Czy takim ślepym zaułkiem jest również mianowanie Mariusza Błaszczaka i Joachima Brudzińskiego na funkcje wiceprezesów PiS? Wszyscy widzieli w tej roli Mateusza Morawieckiego…
Wydaje się, że jest to jeden z przejawów zamykania się we własnym gronie. To raczej przejaw słabości niż siły. To na pewno nie buduje silniejszej pozycji ani Glińskiego, ani Morawieckiego. W tej chwili nie jest im łatwo realizować projekty i żyć w swoich własnych środowiskach. Wydaje się, że to brak wykorzystania różnych możliwości.
Z czego to wynika?
Podejrzewam, że z pewnej przekory. Wszyscy mówią, że powinno się tak zrobić, więc Jarosław Kaczyński robi na odwrót. Nie jest to jednak przejaw samosterowności, ale reaktywności. To jednak tylko spekulacje. To raczej pokazuje, że ważniejsza jest lojalność niż sukces. Tu jest niebezpieczeństwo, które pojawia się w przypadku Mateusza Morawieckiego, Beaty Szydło, jak i Piotra Glińskiego - utrzymywanie równowagi wewnątrz środowisk PiS-u odbywa się przez osłabienie możliwości działania. Media spekulują, że Morawiecki będzie wiceprezesem, a jednak nim nie zostaje, a to znaczy, że jego poleceń i sugestii nie należy traktować do końca poważnie, skoro może się to nie spodobać prezesowi Kaczyńskiemu.
Czy według Pana na każdej decyzji spoczywa stempel partyjny?
Podważanie wiarygodności premiera i wicepremiera przez lidera partii, tylko po to, żeby nie wyrośli ponad niego, nie jest przejawem jego siły i nie zwiększa siły ugrupowania, ponieważ średni szczebel już się mości i chciałby doczekać spokojnie do końca. Pracownikom towarzyszą myśli w rodzaju: po co angażować się całym sercem w projekty Morawieckiego, skoro za chwilę przestanie być wicepremierem, a jak przyjdzie nowy, to w pierwszej kolejności wyrzuci najbardziej gorliwych. Właśnie tą metodą działa się na pół gwizdka i każdy, kto pracował w administracji wie, że entuzjazmu personelu średniego szczebla w ten sposób się nie buduje. Bo ten personel jest najlepiej zmobilizowany, gdy jest przekonany, że jego szefowie będą rządzić wiecznie. Osłabianie Beaty Szydło tuż po wyborach, a teraz dorzucenie podobnej praktyki wobec Morawieckiego na pewno nie podnosi skuteczności działania PiS-u.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Czy takim ślepym zaułkiem jest również mianowanie Mariusza Błaszczaka i Joachima Brudzińskiego na funkcje wiceprezesów PiS? Wszyscy widzieli w tej roli Mateusza Morawieckiego…
Wydaje się, że jest to jeden z przejawów zamykania się we własnym gronie. To raczej przejaw słabości niż siły. To na pewno nie buduje silniejszej pozycji ani Glińskiego, ani Morawieckiego. W tej chwili nie jest im łatwo realizować projekty i żyć w swoich własnych środowiskach. Wydaje się, że to brak wykorzystania różnych możliwości.
Z czego to wynika?
Podejrzewam, że z pewnej przekory. Wszyscy mówią, że powinno się tak zrobić, więc Jarosław Kaczyński robi na odwrót. Nie jest to jednak przejaw samosterowności, ale reaktywności. To jednak tylko spekulacje. To raczej pokazuje, że ważniejsza jest lojalność niż sukces. Tu jest niebezpieczeństwo, które pojawia się w przypadku Mateusza Morawieckiego, Beaty Szydło, jak i Piotra Glińskiego - utrzymywanie równowagi wewnątrz środowisk PiS-u odbywa się przez osłabienie możliwości działania. Media spekulują, że Morawiecki będzie wiceprezesem, a jednak nim nie zostaje, a to znaczy, że jego poleceń i sugestii nie należy traktować do końca poważnie, skoro może się to nie spodobać prezesowi Kaczyńskiemu.
Czy według Pana na każdej decyzji spoczywa stempel partyjny?
Podważanie wiarygodności premiera i wicepremiera przez lidera partii, tylko po to, żeby nie wyrośli ponad niego, nie jest przejawem jego siły i nie zwiększa siły ugrupowania, ponieważ średni szczebel już się mości i chciałby doczekać spokojnie do końca. Pracownikom towarzyszą myśli w rodzaju: po co angażować się całym sercem w projekty Morawieckiego, skoro za chwilę przestanie być wicepremierem, a jak przyjdzie nowy, to w pierwszej kolejności wyrzuci najbardziej gorliwych. Właśnie tą metodą działa się na pół gwizdka i każdy, kto pracował w administracji wie, że entuzjazmu personelu średniego szczebla w ten sposób się nie buduje. Bo ten personel jest najlepiej zmobilizowany, gdy jest przekonany, że jego szefowie będą rządzić wiecznie. Osłabianie Beaty Szydło tuż po wyborach, a teraz dorzucenie podobnej praktyki wobec Morawieckiego na pewno nie podnosi skuteczności działania PiS-u.
Rozmawiał Aleksander Majewski
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/308083-nasz-wywiad-dr-flis-komitet-polityczny-pis-pokazal-ze-wazniejsza-jest-lojalnosc-niz-sukces-pis-zamyka-sie-we-wlasnym-gronie?strona=2