Kiedy zaczął kruszeć system komunistyczny w Polsce, a rewolucja Solidarności była momentem o zasadniczym znaczeniu w tym procesie, pojawiły się postulaty w ramach reformy ustroju socjalistycznego ludowładztwa. Proponowano wówczas, aby jedna z izb Sądu Najwyższego albo odrębny trybunał zaczął orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją. Takie postulaty pojawiały się w programie Solidarności i np. wśród adwokatury i to paradoksalnie zostało przejęte przez ekipę generała Jaruzelskiego, ekipę stanu wojennego w ramach tworzenia pewnej fikcji i pewnych działań o charakterze propagandowo-demonstracyjnym
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog prof. Antoni Dudek.
wPolityce.pl: Panie profesorze, jaka jest geneza Trybunału Konstytucyjnego?
Prof. Antoni Dudek: Generalnie idea sądownictwa konstytucyjnego jest wynalazkiem przedwojennym. Wprowadzenie instytucji sądu konstytucyjnego pierwszy zaproponował austriacki myśliciel i filozof prawa Hans Kelsen. Pomysł spotkał się z zainteresowaniem, jednak w epoce przedwojennych dyktatur w naszej części Europy, wprowadzenie go do systemu prawnego było nierealne. Natomiast po II wojnie światowej sądownictwo konstytucyjne zaczęło się upowszechniać w Europie zachodniej. Kiedy zaczął kruszeć system komunistyczny w Polsce, a rewolucja Solidarności była momentem o zasadniczym znaczeniu w tym procesie, pojawiły się postulaty w ramach, że tak powiem, reformy ustroju socjalistycznego ludowładztwa. Proponowano wówczas, aby jedna z izb Sądu Najwyższego albo odrębny trybunał zaczął orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją. Takie postulaty pojawiały się w programie Solidarności i np. wśród adwokatury i to paradoksalnie zostało przejęte przez ekipę generała Jaruzelskiego, ekipę stanu wojennego w ramach tworzenia pewnej fikcji i pewnych działań o charakterze propagandowo-demonstracyjnym.
Dlaczego?
Bo inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że w kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, w 1982 r. zmieniono Konstytucję i wprowadzono do niej dwie nowe instytucje, Trybunał Konstytucyjny i Trybunał Stanu. Sugerowano, że przed Trybunałem Stanu zostanie postawiony Gierek i jego ekipa, za błędy z lat siedemdziesiątych. Do tego oczywiście nie doszło.
Po wprowadzeniu tych zmian w konstytucji PRL przez kilka lat nic się w sprawie TK nie działo.
Dopiero w 1985 r. zdecydowano się na uchwalenie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, która precyzowała jak ma działać trybunał, ilu członków ma liczyć itd. I on zaczął działać od stycznia 1986 r. w nowej rzeczywistości politycznej, bo w tym roku Gorbaczow proklamował „pierestrojkę”. To był moment, kiedy komuniści zaczęli szukać nowych rozwiązań ustrojowych, których celem jest „przedłużenie żywota” systemu, ale w sposób taki, żeby ci, którzy rządzą, będą dalej rządzili i stąd się bierze stopniowe pole dla działania Trybunału, ale np. pojawia się również w 1987 r. instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich. To jest właśnie etap, w którym TK zaczyna dość szybko orzekać. Pierwsza sprawa, o ile dobrze pamiętam, to było zaskarżenie przez jedną z wojewódzkich rad narodowych rozporządzenia Rady Ministrów i Trybunał orzekł niezgodność tego rozporządzenia z konstytucją. To było ważne, bo pokazywało, że organy quasi samorządu terytorialnego PRL zaczynają się autonomizować. Wcześniej to było niewyobrażalne, żeby Wojewódzka Rada Narodowa skarżyła się na decyzję Rady Ministrów. Trybunał nie rozpatrywał fundamentalnych spraw, PRL, a nawet schyłkowy PRL to nie był okres sporów ustrojowych, TK zajmował się praktycznie wyłącznie sprawami administracyjnymi zgłaszanymi przez różne rady narodowe, kontrolowane zresztą przez PZPR. Sędziowie TK też byli kontrolowanie przez system, wybierał ich Sejm PRL. Najistotniejsze było to, że formalnie od 1986 r. TK miał prawo orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją, przy czym te orzeczenia nie były ostateczne. Orzeczenia TK mogły być uchylane przez Sejm większością 2/3 głosów. Właściwie w takiej formie Trybunał wszedł w III RP. Nie przypominam sobie jednak, żeby TK przez 1989 r. uznał jakąś ustawę za niezgodną z Konstytucją. Jego aktywność była skoncentrowana na rozporządzenia Rady Ministrów, na tzw. prawo powielaczowe. Dopiero po 1989 r. zaczęły się takie sytuacje zdarzać, ale zebranie w Sejmie 2/3 głosów było problemem i to się praktycznie nie udawało, to były jakieś pojedyncze przypadki.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Kiedy zaczął kruszeć system komunistyczny w Polsce, a rewolucja Solidarności była momentem o zasadniczym znaczeniu w tym procesie, pojawiły się postulaty w ramach reformy ustroju socjalistycznego ludowładztwa. Proponowano wówczas, aby jedna z izb Sądu Najwyższego albo odrębny trybunał zaczął orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją. Takie postulaty pojawiały się w programie Solidarności i np. wśród adwokatury i to paradoksalnie zostało przejęte przez ekipę generała Jaruzelskiego, ekipę stanu wojennego w ramach tworzenia pewnej fikcji i pewnych działań o charakterze propagandowo-demonstracyjnym
— mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl politolog prof. Antoni Dudek.
wPolityce.pl: Panie profesorze, jaka jest geneza Trybunału Konstytucyjnego?
Prof. Antoni Dudek: Generalnie idea sądownictwa konstytucyjnego jest wynalazkiem przedwojennym. Wprowadzenie instytucji sądu konstytucyjnego pierwszy zaproponował austriacki myśliciel i filozof prawa Hans Kelsen. Pomysł spotkał się z zainteresowaniem, jednak w epoce przedwojennych dyktatur w naszej części Europy, wprowadzenie go do systemu prawnego było nierealne. Natomiast po II wojnie światowej sądownictwo konstytucyjne zaczęło się upowszechniać w Europie zachodniej. Kiedy zaczął kruszeć system komunistyczny w Polsce, a rewolucja Solidarności była momentem o zasadniczym znaczeniu w tym procesie, pojawiły się postulaty w ramach, że tak powiem, reformy ustroju socjalistycznego ludowładztwa. Proponowano wówczas, aby jedna z izb Sądu Najwyższego albo odrębny trybunał zaczął orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją. Takie postulaty pojawiały się w programie Solidarności i np. wśród adwokatury i to paradoksalnie zostało przejęte przez ekipę generała Jaruzelskiego, ekipę stanu wojennego w ramach tworzenia pewnej fikcji i pewnych działań o charakterze propagandowo-demonstracyjnym.
Dlaczego?
Bo inaczej nie da się wytłumaczyć tego, że w kilka miesięcy po wprowadzeniu stanu wojennego, w 1982 r. zmieniono Konstytucję i wprowadzono do niej dwie nowe instytucje, Trybunał Konstytucyjny i Trybunał Stanu. Sugerowano, że przed Trybunałem Stanu zostanie postawiony Gierek i jego ekipa, za błędy z lat siedemdziesiątych. Do tego oczywiście nie doszło.
Po wprowadzeniu tych zmian w konstytucji PRL przez kilka lat nic się w sprawie TK nie działo.
Dopiero w 1985 r. zdecydowano się na uchwalenie ustawy o Trybunale Konstytucyjnym, która precyzowała jak ma działać trybunał, ilu członków ma liczyć itd. I on zaczął działać od stycznia 1986 r. w nowej rzeczywistości politycznej, bo w tym roku Gorbaczow proklamował „pierestrojkę”. To był moment, kiedy komuniści zaczęli szukać nowych rozwiązań ustrojowych, których celem jest „przedłużenie żywota” systemu, ale w sposób taki, żeby ci, którzy rządzą, będą dalej rządzili i stąd się bierze stopniowe pole dla działania Trybunału, ale np. pojawia się również w 1987 r. instytucja Rzecznika Praw Obywatelskich. To jest właśnie etap, w którym TK zaczyna dość szybko orzekać. Pierwsza sprawa, o ile dobrze pamiętam, to było zaskarżenie przez jedną z wojewódzkich rad narodowych rozporządzenia Rady Ministrów i Trybunał orzekł niezgodność tego rozporządzenia z konstytucją. To było ważne, bo pokazywało, że organy quasi samorządu terytorialnego PRL zaczynają się autonomizować. Wcześniej to było niewyobrażalne, żeby Wojewódzka Rada Narodowa skarżyła się na decyzję Rady Ministrów. Trybunał nie rozpatrywał fundamentalnych spraw, PRL, a nawet schyłkowy PRL to nie był okres sporów ustrojowych, TK zajmował się praktycznie wyłącznie sprawami administracyjnymi zgłaszanymi przez różne rady narodowe, kontrolowane zresztą przez PZPR. Sędziowie TK też byli kontrolowanie przez system, wybierał ich Sejm PRL. Najistotniejsze było to, że formalnie od 1986 r. TK miał prawo orzekać o zgodności ustaw z Konstytucją, przy czym te orzeczenia nie były ostateczne. Orzeczenia TK mogły być uchylane przez Sejm większością 2/3 głosów. Właściwie w takiej formie Trybunał wszedł w III RP. Nie przypominam sobie jednak, żeby TK przez 1989 r. uznał jakąś ustawę za niezgodną z Konstytucją. Jego aktywność była skoncentrowana na rozporządzenia Rady Ministrów, na tzw. prawo powielaczowe. Dopiero po 1989 r. zaczęły się takie sytuacje zdarzać, ale zebranie w Sejmie 2/3 głosów było problemem i to się praktycznie nie udawało, to były jakieś pojedyncze przypadki.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/312219-prof-dudek-kilka-miesiecy-po-wprowadzeniu-stanu-wojennego-zmieniono-konstytucje-i-wprowadzono-do-niej-tk-i-trybunal-stanu-nasz-wywiad?strona=1