciem odmówienie wszystkim rozumu, aczkolwiek zawsze podkreślam, że tu w grę wchodzą emocje. Posłużę się tutaj prostym przykładem z moich doświadczeń z ostatnich tygodni. W niedawnej debacie w telewizji poznańskiej usłyszałem argument ze strony jednego z uczestników pierwszego czarnego protestu, że kobiety, które rodzą dzieci głęboko upośledzone, zostają opuszczone przez mężów czy partnerów. Mają potwierdzać to statystyki. Takie kobiety, jego zdaniem, skazane są na bezwzględny dramat wychowywania tych dzieci w kompletnym osamotnieniu i bezradności. Debata toczyła się w linii prostej - może 150 metrów - od Zgromadzenia Sióstr Serafitek, które od początku swego istnienia zajmują się wyłącznie takimi dziećmi. To jest ich praca i charyzmat. Ich dom jest z jednej strony niezwykle skondensowanym domem ludzkiego cierpienia, lecz z drugiej strony równie skondensowanym domem ludzkiej miłości. I twierdzenie, że kobieta która jest „przymuszona”, zdeterminowana do urodzenia takiego niepełnoprawnego dziecka zostaje skazana na samotne borykanie się z tym cierpieniem, które przerasta jej siły - jest nieprawdą. Jeżeli pominie się bowiem pewne elementy rzeczywistości, elementy prawdy i skoncentruje się wyłącznie na jednostkowym dramacie, który być może gdzieś miał miejsce i wyolbrzymi się go, to ten pierwiastek rzeczywistego opisu zostaje całkowicie zdławiony przez emocje i racjonalność, a także przez nieprawdę.
Manuela Gretkowska stawia tezę w „Newsweeku”, że od ćwierćwiecza polskie kobiety są prowadzane na rzeź.
Zastanawia mnie poziom języka, który jest obecny w tym bełkocie, bo trudno to nazwać debatą. Mówi się o kobietach prowadzonych na rzeź, przymuszanych do porodu, o „świeckiej macicy, która jest sprawą świętą”, itd. Tymczasem zauważmy chociażby to, co pokazują obecne statystyki. Ponad 90 procent aborcji w Polsce dokonuje się ze względów eugenicznych. Na to trzeba mocno zwracać uwagę. To nie są kwestie zagrożenia życia matki, to nie jest także kwestia gwałtu, bo aborcji ze względu na gwałt dokonuje się faktycznie w Polsce w liczbie policzalnej na palcach jednej ręki. To pokazuje na zdziczenie człowieczeństwa, bo mowa tutaj o pewnym dyskomforcie tych rodziców, którzy decydują się na aborcję z obawy na stygmatyzm społeczny. Używanie w kontekście realnie dokonywanych aborcji słowa rzeź może mieć miejsce tylko i wyłącznie w stosunku do bezpośrednich ofiar, czyli do samych dzieci. I jeszcze jedno. W dramaturgii całej aborcji nigdy nie było i nie jest tak, że jej bohaterami są tylko dwie osoby: dziecko i matka.
Dalszy ciąg na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/313021-nasz-wywiad-ks-prof-bortkiewicz-o-czarnym-protescie-to-nie-jest-kwestia-kultury-racjonalnosci-czy-przyzwoitosci-to-jest-kwestia-emocji-na-poziomie-szamba
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.