Ale to już problem niemieckich chadeków. Pozostaje pytanie, czy tak właśnie wyobraża sobie Grzegorz Schetyna powrót PO do chadeckich korzeni, ogłoszony partyjnym kolegom i wyborcom? Skoro bardziej na prawo od Prawa i Sprawiedliwości pójść nie może, cóż więc miałby znaczyć ów ideowy lifting w praktyce? Jedynie zbliżenie do PiS, przynajmniej w pewnych fundamentalnych kwestiach. Jakie więc korzyści ma przynieść „wolta” Schetyny?
Po pierwsze, może mu ułatwić pozbycie się wewnętrznej opozycji i uporządkowanie szeregów PO, nawet za cenę rozłamu.
Po drugie, może wymusić na Nowoczesnej bardziej wyraziste ulokowanie się na niezbyt dziś popularnej stronie liberałów.
Po trzecie, może w następnych wyborach umożliwić PO, a imiennie Schetynie wystąpienie w roli głównej siły w walce przeciw PiS.
Po czwarte i ostatnie, w razie przegranej może otworzyć furtkę do zawarcia koalicji rządowej z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Można rzec, w tym szaleństwie jest metoda. Chadecka ideologia nie ma tu niewiele do rzeczy, jeśli już, to ma znaczenie raczej symboliczne, Schetyna jest wytrawnym graczem, powodują nim rachuby polityczne, zdaje sobie sprawę, że w jego partii wielu starym i młodym - jak mówi wprost Agnieszka Pomaska - „brakuje Donalda Tuska”, musi zatem wyeliminować z gry tych, którzy mogliby w przyszłości pomóc wyeliminować jego samego.
U Schetyny jest widoczny pewien rodzaj fascynacji stylem rządzenia Kaczyńskiego. Zarówno w metodach zarządzania partią, w tym usuwaniu przeciwników, jak i w wymiarze polityczno-programowym
—skwitował jeden z usuniętych Jacek Protasiewicz.
Dla tych, którzy pozostali i nie odejdą z PO Schetyna ma również jakieś zajęcie, np. Ewa Kopacza mogłaby „nadzorować program polityki zdrowotnej oraz senioralnej”. Należałoby dodać, program, którego nie ma, a gdyby był, ekspremier i była minister zdrowia gwarantowałaby jego klapę na całej linii. Mniejsza z tym, to sprawa wtórna. Chadeckość PO ma również pomóc wyborcom w odróżnieniu jej od PO-bis, czyli Nowoczesnej Ryszarda Petru.
Mówiłem wielokrotnie Ryszardowi, że wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie
—tłumaczy Schetyna sam siebie.
Znaczy, co, czyżby chciał porzucić wielkomiejski elektorat lemingów i pójść w teren do ludu? Czemu ma służyć jego koński galop przez Wilanów? Sekundujący PO Cezary Michalski z „Newsweeka” wytyka:
Schetyna kontynuuje największy błąd „późnego Tuska”, a nawet zaczyna ten błąd pogłębiać i radykalizować. Zamiast odbudowywać społeczne zaplecze polityki liberalnej w Polsce, szuka tego zaplecza w Kościele i w elektoracie PiS.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Ale to już problem niemieckich chadeków. Pozostaje pytanie, czy tak właśnie wyobraża sobie Grzegorz Schetyna powrót PO do chadeckich korzeni, ogłoszony partyjnym kolegom i wyborcom? Skoro bardziej na prawo od Prawa i Sprawiedliwości pójść nie może, cóż więc miałby znaczyć ów ideowy lifting w praktyce? Jedynie zbliżenie do PiS, przynajmniej w pewnych fundamentalnych kwestiach. Jakie więc korzyści ma przynieść „wolta” Schetyny?
Po pierwsze, może mu ułatwić pozbycie się wewnętrznej opozycji i uporządkowanie szeregów PO, nawet za cenę rozłamu.
Po drugie, może wymusić na Nowoczesnej bardziej wyraziste ulokowanie się na niezbyt dziś popularnej stronie liberałów.
Po trzecie, może w następnych wyborach umożliwić PO, a imiennie Schetynie wystąpienie w roli głównej siły w walce przeciw PiS.
Po czwarte i ostatnie, w razie przegranej może otworzyć furtkę do zawarcia koalicji rządowej z partią Jarosława Kaczyńskiego.
Można rzec, w tym szaleństwie jest metoda. Chadecka ideologia nie ma tu niewiele do rzeczy, jeśli już, to ma znaczenie raczej symboliczne, Schetyna jest wytrawnym graczem, powodują nim rachuby polityczne, zdaje sobie sprawę, że w jego partii wielu starym i młodym - jak mówi wprost Agnieszka Pomaska - „brakuje Donalda Tuska”, musi zatem wyeliminować z gry tych, którzy mogliby w przyszłości pomóc wyeliminować jego samego.
U Schetyny jest widoczny pewien rodzaj fascynacji stylem rządzenia Kaczyńskiego. Zarówno w metodach zarządzania partią, w tym usuwaniu przeciwników, jak i w wymiarze polityczno-programowym
—skwitował jeden z usuniętych Jacek Protasiewicz.
Dla tych, którzy pozostali i nie odejdą z PO Schetyna ma również jakieś zajęcie, np. Ewa Kopacza mogłaby „nadzorować program polityki zdrowotnej oraz senioralnej”. Należałoby dodać, program, którego nie ma, a gdyby był, ekspremier i była minister zdrowia gwarantowałaby jego klapę na całej linii. Mniejsza z tym, to sprawa wtórna. Chadeckość PO ma również pomóc wyborcom w odróżnieniu jej od PO-bis, czyli Nowoczesnej Ryszarda Petru.
Mówiłem wielokrotnie Ryszardowi, że wybory wygrywa się w Końskich, a nie w Wilanowie
—tłumaczy Schetyna sam siebie.
Znaczy, co, czyżby chciał porzucić wielkomiejski elektorat lemingów i pójść w teren do ludu? Czemu ma służyć jego koński galop przez Wilanów? Sekundujący PO Cezary Michalski z „Newsweeka” wytyka:
Schetyna kontynuuje największy błąd „późnego Tuska”, a nawet zaczyna ten błąd pogłębiać i radykalizować. Zamiast odbudowywać społeczne zaplecze polityki liberalnej w Polsce, szuka tego zaplecza w Kościele i w elektoracie PiS.
Ciąg dalszy na następnej stronie ===>
Strona 3 z 4
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/304008-konski-galop-schetyny-przez-wilanow-czyli-co-dla-chlopcow-z-newsweeka-stanowi-powod-do-niepokoju?strona=3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.