NASZ WYWIAD. Adam Bielan o sporze ws. TK, presji z zagranicy i opozycji: "Na Schetynę został wydany polityczny wyrok śmierci"

Fot. Polskie Radio Jedynka
Fot. Polskie Radio Jedynka

Skoro poruszył Pan temat marszów opozycji: jak rządzący odbierają te marsze Komitetu Obrony Demokracji?

KOD to tworzenie środowiska na bazie dawnej Unii Demokratycznej, poszerzonej o Aleksandra Kwaśniewskiego. Za KOD-em stoją byli prezydenci, a jak zobaczymy główne nazwiska tworzące KOD, to są to osoby działające w Unii Demokratycznej. Podobnie z Nowoczesną – na czele z Ryszardem Petru, byłym działaczem tej partii. Próba budowania koalicji wokół KOD to, mam wrażenie, odtworzenie tego środowiska.

Ale na ulicach nie ma przecież 40 tysięcy działaczy Unii Demokratycznej.

Nie mówię o ludziach, którzy wychodzą na ulicę, ale o tych, którzy starają się wykorzystać demonstracje do celów politycznych. Jeszcze 3-4 miesiące temu, gdy mówiłem, że działalność KOD zmierza do utworzenia list wyborczych, to zwolennicy KOD oburzali się na mnie. Dziś wszyscy mówią już o starcie w wyborach parlamentarnych. Jest dla mnie oczywiste, że ten ruch przedstawiono jako ruch społeczny, by wzbudzić pewne pozytywne emocje wśród społeczeństwa, ale dziś coraz bardziej zaczyna funkcjonować jako formacja polityczna. Przypomnę, że Platforma Obywatelska też zanim została partią, to startowała w 2001 roku jako stowarzyszenie, co nie przeszkodziło im później zmienić się w partię i zacząć brać dotację. Jestem przekonany, że z KOD będzie to samo. W tym scenariuszu jest jeden problem – to Grzegorz Schetyna, dla niego miejsca nie będzie, bo główną rolę w tej koalicji będzie chciał odgrywać Donald Tusk, a pojedynek między Tuskiem a Schetyną to pojedynek na śmierć i życie.

Taka wspólna lista wyborcza, nazwijmy ją, KOD-owska, będzie zagrożeniem dla PiS?

Za wcześnie, by o tym mówić. Wybory parlamentarne są za 3,5 roku – nie wierzę, by taka lista powstała w wyborach samorządowych. Czym innym są też deklaracje, a czym innym tworzenie list wyborczych. Proszę zobaczyć, jak szybko po takiej deklaracji wspólnych list wycofało się PSL, co nie jest dziwne…

…bo PSL samorządami stoi. I szkoda będzie im się rozpłynąć we wspólnej liście.

Ale i w parlamentarnych dla PSL start z takiej listy byłby samobójstwem. Takie listy będzie trudno stworzyć, bo i Schetyna nie podda się bez walki. On zdaje sobie sprawę, że powrót Tuska do polityki to dokończenie tego, czego Tusk nie zdołał zrobić przed swoim wyjazdem do Brukseli - zabicia wieka jego trumny i przysypania piachem .

Powtarza Pan słowa Schetyny o taktyce; „ulica i zagranica”. Mam wrażenie, że o ile z ulicą PiS sobie radzi, bo po 2-3 dniach wszyscy zapominają o kolejnych marszach KOD, to z zagranicą jest pewien problem. Mam tu na myśli nie tylko takie wypowiedzi jak Billa Clintona, ale i reakcję ze strony Komisji Europejskiej czy USA. Czy nie jest trochę tak, że rząd wykrwawia się przy tym udowadnianiu naszym partnerom z zagranicy, że nie jesteśmy wielbłądem?

Pewien poziom napięcia jest nie do uniknięcia. Rozmaite instytucje międzynarodowe były „poukładane” z poprzednim obozem rządzącym, który sprawował władzę przez 8 lat i gdy w zeszłym roku doszło w Polsce do radykalnej zmiany, to czymś naturalnym jest, że te stosunki muszą być ułożone od nowa, na nowych warunkach. Po drugie – nowy rząd prowadzi bardziej asertywną politykę gospodarczą i międzynarodową, co wzbudza pewnego rodzaju niechęć i najpewniej będziemy jeszcze przez najbliższe miesiące testowani, na ile możemy ustąpić.

W dodatku jak pokazał przykład Viktora Orbana, w sensie poparcia dla partii politycznej, te działania międzynarodowe są często kontrskuteczne. Orban po czterech latach wzmocnił swój mandat wyborczy, a i dziś dalej prowadzi w sondażach przed kolejnymi wyborami. Dlatego „zagranica” nie jest zagrożeniem dla PiS, ale pozostają pewne wyzwania przed Polską. To pytanie, czy choć część opozycji zachowa się konstruktywnie.

Ciąg dalszy na następnej stronie.

« poprzednia strona
123
następna strona »

Dotychczasowy system zamieszczania komentarzy na portalu został wyłączony.

Przeczytaj więcej

Dziękujemy za wszystkie dotychczasowe komentarze i dyskusje.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych.