Sąd poinformował, że informacje od Luśni SB wykorzystywała przeciw konkretnym osobom, bo informował on m.in., kto na uczelni prowadzi podziemną działalność. Według sądu, w 1988 r. Luśnia odmówił dalszej współpracy w związku z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki.
Obrońca Luśni mec. Andrzej Lew-Mirski mówił wtedy, że uzasadnienie wyroku „bardzo mu się nie podoba”, a sąd oparł się na zeznaniach oficera SB i aktach, które - jak podkreślał - są tylko kserokopiami.
Pan Luśnia nie był agentem, a ówczesne stosunki były bardziej skomplikowane, niż nam to się dziś wydaje
— oświadczył.
W uzasadnieniu wyroku SN sędzia Andrzej Deptuła mówił, że Sąd Lustracyjny przeprowadził prawidłowy proces decyzyjny i nie oparł się jedynie na zeznaniach świadków, a twardych dowodach współpracy.
Pan Luśnia podczas rozpraw nie negował, że sam podpisał zobowiązanie do współpracy, że sam nadał sobie pseudonim do kontaktów z SB. Nie kwestionował też, że poświadczał odbiór pieniędzy. Co prawda mówił przed sądem, że poświadczał, lecz ich nie brał, lecz sąd takim zapewnieniom wiary nie dał
— mówił sędzia Deptuła.
Luśnia, przedsiębiorca z Lublina, uzyskał mandat z listy LPR; był w kole poselskim Macierewicza. Zasłynął z ujawnienia w 2003 r., że posłowie SLD Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński - w trakcie głosowania nad wotum nieufności dla wicepremiera Marka Pola - oddali głosy za nieobecnych kolegów z klubu.
wkt/PAP
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
Sąd poinformował, że informacje od Luśni SB wykorzystywała przeciw konkretnym osobom, bo informował on m.in., kto na uczelni prowadzi podziemną działalność. Według sądu, w 1988 r. Luśnia odmówił dalszej współpracy w związku z zabójstwem ks. Jerzego Popiełuszki.
Obrońca Luśni mec. Andrzej Lew-Mirski mówił wtedy, że uzasadnienie wyroku „bardzo mu się nie podoba”, a sąd oparł się na zeznaniach oficera SB i aktach, które - jak podkreślał - są tylko kserokopiami.
Pan Luśnia nie był agentem, a ówczesne stosunki były bardziej skomplikowane, niż nam to się dziś wydaje
— oświadczył.
W uzasadnieniu wyroku SN sędzia Andrzej Deptuła mówił, że Sąd Lustracyjny przeprowadził prawidłowy proces decyzyjny i nie oparł się jedynie na zeznaniach świadków, a twardych dowodach współpracy.
Pan Luśnia podczas rozpraw nie negował, że sam podpisał zobowiązanie do współpracy, że sam nadał sobie pseudonim do kontaktów z SB. Nie kwestionował też, że poświadczał odbiór pieniędzy. Co prawda mówił przed sądem, że poświadczał, lecz ich nie brał, lecz sąd takim zapewnieniom wiary nie dał
— mówił sędzia Deptuła.
Luśnia, przedsiębiorca z Lublina, uzyskał mandat z listy LPR; był w kole poselskim Macierewicza. Zasłynął z ujawnienia w 2003 r., że posłowie SLD Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński - w trakcie głosowania nad wotum nieufności dla wicepremiera Marka Pola - oddali głosy za nieobecnych kolegów z klubu.
wkt/PAP
Strona 3 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/297443-rzecznik-mon-o-ataku-gw-na-antoniego-macierewicza-gazeta-wyborcza-zapomniala-zamiescic-przeprosiny-wobec-ministra?strona=3
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.