NASZ WYWIAD. Piotr Guział o aferze reprywatyzacyjnej: "Hanna Gronkiewicz-Waltz to Al Capone warszawskiego samorządu"

Czytaj więcej Subskrybuj 50% taniej
Sprawdź
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski
fot. PAP/Bartłomiej Zborowski

To był festiwal kłamstw. Za te wczorajsze wypowiedzi powinna od razu złożyć dymisję. Każde jej zdanie jest albo wierutnym kłamstwem, albo blefem, czymś kompletnie aberracyjnym

– mówi były burmistrz Ursynowa Piotr Guział w rozmowie z wPolityce.pl.

CZYTAJWNIEŻ:”wSieci” ujawnia: Perfidne oszustwo, dzięki któremu rodzina Hanny Gronkiewicz-Waltz przejęła pewną kamienicę…

CZYTAJWNIEŻ;Tygodnik „wSieci” UJAWNIA: Jak rodzina Hanny Gronkiewicz-Waltz zarobiła miliony na pożydowskim mieniu

wPolityce.pl: Temat reprywatyzacji w Warszawie elektryzuje opinię publiczną. Nie brakuje różnych opinii na temat tego co od lat dzieje się w stolicy. Kto pańskim zdaniem ponosi odpowiedzialność za kontrowersje wokół reprywatyzacji?

Piotr Guział: Oddzielmy polityczną walkę od całej reszty i spójrzmy na sytuację obiektywnie. W tej sprawie są dwie części prawdy. Pierwsza jest taka, że od 1989 roku, mimo że było wiadomo, iż PRL należało rozliczyć, to żadna z sił politycznych w Polsce nie dążyła do uchwalenia ustawy reprywatyzacyjnej. Jest to poza dyskusją i wszyscy są równo winni. Druga część jest taka, że Hanna Gronkiewicz-Waltz rządzi Warszawą od 10 lat. W tym samym czasie jej partia rządziła Polską, a w ostatnich 5 latach miała pełną władzę, prezydenta kraju, prezydenta Warszawy, większość parlamentarną, a taka konstelacja nie zdarzyła się nigdy w historii wolnej Polski. Hanna Gronkiewicz-Waltz miała w ręku wszystkie możliwe instrumenty, a wiadomym było, że reprywatyzacja to patologia, że to przestrzeń działań mafijnych interesów. A co to jest mafia? To zorganizowana przestępczość, która przenika w struktury państwa. W przypadku warszawskiej afery reprywatyzacyjnej mamy do czynienia z klasyczną mafią. Nie ulega wątpliwości, że bez przychylności sądu, który zmienił swoje orzecznictwo, bez życzliwości urzędników na poziomie państwowym i samorządowym, nie byłoby beneficjentów tej dzikiej reprywatyzacji. Działalność przestępcza wniknęła w struktury państwa pod postacią białych kołnierzyków. Hanna Gronkiewicz-Waltz miała tego pełną świadomość.

Dlaczego w takim razie nie reagowała?

Winny jest ten, kto ma interes. HGW musiała być beneficjentem lub chronić beneficjentów tego procederu. To, że była beneficjentem jest jasne. Wiemy to m.in. z publikacji tygodnika „Wprost” z 2007 roku o kamienicy Noakowskiego 16. Wtedy było apogeum Platformy oparte o przyzwolenie elit, mających wpływ na rząd dusz, mediów głównego nurtu, mówiących Polakom co mają myśleć. Nie do przyjęcia było myślenie, że jest skaza na tym krysztale Hanny Gronkiewicz-Waltz, dlatego ta sprawa przeszła bez echa. Gdyby wówczas rozliczono sprawę tej kamienicy, to wszystko co się dzieje dzisiaj byłoby załatwione w sposób rozsądny i skuteczny. Wtedy nikt nie był tym zainteresowany. Publikacja „wSieci” na ten temat pokazuje nowe fakty w sprawie tej ukradzionej kamienicy. Pamiętajmy, że istnieje wyrok PRL-owskiego sądu, który mówi wprost, że kamienica przy Noakowskiego 16 została ukradziona prawowitym właścicielom. Rodzina Waltzów nie miała z nią nic wspólnego. Wujek Waltza był przestępcą skazanym w PRL-u. Nawet jeżeli sam nie był szmalcownikiem, to był beneficjentem działań szajki szmalcowników. Sąd stwierdził, że kamienica została ukradziona. Dokumenty dotyczące tej kwestii są dostępne. Mogła do nich dotrzeć prokuratura, mogło dotrzeć BGN. Hanna Gronkiewicz-Waltz przykryła przestępstwo, które dokonało się w sprawie jej męża. Skoro pieniądze okazały się ważniejsze niż przyzwoitość, niż uczciwość, legalizm, to zaczął się cały problem. Ona dała zgodę, by firmować tego typu transakcje. Nie mówię, że to ona ukradła tę kamienicę, ale miała pełną wiedzę na ten temat. Dlaczego dopiero teraz mówi, że komisja musi po pierwsze wyjaśnić sprawę Noakowskiego 16? Dlaczego nie dwa lata temu? Osobą, która pomogła tę kamienicę odzyskać był dr Marcin Bajko. Był nie do ruszenia, bo pomógł w istotnej dla rodziny Waltzów sprawie.

Czy pańskim zdaniem tzw. mała ustawa reprywatyzacyjna może zakończyć problemy wokół reprywatyzacji?

Ta mała ustawa dotyczy tylko tych sprawa najbardziej „widowiskowych”, czyli zwracania terenów publicznych, takich jak szkoły, przedszkola, szpitale, parki. Reprywatyzacja to też tysiące innych roszczeń i handel nimi dalej będzie się odbywał.

Czyli do momentu powstania dużej ustawy jesteśmy skazani na to, że będzie się odbywało dokładnie to co do tej pory?

Dokładnie to samo. Będą zwroty w naturze tego co niepubliczne. Będzie można otrzymać odszkodowania stuprocentowe. A nas przecież nie stać na to, by wyrównywać straty na wieki do tyłu, bo w ten sposób możemy się cofnąć nawet do Bitwy pod Grunwaldem. Chodzi o to, by symbolicznie zamknąć temat. Uznać, że stała się krzywda tysiącom właścicieli i dać im symboliczne zadośćuczynienie np. w postaci udziałów w spółkach Skarbu Państwa, jakiegoś funduszu państwowego, czy w postaci wypłat gotówkowych, ale ułamkowych, a nie 100 proc., bo na to żadnego państwa nie będzie stać. Dzisiaj jest tak, że mała ustawa załatwi problem najbardziej palących roszczeń, ale cała reszta może dalej stanowić patologię, bo wciąż za grosze można kupić roszczenie od kogoś, kto nie ma świadomości, że odziedziczył coś wartościowego.

Jak Pan ocenia ostatnie wystąpienia Hanny Gronkiewicz-Waltz w sprawie tej afery?

To był festiwal kłamstw. Za te wczorajsze wypowiedzi powinna od razu złożyć dymisję. Każde jej zdanie jest albo wierutnym kłamstwem, albo blefem, czymś kompletnie aberracyjnym.

Na Twitterze pisał Pan, że Hanna Gronkiewicz-Waltz podpisała zarządzenie o bezprzetargowym zbyciu 5 działek nowym właścicielom Chmielnej 70. Co to oznacza?

Jeżeli prezydent podpisuje zarządzenie o bezprzetargowym zbyciu nieruchomości, to zawsze zadaje pytanie o to, dlaczego w takiej formie się to odbywa. Uzasadnienie jest takie, że postępowanie zwrotowe oddało nieruchomość, a te działki nie są samodzielnymi działkami budowlanymi, w związku z tym w celu polepszenia nieruchomości, którą oddajemy, sprzedajemy działki bez przetargu. Ona musiała to uzasadnienie znać w pełni. Dlatego już w 2013 roku wiedziała o tym, że działka przy Placu Defilad została komuś zwrócona. A ona twierdzi, że nie wiedziała o tym. Takie sprawy stają na zespole koordynacyjnym miasta i są referowane. HGW ma tendencje do dopytywania o takie sprawy. To nie jest tak, że nie wiedziała. Wiedziała i to na 100 proc. Twierdzi, że duża ustawa reprywatyzacyjna zostanie przedstawiona we wrześniu. Skoro można w ciągu miesiąca przygotować taką ustawę, to czemu nie zrobiono tego przez te wszystkie lata? Pani prezydent tłumaczy, że zrobiła to dwa razy i dwukrotnie gdzieś wysłała, co nie miało żadnych konsekwencji. Dlaczego? Ona jest przecież niesamowicie ważnym politykiem Platform, miała nawet poparcie prezydenta kraju, który wspierał ją przy okazji referendum w Warszawie. Była politykiem o ponadprzeciętnych wpływach. Gdyby powiedziała, że ta kwestia jest ważna i trzeba ją przeprowadzić, to co najmniej byłoby to procedowane. A skończyło się nawet bez pierwszego czytania. Do tego HGW twierdzi, że dopóki nie zostanie przyjęta „duża ustawa”, to nie będzie zwrotów. Czyli można nie zwracać bez ustawy? To czemu przez 10 lat zwracała?! To kolejny blef, mydlenie oczu, kolejny festiwal kłamstw.

Dalszy ciąg na następnej stronie ===>

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych