Dodał, że on sam postrzegał tę służbę właśnie jako źródło wyszkolonych rezerw.
Pod koniec obowiązywania zasadniczej służby wojskowej rocznie szkoliliśmy 80 tys. rezerwistów. Teraz przygotowujemy tylko tylu, ile przejdzie szkolenie w ramach NSR - w ubiegłym roku ok. 10 tys. w tym roku mamy zamiar wyszkolić 12 tysięcy
— powiedział.
Przypomniał, że nowa formuła pozwala uzyskać prawa emerytalne tym szeregowym, którzy odejdą odsłużywszy 15 lat, a aby pozostać w armii nie muszą już podnosić kwalifikacji, by przejść do korpusu podoficerów.
Chyba nie pochyliliśmy się nad konsekwencjami finansowymi
— dodał zaznaczając, że emerytury dla byłych wojskowych są wypłacane z budżetu MON.
Jako żołnierz chciałbym, żeby armia była liczniejsza, ale każda taka decyzja jest funkcją pieniędzy. Dzisiaj korzystne jest, że zatrzymaliśmy w wojsku specjalistów, ale jest drugi aspekt - spadek zainteresowania szkołami podoficerskimi
— podkreślił.
Do niedawna było ono wysokie, selekcja była ostra, tam trafiali najlepsi z najlepszych. Dziś jeśli ktoś nie ma takiego zacięcia, a ma świadomość, ze jako szeregowy może służyć dłużej niż 12 lat, nie będzie aplikował do szkoły podoficerskiej. Myślę, że będziemy obserwować tego skutki
— ocenił.
Poinformował, że specjalne badanie ma dać odpowiedź, czy żołnierze chcą się dokształcać, czy pozostać szeregowcami.
Odnosząc się do kwestii obrony terytorialnej przypomniał, że obecnie jest 30 takich batalionów złożonych dotychczas z samych rezerwistów, co zgodnie z nową koncepcją MON ma się zmienić. Dodał, że przez kilka lat nie powoływano ich na ćwiczenia, ale „w ubiegłym roku mocnym akcentem był udział batalionu obrony terytorialnej w ćwiczeniu Dragon”. Podkreślił też, że rezerwiści dobrze sobie radzili w ćwiczeniu Anakonda-16 współdziałając z Amerykanami.
Niepokoi mnie, kiedy ktoś jako synonimy traktuje pojęcia obrony terytorialnej i ruchów proobronnych. Niekiedy słyszę, że ruchy proobronne są traktowane jako substytut sił zbrojnych. Zdecydowanie nie. Obrona terytorialna - nawet jeżeli się zmieni formuła - będzie częścią sił zbrojnych
— podkreślił.
Dodał, że na ostatniej „Anakondzie” wyjaśniał aktywistom takich organizacji, że „nie może być sytuacji, kiedy na terenie kraju pojawią się jakieś grupy, które będą dysponowały uzbrojeniem i postępowały według jakichś własnych standardów”.
Obrona terytorialna - jak najbardziej, ale powinna być częścią sił zbrojnych i działać według standardów znanych nam wszystkim i akceptowalnych
— zaznaczył.
mly/PAP
„Broń Wojska Polskiego 1939-1945” - Andrzej Zasieczny.
Książka jest pierwszym w Polsce tak obszernym leksykonem prezentującym uzbrojenie Wojska Polskiego i oddziałów partyzanckich w okresie II wojny światowej. Pozycja dostępna TUTAJ!
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Dodał, że on sam postrzegał tę służbę właśnie jako źródło wyszkolonych rezerw.
Pod koniec obowiązywania zasadniczej służby wojskowej rocznie szkoliliśmy 80 tys. rezerwistów. Teraz przygotowujemy tylko tylu, ile przejdzie szkolenie w ramach NSR - w ubiegłym roku ok. 10 tys. w tym roku mamy zamiar wyszkolić 12 tysięcy
— powiedział.
Przypomniał, że nowa formuła pozwala uzyskać prawa emerytalne tym szeregowym, którzy odejdą odsłużywszy 15 lat, a aby pozostać w armii nie muszą już podnosić kwalifikacji, by przejść do korpusu podoficerów.
Chyba nie pochyliliśmy się nad konsekwencjami finansowymi
— dodał zaznaczając, że emerytury dla byłych wojskowych są wypłacane z budżetu MON.
Jako żołnierz chciałbym, żeby armia była liczniejsza, ale każda taka decyzja jest funkcją pieniędzy. Dzisiaj korzystne jest, że zatrzymaliśmy w wojsku specjalistów, ale jest drugi aspekt - spadek zainteresowania szkołami podoficerskimi
— podkreślił.
Do niedawna było ono wysokie, selekcja była ostra, tam trafiali najlepsi z najlepszych. Dziś jeśli ktoś nie ma takiego zacięcia, a ma świadomość, ze jako szeregowy może służyć dłużej niż 12 lat, nie będzie aplikował do szkoły podoficerskiej. Myślę, że będziemy obserwować tego skutki
— ocenił.
Poinformował, że specjalne badanie ma dać odpowiedź, czy żołnierze chcą się dokształcać, czy pozostać szeregowcami.
Odnosząc się do kwestii obrony terytorialnej przypomniał, że obecnie jest 30 takich batalionów złożonych dotychczas z samych rezerwistów, co zgodnie z nową koncepcją MON ma się zmienić. Dodał, że przez kilka lat nie powoływano ich na ćwiczenia, ale „w ubiegłym roku mocnym akcentem był udział batalionu obrony terytorialnej w ćwiczeniu Dragon”. Podkreślił też, że rezerwiści dobrze sobie radzili w ćwiczeniu Anakonda-16 współdziałając z Amerykanami.
Niepokoi mnie, kiedy ktoś jako synonimy traktuje pojęcia obrony terytorialnej i ruchów proobronnych. Niekiedy słyszę, że ruchy proobronne są traktowane jako substytut sił zbrojnych. Zdecydowanie nie. Obrona terytorialna - nawet jeżeli się zmieni formuła - będzie częścią sił zbrojnych
— podkreślił.
Dodał, że na ostatniej „Anakondzie” wyjaśniał aktywistom takich organizacji, że „nie może być sytuacji, kiedy na terenie kraju pojawią się jakieś grupy, które będą dysponowały uzbrojeniem i postępowały według jakichś własnych standardów”.
Obrona terytorialna - jak najbardziej, ale powinna być częścią sił zbrojnych i działać według standardów znanych nam wszystkim i akceptowalnych
— zaznaczył.
mly/PAP
„Broń Wojska Polskiego 1939-1945” - Andrzej Zasieczny.
Książka jest pierwszym w Polsce tak obszernym leksykonem prezentującym uzbrojenie Wojska Polskiego i oddziałów partyzanckich w okresie II wojny światowej. Pozycja dostępna TUTAJ!
Strona 2 z 2
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/298474-mon-chce-wiecej-wspolpracy-miedzynarodowej-na-poziomie-taktycznym-to-wlasciwy-kierunek-w-wojsku?strona=2