Poprzednie kierownictwo MON traktowało armię „defiladowo” lub wysyłając żołnierzy na misje. Pamiętam przecież wypowiedzi ministra Kozieja, który zapewniał, że „ze wschodu nic nam nie grozi”, a na te zagrożenia wskazywał już przecież świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński.
– mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Gen. Roman Polko, oficer dyplomowany wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych, doktor nauk wojskowych
Zespół wPolityce.pl.: Panie Generale, na defiladzie polskie wojsko zawsze wygląda dobrze, ale jak dziś wygląda kondycja naszej armii. Jak wpłynęły na nią zmiany dokonane przez ministra Antoniego Macierewicza?
Generał Roman Polko: Trudno jest w ciągu niecałego roku dokonać jakichś rewolucyjnych zmian, ale nie ukrywam, że zapowiedzi Antoniego Macierewicza trafiają w główne cele, które powinny być realizowane. Sukcesem jest zagospodarowanie kapitału ludzkiego. Poprzednia administracja doprowadziła do sytuacji, w której ludzie z ogromnym doświadczeniem z Iraku i Afganistanu (być może z doświadczeniem niepowtarzalnym w tym stuleciu), byli wyrzucani za burtę. Nie było dla nich miejsca, np. nie można było przedłużyć im kontraktów powyżej 12 lat.
Z czego to wynikało?
Wynikało to z robotyzacji poprzedniej administracji, z rozrostu biurokracji, która kompletnie nie interesowała się wojskiem. Armię traktowano „defiladowo” lub wysyłając żołnierzy na misje. Mam pretensje do swoich kolegów oficerów, którzy te założenia biurokratyczne tak chętnie realizowali. To zniszczyło system dowodzenia armii. Doprowadzono do sytuacji, ze są trzy ośrodki dowodzenia wojskiem, które bardziej rywalizują ze sobą, niż ze sobą współdziałają. Reszta to już wspomniane marnotrawstwo kapitału ludzkiego. Wszystko to robiono przy udziale kłamliwej propagandy, w myśl której tłumaczono nam, że mamy za „dużo wodzów, a za mało Indian”. Reforma miała więc zmniejszyć biurokrację, a tak naprawdę ta biurokracja rozrosła się. System dowodzenia zamiast stać się łatwiejszym, jeszcze bardziej się skomplikował.
Mamy dziś dyskusję na temat oddziałów obrony terytorialnej.
To kolejny słuszny kierunek, który przyjął minister Antonii Macierewicz. Reformowanie Narodowych Sił Rezerwy (NSR - red.) jest bez sensu. NSR był projektem, który tylko upokarzał ludzi, a nie tworzył jakichkolwiek zdolności obronnych. To była ścieżka przez mękę. NSR nie generowały rezerw. Nie zagospodarowały tez kapitału, który tkwi w społeczeństwie. Chodzi o ludzi, którzy nie chcą wiązać się z armią, a którzy aktywnie działają w organizacjach paraobronnych - harcerstwo, „Strzelec” i w innych. Oni chętnie oddadzą miesiąc dla wojska, mając świadomość, że robią coś słusznego. Pamiętajmy jednak, że przy całej presji na powodzenie, realizacja tego pożytecznego projektu jest naprawdę trudna.
Czytaj na kolejnej stronie…
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Poprzednie kierownictwo MON traktowało armię „defiladowo” lub wysyłając żołnierzy na misje. Pamiętam przecież wypowiedzi ministra Kozieja, który zapewniał, że „ze wschodu nic nam nie grozi”, a na te zagrożenia wskazywał już przecież świętej pamięci prezydent Lech Kaczyński.
– mówi w wywiadzie dla portalu wPolityce.pl Gen. Roman Polko, oficer dyplomowany wojsk powietrznodesantowych i sił specjalnych, doktor nauk wojskowych
Zespół wPolityce.pl.: Panie Generale, na defiladzie polskie wojsko zawsze wygląda dobrze, ale jak dziś wygląda kondycja naszej armii. Jak wpłynęły na nią zmiany dokonane przez ministra Antoniego Macierewicza?
Generał Roman Polko: Trudno jest w ciągu niecałego roku dokonać jakichś rewolucyjnych zmian, ale nie ukrywam, że zapowiedzi Antoniego Macierewicza trafiają w główne cele, które powinny być realizowane. Sukcesem jest zagospodarowanie kapitału ludzkiego. Poprzednia administracja doprowadziła do sytuacji, w której ludzie z ogromnym doświadczeniem z Iraku i Afganistanu (być może z doświadczeniem niepowtarzalnym w tym stuleciu), byli wyrzucani za burtę. Nie było dla nich miejsca, np. nie można było przedłużyć im kontraktów powyżej 12 lat.
Z czego to wynikało?
Wynikało to z robotyzacji poprzedniej administracji, z rozrostu biurokracji, która kompletnie nie interesowała się wojskiem. Armię traktowano „defiladowo” lub wysyłając żołnierzy na misje. Mam pretensje do swoich kolegów oficerów, którzy te założenia biurokratyczne tak chętnie realizowali. To zniszczyło system dowodzenia armii. Doprowadzono do sytuacji, ze są trzy ośrodki dowodzenia wojskiem, które bardziej rywalizują ze sobą, niż ze sobą współdziałają. Reszta to już wspomniane marnotrawstwo kapitału ludzkiego. Wszystko to robiono przy udziale kłamliwej propagandy, w myśl której tłumaczono nam, że mamy za „dużo wodzów, a za mało Indian”. Reforma miała więc zmniejszyć biurokrację, a tak naprawdę ta biurokracja rozrosła się. System dowodzenia zamiast stać się łatwiejszym, jeszcze bardziej się skomplikował.
Mamy dziś dyskusję na temat oddziałów obrony terytorialnej.
To kolejny słuszny kierunek, który przyjął minister Antonii Macierewicz. Reformowanie Narodowych Sił Rezerwy (NSR - red.) jest bez sensu. NSR był projektem, który tylko upokarzał ludzi, a nie tworzył jakichkolwiek zdolności obronnych. To była ścieżka przez mękę. NSR nie generowały rezerw. Nie zagospodarowały tez kapitału, który tkwi w społeczeństwie. Chodzi o ludzi, którzy nie chcą wiązać się z armią, a którzy aktywnie działają w organizacjach paraobronnych - harcerstwo, „Strzelec” i w innych. Oni chętnie oddadzą miesiąc dla wojska, mając świadomość, że robią coś słusznego. Pamiętajmy jednak, że przy całej presji na powodzenie, realizacja tego pożytecznego projektu jest naprawdę trudna.
Czytaj na kolejnej stronie…
Strona 1 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/304789-stan-wojska-polskiego-w-dniu-jego-swieta-gen-polko-minister-macierewicz-realizuje-reforme-ktora-armii-jest-bardzo-potrzebna-nasz-wywiad?strona=1