Brytyjski ekspert o szczycie NATO w Warszawie: „To przełom i wielki sukces Polski. Rosja znajdzie zapewne sposób, by się zemścić”. NASZ WYWIAD

Fot. kremlin.ru/nato.int
Fot. kremlin.ru/nato.int

Dlatego niektórzy niemieccy politycy, jak choćby szef niemieckiej dyplomacji Niemiec Frank-Walter Steinmeier, twierdzą, że lepiej by było nie wzmacniać wschodniej flanki Sojuszu. Steinmeier nazwał manewry NATO w Europie Wschodniej „niepotrzebnym potrząsaniem szabelką”…

Niektórzy z tych niemieckich polityków siedzą już od dawna w kieszeni Putina. Oni wiedzą także bardzo dobrze, że prezydent Rosji ma więcej niż jedna agendę i zawsze jest chętny zawrzeć deal. Dlatego mówią o dialogu i lobbują za zniesieniem sankcji. Czasami jest też tak, że nie da się uniknąć współpracy z Moskwą. Rosja jest stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ, zasiada także w wielu innych międzynarodowych gremiach. Tacy ludzie jak Steinmeier uważają, że to czyni Rosję „niezbędną”. Ich zdaniem nie ma więc sensu stawiać na konfrontację z Kremlem. Według nich nie ma już zimnej wojny więc musimy jakoś z nimi współpracować, czy chcemy czy nie, a w zawieraniu deali „coś za coś” nie ma nic złego. Kreml to wykorzystuje.

Na ile Rosja stanowi militarne zagrożenie dla Polski i krajów Bałtyckich? Jaki potencjał odstraszania ma 5 tysięcy rotacyjnie stacjonujących żołnierzy NATO

Rosyjska armia ma czasy swojej świetności dawno za sobą. To nie są lata 80-te XX wieku, gdy Sowiety dysponowały 3 milionami żołnierzy i miały 55 tysięcy czołgów. Wtedy mogłyby bez problemów dokonać inwazji Europy. Dziś ich arsenał jest o wiele mniejszy i w zdecydowanie gorszym stanie, włącznie zresztą z arsenałem atomowym. Rosyjska armia jest cieniem samej siebie. Zagrożenie ze strony Rosji nie polega więc na tym, że mogłaby ona wywołać III wojnę światową, tylko na ryzyku „nieudanej” przygody, czyli rozegrania scenariusza krymskiego wobec choćby krajów Bałtyckich. Militarnie Rosja jest o wiele słabsza od NATO. Kraje bałtyckie można jednak zając w zaledwie kilka godzin i to przy niewielkim militarnym nakładzie. Szczyt Sojuszu w Warszawie ma więc rozwiązać głównie problem asymetrii w dystrybucji wojsk NATO i rosyjskich. Jeśli chodzi o zlokalizowaną siłę militarną Rosja bowiem obecnie przewyższa Sojusz. Na przeciw państw Bałtyckich, po stronie rosyjskiej, stacjonują ogromne oddziały wojsk. Po stronie NATO, w Europie Wschodniej, nie ma nic. To może skłonić Rosję do oportunistycznego ataku. Szybkiej akcji zajęcia Estonii czy Łotwy. Jeśli tam będą stacjonowały – nawet tylko rotacyjnie- wojska Sojusz, szczególnie amerykańskie, to Putin dwa razy się zastanowi, zanim zdecyduje się na taki krok. Bo wie, że NATO jako całość nie pokona. To już nie te czasy, i to se ne vrati..

Rozmawiała Aleksandra Rybińska

CZYTAJ TAKŻE: Rosyjska agentura wkroczyła w kolejną fazę ataku przed szczytem NATO. Dlaczego totalna opozycja tak łatwo wchodzi w tę grę?

« poprzednia strona
12

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych