Podważanie wiarygodności premiera i wicepremiera przez lidera partii, tylko po to, żeby nie wyrośli ponad niego, nie jest przejawem jego siły i nie zwiększa siły ugrupowania
— mówi portalowi wPolityce.pl dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
wPolityce.pl: Na posiedzeniu Rady Politycznej PiS z ust Jarosława Kaczyńskiego padły dosyć mocne sformułowania. To przestroga dla polityków partii rządzącej?
dr Jarosław Flis: Jak rozumiem, Jarosław Kaczyński stawia na zwartość obozu politycznego, a nie dostosowanie się do okoliczności. Z jednej strony jest to naturalny proces, ale od bardzo dawna wiadomo, że to proces, który jest niebezpieczny. Zniechęca się wszystkich tych, którzy mogliby mieć wątpliwości. Wystarczy podać przykład Kazimierza M. Ujazdowskiego. Stwierdzenie, że jego stanowisko jest niezrozumiałe znaczy tylko tyle, że szef ma problem ze zrozumieniem tego, co mówią inne osoby. To nie jest szczególny powód do dumy.
Taka postawa to strzał w stopę?
To niebezpieczne. Zawsze przyjemniej się rządzi, gdy nikt z własnego obozu nie zgłasza uwag krytycznych, ale nie oznacza to, że rządzi się skuteczniej. W pewnym momencie przestaje się reagować na błędy. Kiedyś również Donald Tusk mówił, że PO powinna być jak zaciśnięta pięść i od tamtego czasu notowania PO nie poszły w górę. Nie był to symbol końca kłopotów, ale początek nowych problemów. Przekonanie, że jeśli mamy wewnętrzne przeświadczenie o własnej racji, to wszystkie choroby władzy nie będą nas dotyczyć, jest mylne. W moim przekonaniu jest to działanie w duchu „jakoś to będzie”. Na razie nic wskazuje bowiem na to, żeby działania PiS ws. TK skończyły się takim blitzkriegem, jak sobie to wszyscy wyobrażali. Spór wokół TK jest źródłem ogromnych kłopotów dla obozu rządzącego i wydaje się, że nie ma na horyzoncie jakiejś cichej zatoki, do której obóz rządzący mógłby wpłynąć i zażegnać tam konflikt.
Jaka przyszłość czeka Kazimierza M. Ujazdowskiego? Czy można spodziewać się, że to jego ostatnia kadencja w roli europosła PiS?
Do eurowyborów jeszcze daleko, po drodze są jeszcze wybory samorządowe, które niejednemu mogą utrzeć nosa. Przekonanie, że wyrzucimy wszystkich, którzy mają samodzielne zdanie i później jakoś sobie z tym poradzimy, może być błędne. Przypominam, że PiS odnosił sukcesy, gdy przyciągał tych, którzy myśleli inaczej, a nie wtedy gdy ich wyrzucał. Należy mieć na uwadze, że stworzenie konkurencyjnej listy umiarkowanej prawicy kontestującej PiS ze względu na formę, a nie z uwagi na cele, może być dla PiS-u wyzwaniem. To właśnie ziobryści i gowinowcy odebrali PiS-owi samodzielne zwycięstwo w ostatnich eurowyborach. Ten wariant był już przećwiczony i jasno wskazał, że należy się z nimi przeprosić oraz wziąć na swoje listy, nawet jeśli mają w kilku sprawach inne zdanie.
Czy było do „przeproszenie” skuteczne? W końcu liderzy Polski Razem i Solidarnej Polski wchodzących w skład ekipy rządzącej chcą zachować odrębność.
A było inne wyjście? Wspomniani politycy pozostali w obiegu, a PiS wygrał wybory, więc było to rozwiązanie obustronnie korzystne. Wiadomo, że przy takim wariancie zawsze są kłopoty, ale gdyby wspomniane ugrupowania wystartowały samodzielnie, to w ogóle nie byłoby takich kłopotów. Pewnie dalej rządziłaby PO do współpracy z inną formacją. Nic nie wskazuje na to, że strategia, którą w przeszłości obierał PiS, „kto nie skacze z nami – ten przeciwko nam” miałaby przynieść sukces. Decyzje podjęte po eurowyborach w 2014 roku, zmierzające do tego, żeby wszystkie ręce poszły na pokład, przyniosły pozytywny skutek w postaci zwycięskich wyborów. Sądzę, że wybranie innego rozwiązania bardzo ucieszyłoby opozycję. Wyrzucenie Ujazdowskiego również nie jest rozwiązaniem, z powodu którego PO i Nowoczesna będą piły z rozpaczy. A jak do byłego wiceprezesa PiS rękę wyciągną PSL-owcy i dadzą mu „jedynkę” w Warszawie?
…w której PSL-owcy zawsze nie zdobywają mandatu?
Dla ludowców może być to trudny teren, ale dla Ujazdowskiego już niekoniecznie. A może Wrocław? Bez względu na ewentualne propozycje dla Kazimierza M. Ujazdowskiego, partia rządząca wpuszcza się w ślepy zaułek. Zobaczymy, co będzie dalej. Gra dopiero się rozpoczyna.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Podważanie wiarygodności premiera i wicepremiera przez lidera partii, tylko po to, żeby nie wyrośli ponad niego, nie jest przejawem jego siły i nie zwiększa siły ugrupowania
— mówi portalowi wPolityce.pl dr Jarosław Flis, politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
wPolityce.pl: Na posiedzeniu Rady Politycznej PiS z ust Jarosława Kaczyńskiego padły dosyć mocne sformułowania. To przestroga dla polityków partii rządzącej?
dr Jarosław Flis: Jak rozumiem, Jarosław Kaczyński stawia na zwartość obozu politycznego, a nie dostosowanie się do okoliczności. Z jednej strony jest to naturalny proces, ale od bardzo dawna wiadomo, że to proces, który jest niebezpieczny. Zniechęca się wszystkich tych, którzy mogliby mieć wątpliwości. Wystarczy podać przykład Kazimierza M. Ujazdowskiego. Stwierdzenie, że jego stanowisko jest niezrozumiałe znaczy tylko tyle, że szef ma problem ze zrozumieniem tego, co mówią inne osoby. To nie jest szczególny powód do dumy.
Taka postawa to strzał w stopę?
To niebezpieczne. Zawsze przyjemniej się rządzi, gdy nikt z własnego obozu nie zgłasza uwag krytycznych, ale nie oznacza to, że rządzi się skuteczniej. W pewnym momencie przestaje się reagować na błędy. Kiedyś również Donald Tusk mówił, że PO powinna być jak zaciśnięta pięść i od tamtego czasu notowania PO nie poszły w górę. Nie był to symbol końca kłopotów, ale początek nowych problemów. Przekonanie, że jeśli mamy wewnętrzne przeświadczenie o własnej racji, to wszystkie choroby władzy nie będą nas dotyczyć, jest mylne. W moim przekonaniu jest to działanie w duchu „jakoś to będzie”. Na razie nic wskazuje bowiem na to, żeby działania PiS ws. TK skończyły się takim blitzkriegem, jak sobie to wszyscy wyobrażali. Spór wokół TK jest źródłem ogromnych kłopotów dla obozu rządzącego i wydaje się, że nie ma na horyzoncie jakiejś cichej zatoki, do której obóz rządzący mógłby wpłynąć i zażegnać tam konflikt.
Jaka przyszłość czeka Kazimierza M. Ujazdowskiego? Czy można spodziewać się, że to jego ostatnia kadencja w roli europosła PiS?
Do eurowyborów jeszcze daleko, po drodze są jeszcze wybory samorządowe, które niejednemu mogą utrzeć nosa. Przekonanie, że wyrzucimy wszystkich, którzy mają samodzielne zdanie i później jakoś sobie z tym poradzimy, może być błędne. Przypominam, że PiS odnosił sukcesy, gdy przyciągał tych, którzy myśleli inaczej, a nie wtedy gdy ich wyrzucał. Należy mieć na uwadze, że stworzenie konkurencyjnej listy umiarkowanej prawicy kontestującej PiS ze względu na formę, a nie z uwagi na cele, może być dla PiS-u wyzwaniem. To właśnie ziobryści i gowinowcy odebrali PiS-owi samodzielne zwycięstwo w ostatnich eurowyborach. Ten wariant był już przećwiczony i jasno wskazał, że należy się z nimi przeprosić oraz wziąć na swoje listy, nawet jeśli mają w kilku sprawach inne zdanie.
Czy było do „przeproszenie” skuteczne? W końcu liderzy Polski Razem i Solidarnej Polski wchodzących w skład ekipy rządzącej chcą zachować odrębność.
A było inne wyjście? Wspomniani politycy pozostali w obiegu, a PiS wygrał wybory, więc było to rozwiązanie obustronnie korzystne. Wiadomo, że przy takim wariancie zawsze są kłopoty, ale gdyby wspomniane ugrupowania wystartowały samodzielnie, to w ogóle nie byłoby takich kłopotów. Pewnie dalej rządziłaby PO do współpracy z inną formacją. Nic nie wskazuje na to, że strategia, którą w przeszłości obierał PiS, „kto nie skacze z nami – ten przeciwko nam” miałaby przynieść sukces. Decyzje podjęte po eurowyborach w 2014 roku, zmierzające do tego, żeby wszystkie ręce poszły na pokład, przyniosły pozytywny skutek w postaci zwycięskich wyborów. Sądzę, że wybranie innego rozwiązania bardzo ucieszyłoby opozycję. Wyrzucenie Ujazdowskiego również nie jest rozwiązaniem, z powodu którego PO i Nowoczesna będą piły z rozpaczy. A jak do byłego wiceprezesa PiS rękę wyciągną PSL-owcy i dadzą mu „jedynkę” w Warszawie?
…w której PSL-owcy zawsze nie zdobywają mandatu?
Dla ludowców może być to trudny teren, ale dla Ujazdowskiego już niekoniecznie. A może Wrocław? Bez względu na ewentualne propozycje dla Kazimierza M. Ujazdowskiego, partia rządząca wpuszcza się w ślepy zaułek. Zobaczymy, co będzie dalej. Gra dopiero się rozpoczyna.
Czytaj dalej na następnej stronie ===>
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308083-nasz-wywiad-dr-flis-komitet-polityczny-pis-pokazal-ze-wazniejsza-jest-lojalnosc-niz-sukces-pis-zamyka-sie-we-wlasnym-gronie