Prof. Zybertowicz: Szczyt był także kontrofensywą NATO w wojnie hybrydowej. Działalność Rosji od dawna zmierza w kierunku działań agenturalno-manipulacyjnych

Fot. PAP/EPA
Fot. PAP/EPA

Warszawski szczyt przypieczętował koniec rozlazłości NATO. Powinno to oznaczać także koniec rozlazłości służb kontrwywiadowczych krajów, które do Sojuszu należą. A w dłużej perspektywie także klęskę partii populistycznych w Europie

— podkreśla w rozmowie z „Polską The Times” prof. Andrzej Zybertowicz, doradca prezydenta Andrzeja Dudy i szefa BBN Pawła Solocha.

Szczyt był kontrofensywą NATO także w wojnie hybrydowej. Prowadzi się ją, żeby osłabić wolę oporu przeciwnika, a nawet pozbawić go możliwości oporu

– mówi prof. Zybertowicz, przypominając, że Rosja właśnie tak postąpiła na Krymie i przy ataku na wschodnią Ukrainę.

Jak podkreśla, reakcją był już szczyt Sojuszu w Newport.

Tam dużo mówiono o podwyższeniu gotowości NATO do reagowania na różnego rodzaju zagrożenia. Tyle, że to była gotowość głównie papierowa

– zaznacza, dodając że ustalono wówczas konieczność zastosowania doktryny odstraszania i zdecydowano o wzmocnieniu wschodniej flanki.

Ale do tego by nie doszło, gdyby nie rozpoczęto kontrofensywy informacyjnej wobec Rosji. Przecież w czasie aneksji Krymu Zachód był całkowicie bierny, kompletnie nie wiedział, jak się w tej sytuacji odnaleźć

– przypomina prof. Zybertowicz.

Jak podkreśla socjolog, opinia publiczna i elity Zachody bardzo długo powtarzały, że nie można sobie pozwolić na drażnienie Rosji. Zwrot nastąpił dopiero kilka miesięcy temu.

Przez lata prorosyjskie lobby biznesowe i kulturowe w tym kraju były silne, a kampanie dezinformujące przynosiły efekty już od czasów zimnej wojny. Na to jeszcze nakładają się niskie notowania francuskiego prezydenta osłabiającego jego pozycję. Rosjanie zawsze korzystają ze słabości drugiej strony

– diagnozuje prof. Zybertowicz. Jak podkreśla, wojna hybrydowa przynosi efekty do określonego momentu.

W ostatecznym rozrachunku decydują czołgi i samoloty, nie nawet najbardziej skuteczna dezinformacja. Rozstrzyga zdolność do powstrzymania i odparcia uderzenia, jak to się dziś mówi, kinetycznego

– podkreśla doradca prezydenta i zwraca uwagę, że właśnie dlatego kwestia obrony Przesmyku Suwalskiego jest tak ważna.

Przypomina, że definicji wojny hybrydowej jest wiele.

Jedna z definicji mówi, że jest ona prowadzona w taki sposób, aby nie można było łatwo ustalić, kto i dlaczego podejmuje działania zaczepne, by nie było jasne, czy w ogóle mamy do czynienia z agresją. Weźmy skrajny przykład: zabójstwo polityka. Gdy padnie on ofiarą zamachu, od razu widać czyjeś sprawstwo. Próbuje się ustalić autorstwo zamachu i motywacje. Ale jeśli zginie w wypadku? Pojawia się duże pole niejasności, czy rzeczywiście doszło do nieszczęśliwego splotu okoliczności, czy też ktoś ów wypadek zaaranżował

– tłumaczy Andrzej Zybertowicz, jako przykład podając śmierć Marka Karpia, byłego dyrektora Ośrodka Studiów Wschodnich.

W takiej sytuacji natychmiast z jednej strony mogą pojawić się dzikie teorie spiskowe, z drugiej lęk i poczucie bezradności

– mówi, wskazując na taki właśnie cel tych działań.

Na tym właśnie polega istota posunięć w ramach wojny hybrydowej. Ona wytwarza duże pole niejasności, co sprawia, że trudno jest uznać, w którym momencie należy zdecydowanie się przeciwstawiać; i komu właściwie? W tym kontekście warto podkreślić jedną z decyzji szczytu, która mówi, że cyberprzestrzeń także będzie broniona przez NATO - podobnie jak inne przestrzenie Sojuszu. Od tego szczytu może się zdarzyć tak, że agresja w cyberprzestrzeni będzie wyczerpywać warunki artykułu 5. Traktatu Północnoatlantyckiego. Ma to służyć zawężeniu swobody manewru w wojnie hybrydowej

– wyjaśnia prof. Zybertowicz.

12
następna strona »

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych