W rozmowie z „Wyborczą” nie brakuje też wątku zarobkowego. Prezes TK przyznaje, że zarabia „sześć średnich krajowych plus dwadzieścia procent za wysługę lat”. Wyciąga nawet pasek, na którym ma widnieć kwota wynagrodzenia miesięcznego 27 755 zł. Nie uważa tej kwoty za wygórowaną, ponieważ sędzia czeski czy słowacki– jak mówi – zarabia równowartość 55 tysięcy zł.
Rzepliński martwi się jednak wysokością nadchodzącej emerytury. W stanie spoczynku to 75 proc. ostatniej pensji, ale gołej. Mówi, że ustawia to Polskę w dolnej skali UE. Twierdzi, że stabilizacja finansowa w stanie spoczynku jest niezwykle ważna.
To jest istotne, ale w państwie normalnym, tymczasem my przestajemy takim być. Wysokie honorarium oraz stan spoczynku są wyrazem szacunku dla autorytetu, dla dużej władzy, którą ma każdy sędzia konstytucyjny
— mówi, przekonując że nie są to żadne luksusy, ponieważ na wolnym rynku „miesięczne zarobki prawników w wysokości 70, 100 tysięcy złotych nie są żadną rewelacją”.
18 grudnia kończy się kadencja Andrzeja Rzeplińskiego. Co będzie dalej?
Wtedy mnie zamkną
— śmieje się, dodając że w życiu nie można niczego wykluczać. Dopytywany czy naprawdę spodziewa się, że trafi do więzienia, odpowiada:
Nie wykluczam tej możliwości. Bo jeżeli można było próbować rozwalić sąd konstytucyjny, generalnie robić rzeczy, które są wymierzone w interes Polski, tylko dlatego, że ktoś ma fobię, że nie jest w stanie – od zawsze – zaakceptować istnienia czegoś tak odrębnego, niezależnego i równorzędnego jak sąd konstytucyjny, to wszystko jest możliwe.
Snuje nawet mgliste rozmyślania nad tym do jakiego więzienia i do jakiej celi mógłby trafić.
Co stanie się z Trybunałem 19 grudnia?
— pyta zatroskany dziennikarz „Wyborczej”.
Nie wiem. Mam nadzieję, że prezesem zostanie sędzia, który ma aprobatę Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego
— mówi Rzepliński, podkreślając że wyboru nowego prezesa dokonuje się przed końcem kadencji starego. Zapowiada, że przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego przedłoży prezydentowi listę kandydatów.
Rzepliński ujawnia też w jaki sposób został prezesem Trybunału Konstytucyjnego.
Tusk zapytał, czybym nie chciał. Do dzisiaj nie wiem, skąd mu to przyszło do głowy
— wyznaje, dodając że nigdy potem go o to nie zapytał. Twierdzi, że decyzja o przyjęciu łatwa nie była. co przeważyło?
Mój słaby charakter. A może raczej miękki. No, bo jak gdybym cynicznie myślał, to tam miałem lepiej. Nie, nie żałuję, ale w tym komitecie ONZ miałem realne szanse, by w kwietniu na sesji zostać wybranym na szefa. A tam praktyka jest taka, że jest się szefem przez trzy kadencje, czyli przez dwanaście lat
— kalkuluje Rzepliński, dodając że „praca tam to coś zupełnie niesamowitego.**
Tego w ogóle nie da się porównać. Nie w sensie władzy czy ciekawego życia, ale takiego jak by tu powiedzieć, turystycznego, bo i tu się podróżuje. wie pan, tego po prostu nie da się kupić, gdy w dyskusji ma pan dwóch profesorów, wybitnych, i jednego praktyka, i oni wszyscy są krajów arabskich
— opowiada prezes TK.
W wywiadzie roi się od autobiograficznych ciekawostek. Jedną z nich jest przyznanie się Andrzeja Rzeplińskiego do tego, że nie posiada prawa jazdy. Twierdzi, że w latach 70. Marzył nie miał samochodu, ponieważ marzył o Jaguarze, na który nie było go stać.
Dzisiaj nie stać mnie na trzy tygodnie, żeby zrobić prawo jazdy. Poza tym mógłbym oblać, a wtedy już widzę te tytuły w tablicach
— mówi prezes Trybunału Konstytucyjnego, wytrącając tym samym lemingom z rąk argumenty motoryzacyjne przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Przezabawna jest także końcówka wywiadu, którą trzeba przeczytać w całości:
A miał pan w młodości jakieś przezwisko?
Tak, ale nie chciałbym o nim mówić, bo ono było takie bardzo mnie podnoszące.
Prezes?
Nie, nie, nie (śmiech)
Rozumiem, że tego przezwiska pan mi nie powie, żeby potem nie było, że się pan wywyższa?
Dobrze, już powiem. Nazywali mnie orłem.
To od wyglądu?
Orzeł to orzeł. Nie wnikałem. Może chodziło to, że sobie lata i łapie z góry, co udźwignie.
Obiecująco brzmi także ilustracyjna zapowiedź, która znalazła się pod tym arcydługim wywiadem:
mall / Gazeta Wyborcza
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W rozmowie z „Wyborczą” nie brakuje też wątku zarobkowego. Prezes TK przyznaje, że zarabia „sześć średnich krajowych plus dwadzieścia procent za wysługę lat”. Wyciąga nawet pasek, na którym ma widnieć kwota wynagrodzenia miesięcznego 27 755 zł. Nie uważa tej kwoty za wygórowaną, ponieważ sędzia czeski czy słowacki– jak mówi – zarabia równowartość 55 tysięcy zł.
Rzepliński martwi się jednak wysokością nadchodzącej emerytury. W stanie spoczynku to 75 proc. ostatniej pensji, ale gołej. Mówi, że ustawia to Polskę w dolnej skali UE. Twierdzi, że stabilizacja finansowa w stanie spoczynku jest niezwykle ważna.
To jest istotne, ale w państwie normalnym, tymczasem my przestajemy takim być. Wysokie honorarium oraz stan spoczynku są wyrazem szacunku dla autorytetu, dla dużej władzy, którą ma każdy sędzia konstytucyjny
— mówi, przekonując że nie są to żadne luksusy, ponieważ na wolnym rynku „miesięczne zarobki prawników w wysokości 70, 100 tysięcy złotych nie są żadną rewelacją”.
18 grudnia kończy się kadencja Andrzeja Rzeplińskiego. Co będzie dalej?
Wtedy mnie zamkną
— śmieje się, dodając że w życiu nie można niczego wykluczać. Dopytywany czy naprawdę spodziewa się, że trafi do więzienia, odpowiada:
Nie wykluczam tej możliwości. Bo jeżeli można było próbować rozwalić sąd konstytucyjny, generalnie robić rzeczy, które są wymierzone w interes Polski, tylko dlatego, że ktoś ma fobię, że nie jest w stanie – od zawsze – zaakceptować istnienia czegoś tak odrębnego, niezależnego i równorzędnego jak sąd konstytucyjny, to wszystko jest możliwe.
Snuje nawet mgliste rozmyślania nad tym do jakiego więzienia i do jakiej celi mógłby trafić.
Co stanie się z Trybunałem 19 grudnia?
— pyta zatroskany dziennikarz „Wyborczej”.
Nie wiem. Mam nadzieję, że prezesem zostanie sędzia, który ma aprobatę Zgromadzenia Ogólnego Sędziów Trybunału Konstytucyjnego
— mówi Rzepliński, podkreślając że wyboru nowego prezesa dokonuje się przed końcem kadencji starego. Zapowiada, że przewodniczący Zgromadzenia Ogólnego przedłoży prezydentowi listę kandydatów.
Rzepliński ujawnia też w jaki sposób został prezesem Trybunału Konstytucyjnego.
Tusk zapytał, czybym nie chciał. Do dzisiaj nie wiem, skąd mu to przyszło do głowy
— wyznaje, dodając że nigdy potem go o to nie zapytał. Twierdzi, że decyzja o przyjęciu łatwa nie była. co przeważyło?
Mój słaby charakter. A może raczej miękki. No, bo jak gdybym cynicznie myślał, to tam miałem lepiej. Nie, nie żałuję, ale w tym komitecie ONZ miałem realne szanse, by w kwietniu na sesji zostać wybranym na szefa. A tam praktyka jest taka, że jest się szefem przez trzy kadencje, czyli przez dwanaście lat
— kalkuluje Rzepliński, dodając że „praca tam to coś zupełnie niesamowitego.**
Tego w ogóle nie da się porównać. Nie w sensie władzy czy ciekawego życia, ale takiego jak by tu powiedzieć, turystycznego, bo i tu się podróżuje. wie pan, tego po prostu nie da się kupić, gdy w dyskusji ma pan dwóch profesorów, wybitnych, i jednego praktyka, i oni wszyscy są krajów arabskich
— opowiada prezes TK.
W wywiadzie roi się od autobiograficznych ciekawostek. Jedną z nich jest przyznanie się Andrzeja Rzeplińskiego do tego, że nie posiada prawa jazdy. Twierdzi, że w latach 70. Marzył nie miał samochodu, ponieważ marzył o Jaguarze, na który nie było go stać.
Dzisiaj nie stać mnie na trzy tygodnie, żeby zrobić prawo jazdy. Poza tym mógłbym oblać, a wtedy już widzę te tytuły w tablicach
— mówi prezes Trybunału Konstytucyjnego, wytrącając tym samym lemingom z rąk argumenty motoryzacyjne przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu.
Przezabawna jest także końcówka wywiadu, którą trzeba przeczytać w całości:
A miał pan w młodości jakieś przezwisko?
Tak, ale nie chciałbym o nim mówić, bo ono było takie bardzo mnie podnoszące.
Prezes?
Nie, nie, nie (śmiech)
Rozumiem, że tego przezwiska pan mi nie powie, żeby potem nie było, że się pan wywyższa?
Dobrze, już powiem. Nazywali mnie orłem.
To od wyglądu?
Orzeł to orzeł. Nie wnikałem. Może chodziło to, że sobie lata i łapie z góry, co udźwignie.
Obiecująco brzmi także ilustracyjna zapowiedź, która znalazła się pod tym arcydługim wywiadem:
mall / Gazeta Wyborcza
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/309499-groza-w-tk-rzeplinski-zali-sie-wyborczej-na-panstwo-pis-jedyne-co-mam-to-firewall-ktory-mnie-odgradza-od-nienawistnych-maili?strona=2