Obrona Hanny Gronkiewicz- Waltz pokazuje jak daleko obecna Platforma Obywatelska odeszła od sposobu funkcjonowania z czasów Donalda Tuska. W sytuacji kryzysu zamiast „ucieczki do przodu” mamy „pójście w zaparte”. Co musi zaowocować konsekwencjami.
Po dzisiejszej konferencji prezydent Warszawy właściwie trudno było spodziewać się wiele więcej. Już pierwsze sygnały z rausza świadczyły o tym, że jego szefowa nie zamierza ponosić politycznej odpowiedzialności za ujawnioną aferę. Nieprzypadkowe wzmianki o tym, że ten czy inny urzędnik był zatrudniany jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego, najwyraźniej miały rozmydlić winę obecnych włodarzy miasta. I tę strategię pani prezydent kontynuowała przez cały dzień. Co drugi zarzut zbywała wtrętem, że „za rządów PiS…”
Główna obrona sprowadzała się do odmieniania przez wszystkie przypadki, że winni są urzędnicy, ministerstwo finansów, a nawet śp. Lech Kaczyński i reszta PiS-u. Wszyscy, tylko nie ona. Ani żaden z jej zastępców.
Zgodnie z przewidywaniami pani prezydent uciekła w szczegóły i procedury. Oraz „odstrzelenie” bezpośrednich sprawców afery. Nieprawidłowości? Zarządzę audyt. Kolejne milionowe roszczenia ? – uchwalimy dużą ustawę reprywatyzacyjną. No i wstrzymamy decyzje o zwrotach nieruchomości – do tego praktycznie sprowadzał się plan ratunkowy ratusza. Winni – wyłącznie urzędnicy na poziomie dyrektorów. A ona sama jest w gruncie rzeczy ich ofiarą. Koniec - kropka.
Biorąc pod uwagę rangę zarzutów – choćby wartość nieruchomości oddawanych hochsztaplerom nieruchomości, z których tylko działka przy Pałacu Kultury jest wyceniana na 160 mln zł – trudno uznać, że jest to strategia przekonywująca. Raczej rozpaczliwa. Jeśli nie samobójcza.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chwyciła nawet koła ratunkowego posuniętego jej miłosiernie przez „Gazetę Wyborczą” w osobie Dominiki Wielowieyskiej i odrzuciła ze wstrętem możliwość poddania się referendum. A kto wie czy to nie było jedyne, dające jej jaką taką szansę na przetrwanie do końca kadencji - rozwiązanie.
Oczywiście wyjściem najbardziej oczywistym byłaby dymisja. Wariant nie tak całkiem obcy Platformie. I to przy aferach znacznie mniejszej rangi. Pierwszy przykład z brzegu– minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski odszedł z rządu po trudnej do wyjaśnienia śmierci jednego z zabójców Krzysztofa Olewnika w więzieniu.
Czy minister osobiście pilnował więźnia? Nie. Czy wyznaczał wartę w więzieniu, albo przynajmniej był informowany na bieżąco o jego rozkładzie dnia i sposobie nadzoru? Zapewne nie. Mimo to uznał, że takie wydarzenie go obciąża. Był ministrem zaledwie dwa lata. Nie 10 jak Hanna Gronkiewicz- Waltz…
Jeden z jego następców - Cezary Grabarczyk podał się do dymisji, gdy wyszły na jaw machlojki przy zdobywaniu pozwolenia na broń. Sprzed kilku lat. Afera paskudna, ale przy reprywatyzacyjnej - mały Pikuś.
Sięgając w nieco dawniejsze czasy, za to na gruncie warszawskim – Donald Tusk – bez wahania „usunął” z partii Pawła Piskorskiego, gdy na tapecie pojawiły się oskarżenia na temat afery mostowej. No ale to były jeszcze czasy, kiedy Platforma zabiegała o wizerunek „nieskalanej”…
cd na następnej stronie
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Obrona Hanny Gronkiewicz- Waltz pokazuje jak daleko obecna Platforma Obywatelska odeszła od sposobu funkcjonowania z czasów Donalda Tuska. W sytuacji kryzysu zamiast „ucieczki do przodu” mamy „pójście w zaparte”. Co musi zaowocować konsekwencjami.
Po dzisiejszej konferencji prezydent Warszawy właściwie trudno było spodziewać się wiele więcej. Już pierwsze sygnały z rausza świadczyły o tym, że jego szefowa nie zamierza ponosić politycznej odpowiedzialności za ujawnioną aferę. Nieprzypadkowe wzmianki o tym, że ten czy inny urzędnik był zatrudniany jeszcze przez Lecha Kaczyńskiego, najwyraźniej miały rozmydlić winę obecnych włodarzy miasta. I tę strategię pani prezydent kontynuowała przez cały dzień. Co drugi zarzut zbywała wtrętem, że „za rządów PiS…”
Główna obrona sprowadzała się do odmieniania przez wszystkie przypadki, że winni są urzędnicy, ministerstwo finansów, a nawet śp. Lech Kaczyński i reszta PiS-u. Wszyscy, tylko nie ona. Ani żaden z jej zastępców.
Zgodnie z przewidywaniami pani prezydent uciekła w szczegóły i procedury. Oraz „odstrzelenie” bezpośrednich sprawców afery. Nieprawidłowości? Zarządzę audyt. Kolejne milionowe roszczenia ? – uchwalimy dużą ustawę reprywatyzacyjną. No i wstrzymamy decyzje o zwrotach nieruchomości – do tego praktycznie sprowadzał się plan ratunkowy ratusza. Winni – wyłącznie urzędnicy na poziomie dyrektorów. A ona sama jest w gruncie rzeczy ich ofiarą. Koniec - kropka.
Biorąc pod uwagę rangę zarzutów – choćby wartość nieruchomości oddawanych hochsztaplerom nieruchomości, z których tylko działka przy Pałacu Kultury jest wyceniana na 160 mln zł – trudno uznać, że jest to strategia przekonywująca. Raczej rozpaczliwa. Jeśli nie samobójcza.
Hanna Gronkiewicz-Waltz nie chwyciła nawet koła ratunkowego posuniętego jej miłosiernie przez „Gazetę Wyborczą” w osobie Dominiki Wielowieyskiej i odrzuciła ze wstrętem możliwość poddania się referendum. A kto wie czy to nie było jedyne, dające jej jaką taką szansę na przetrwanie do końca kadencji - rozwiązanie.
Oczywiście wyjściem najbardziej oczywistym byłaby dymisja. Wariant nie tak całkiem obcy Platformie. I to przy aferach znacznie mniejszej rangi. Pierwszy przykład z brzegu– minister sprawiedliwości Zbigniew Ćwiąkalski odszedł z rządu po trudnej do wyjaśnienia śmierci jednego z zabójców Krzysztofa Olewnika w więzieniu.
Czy minister osobiście pilnował więźnia? Nie. Czy wyznaczał wartę w więzieniu, albo przynajmniej był informowany na bieżąco o jego rozkładzie dnia i sposobie nadzoru? Zapewne nie. Mimo to uznał, że takie wydarzenie go obciąża. Był ministrem zaledwie dwa lata. Nie 10 jak Hanna Gronkiewicz- Waltz…
Jeden z jego następców - Cezary Grabarczyk podał się do dymisji, gdy wyszły na jaw machlojki przy zdobywaniu pozwolenia na broń. Sprzed kilku lat. Afera paskudna, ale przy reprywatyzacyjnej - mały Pikuś.
Sięgając w nieco dawniejsze czasy, za to na gruncie warszawskim – Donald Tusk – bez wahania „usunął” z partii Pawła Piskorskiego, gdy na tapecie pojawiły się oskarżenia na temat afery mostowej. No ale to były jeszcze czasy, kiedy Platforma zabiegała o wizerunek „nieskalanej”…
cd na następnej stronie
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/306171-samobojcza-strategia-platformy-obrona-hanny-gronkiewicz-waltz-moze-byc-gwozdziem-do-trumny-grzegorza-schetyny
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.