Prawo do aborcji nie tylko nie jest prawem człowieka, ale i nie należy do katalogu praw kobiet.
Kobiety i każdy kto chce, a nie łamie prawa, mogą sobie dowolnie manifestować, bo takie prawo daje im konstytucja. I tak jest przyjęte w demokratycznym świecie. Każdy ma też prawo do wygadywania czy wypisywania przy tej okazji dowolnych niedorzeczności. Chodzi tylko o to, żeby zdawać sobie sprawę, że to niedorzeczności. Także w sensie logicznym. Zacznijmy od głównych haseł manifestacji 3 października 2016 r.: „Moje ciało, mój wybór” czy „Moja macica, moja sprawa”. Odwoływanie się wyłącznie do ciała czy macicy w wypadku macierzyństwa czy, mówiąc bardziej technicznie, prokreacji oznacza sprowadzenie kobiety do kawału mięsa, w dodatku bezmyślnego. W takiej perspektywie kobieta rzeczywiście staje się w najlepszym wypadku „krową rozrodczą” – jak to ładnie ujęła jedna z młodych kobiet manifestujących w Warszawie, a pokazanych w TVP. Prokreacja czy macierzyństwo stają się mechanicznym aktem, więc potem przerwanie ciąży jest równie mechaniczną czynnością. W takiej wizji znika nie tylko cała ewolucja prowadząca do powstania homo sapiens, ale też znika cała kultura, moralność, cała tzw. sfera duchowa i symboliczna. Jeśli embrion czy płód ma być częścią czy własnością kobiety mamy nie tylko problem definicyjny, ale też istotną rewolucję w pojmowaniu praw biologii. Z takiego podejścia wynikałoby bowiem, że ludzie rozmnażają się przez pączkowanie, czyli bezpłciowo, na zasadzie oderwania się, a potem dojrzewania fragmentu ciała matki. Można tak uważać, ale nie zostało to jednak empirycznie potwierdzone. Co oznacza, że biologicznie i logicznie embrion czy płód nie są częścią ciała matki, którą może ona traktować jak paznokcie czy włosy i je dowolnie przycinać.
Nie trzeba dodawać, że postawienie na ciało i macicę jest totalnie sprzeczne z formułowanymi przez feministki czy szerzej różne ruchy kobiece postulatami, w których kobiecość jest bogatym fenomenem społeczno-kulturowym, jest wielką wartością i wiąże się z takimi kwestiami jak godność czy szacunek. Takie traktowanie kobiecości właściwie kompletnie ośmiesza genderyzm i feminizm, bo przecież skupiają się one na kulturowym czy społecznym fenomenie kobiecości. Tymczasem ciało i macica to kwestie biologii, a nie kultury i gdyby tylko do nich się odwoływać, feminizm bądź genderyzm tracą rację bytu. Jeśli się używa jakichś haseł i uświadamia wiążące się z nimi konsekwencje logiczne czy semantyczne, warto zdawać sobie sprawę z tego, co się robi. Tym bardziej że podobno chodzi o obronę godności kobiet, a nie sprowadzanie ich do roli „krowy rozrodczej” czy kawału mięsa. Jeśli samemu się to robi, popada się w sprzeczność logiczną, nie mówiąc o tym, że ośmiesza się i parodiuje idee i wartości, których się podobno broni.
Druga sprawa to twierdzenie, że aborcja (nawet z różnymi prawnymi ograniczeniami) to prawo człowieka, szczególnie oczywiste w XXI wieku. Inne przekonanie jest piętnowane jako „średniowiecze”. Nie miejsce tu na analizę realnego średniowiecza, wystarczy powiedzieć, że osoby odwołujące się do tego pojęcia o historycznym średniowieczu nie mają bladego pojęcia i po prostu opowiadają nieprawdopodobne brednie. W kwestii praw człowieka wystarczy sięgnąć do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, czyli fundamentalnej listy oraz wykładni tych praw, żeby stwierdzić, iż w żadnym z jej 30 artykułów nie ma prawa do aborcji, a nawet nie ma o niej mowy i nie pojawia się to pojęcie. Jest tam natomiast mowa o prawie do życia (art. 3). Co oznacza, że prawo do aborcji nie jest i dotychczas nie było prawem człowieka, a logicznie można nawet wywodzić, że jest sprzeczne z prawami człowieka, ale to już inna sprawa. Istnienie w wielu państwach różnych (także prawnych) form akceptacji aborcji nie czyni z niej prawa człowieka, tak jak nie czyni z niej osiągnięcia na miarę XXI wieku - w przeciwieństwie do mroków średniowiecza.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Prawo do aborcji nie tylko nie jest prawem człowieka, ale i nie należy do katalogu praw kobiet.
Kobiety i każdy kto chce, a nie łamie prawa, mogą sobie dowolnie manifestować, bo takie prawo daje im konstytucja. I tak jest przyjęte w demokratycznym świecie. Każdy ma też prawo do wygadywania czy wypisywania przy tej okazji dowolnych niedorzeczności. Chodzi tylko o to, żeby zdawać sobie sprawę, że to niedorzeczności. Także w sensie logicznym. Zacznijmy od głównych haseł manifestacji 3 października 2016 r.: „Moje ciało, mój wybór” czy „Moja macica, moja sprawa”. Odwoływanie się wyłącznie do ciała czy macicy w wypadku macierzyństwa czy, mówiąc bardziej technicznie, prokreacji oznacza sprowadzenie kobiety do kawału mięsa, w dodatku bezmyślnego. W takiej perspektywie kobieta rzeczywiście staje się w najlepszym wypadku „krową rozrodczą” – jak to ładnie ujęła jedna z młodych kobiet manifestujących w Warszawie, a pokazanych w TVP. Prokreacja czy macierzyństwo stają się mechanicznym aktem, więc potem przerwanie ciąży jest równie mechaniczną czynnością. W takiej wizji znika nie tylko cała ewolucja prowadząca do powstania homo sapiens, ale też znika cała kultura, moralność, cała tzw. sfera duchowa i symboliczna. Jeśli embrion czy płód ma być częścią czy własnością kobiety mamy nie tylko problem definicyjny, ale też istotną rewolucję w pojmowaniu praw biologii. Z takiego podejścia wynikałoby bowiem, że ludzie rozmnażają się przez pączkowanie, czyli bezpłciowo, na zasadzie oderwania się, a potem dojrzewania fragmentu ciała matki. Można tak uważać, ale nie zostało to jednak empirycznie potwierdzone. Co oznacza, że biologicznie i logicznie embrion czy płód nie są częścią ciała matki, którą może ona traktować jak paznokcie czy włosy i je dowolnie przycinać.
Nie trzeba dodawać, że postawienie na ciało i macicę jest totalnie sprzeczne z formułowanymi przez feministki czy szerzej różne ruchy kobiece postulatami, w których kobiecość jest bogatym fenomenem społeczno-kulturowym, jest wielką wartością i wiąże się z takimi kwestiami jak godność czy szacunek. Takie traktowanie kobiecości właściwie kompletnie ośmiesza genderyzm i feminizm, bo przecież skupiają się one na kulturowym czy społecznym fenomenie kobiecości. Tymczasem ciało i macica to kwestie biologii, a nie kultury i gdyby tylko do nich się odwoływać, feminizm bądź genderyzm tracą rację bytu. Jeśli się używa jakichś haseł i uświadamia wiążące się z nimi konsekwencje logiczne czy semantyczne, warto zdawać sobie sprawę z tego, co się robi. Tym bardziej że podobno chodzi o obronę godności kobiet, a nie sprowadzanie ich do roli „krowy rozrodczej” czy kawału mięsa. Jeśli samemu się to robi, popada się w sprzeczność logiczną, nie mówiąc o tym, że ośmiesza się i parodiuje idee i wartości, których się podobno broni.
Druga sprawa to twierdzenie, że aborcja (nawet z różnymi prawnymi ograniczeniami) to prawo człowieka, szczególnie oczywiste w XXI wieku. Inne przekonanie jest piętnowane jako „średniowiecze”. Nie miejsce tu na analizę realnego średniowiecza, wystarczy powiedzieć, że osoby odwołujące się do tego pojęcia o historycznym średniowieczu nie mają bladego pojęcia i po prostu opowiadają nieprawdopodobne brednie. W kwestii praw człowieka wystarczy sięgnąć do Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, czyli fundamentalnej listy oraz wykładni tych praw, żeby stwierdzić, iż w żadnym z jej 30 artykułów nie ma prawa do aborcji, a nawet nie ma o niej mowy i nie pojawia się to pojęcie. Jest tam natomiast mowa o prawie do życia (art. 3). Co oznacza, że prawo do aborcji nie jest i dotychczas nie było prawem człowieka, a logicznie można nawet wywodzić, że jest sprzeczne z prawami człowieka, ale to już inna sprawa. Istnienie w wielu państwach różnych (także prawnych) form akceptacji aborcji nie czyni z niej prawa człowieka, tak jak nie czyni z niej osiągnięcia na miarę XXI wieku - w przeciwieństwie do mroków średniowiecza.
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/310688-po-czarnym-protescie-nie-sprowadzajcie-kobiet-do-ciala-macicy-czy-krowy-rozrodczej
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.