Audyt, czyli przeniesienie gry na pole przeciwnika. Dobry strategicznie ruch PiS, niełatwy do odparcia przez opozycję

fot. PAP/ Paweł Supernak
fot. PAP/ Paweł Supernak

Jeden z najczęściej powtarzanych zarzutów opozycji wobec wczorajszego audytu brzmi, że był on próbą przykrycia sobotniego marszu KOD. Gotowa jestem się z tym zgodzić. Tylko co z tego? Jarosław Kaczyński zrobił to, w czym niegdyś celował Donald Tusk. Wykonał klasyczną „ucieczkę do przodu”. Zmienił pole bitwy, przeniósł walkę na dogodniejsze dla siebie pole. Jeszcze raz pokazał,że nie tylko ma rację ale jest znakomitym strategiem.

Trwanie w impasie wokół Trybunału Konstytucyjnego było już nieznośne i sprawiało wrażenie bezradności. W dodatku był to temat narzucony przez opozycję. Audyt to znakomity sposób na przesunięcie akcentów. Sam audyt był zresztą zapowiadany od dawna. Pół roku rządów to wystarczająco dużo czasu, by się zorientować co zastawili po sobie poprzednicy. A odpalenie go cztery dni po rzekomo ćwierćmilionowym marszu, niezależnie od liczby interpretowanym jako sukces opozycji – było ruchem słusznym.

Bo też ile można dywagować w kółko o metodach liczenia pochodów? To zdecydowanie bardziej jałowe niż wykazanie punkt po punkcie – dlaczego właściwie PiS doszedł do władzy i co musi teraz posprzątać. Być może do niektórych nieco mniej doktrynalnie „zakodowanych” dotrze, w obronie kogo wychodzą na ulicę. A nawet jeśli nie do nich, to do tych – relacje o rzekomym wielkim antypisowskim buncie oglądają.

Oczywiście – jak zawsze – audyt mógł być przygotowany lepiej. Pewnie bardziej wiarygodnie wyglądałby, gdyby miał lepszą „podkładkę” niż tylko sejmowy stenogram. Jakiś draft – liczne gabinety polityczne poszczególnych resortów mogły przygotować. Skoro jeszcze istnieją.

Ale brak pisemnej formy raportu – nie zmienia jego wagi. Rzecz jasna poszczególne zarzuty miały różną rangę. Te najbardziej widowiskowe (dotyczące absurdalnych gadżetów, bączków, tablic Mendelejewa, czy horoskopów dla psów) niekoniecznie były najistotniejsze. Ale niewątpliwie wystąpienia Mariusza Kamińskiego, Antoniego Macierewicza, Dawida Jackowskiego, czy Ryszarda Adamczyka – nie można zbyć milczeniem.

Polityczne wykorzystanie służb specjalnych do walki z politycznymi przeciwnikami, niewyobrażalna lekkomyślność w gospodarowaniu publicznymi środkami, fatalny stan polskiej armii, czy wreszcie bolesna spuścizna po rzekomym sukcesie koalicji , jakim było budowanie autostrad – to wszystko otwiera nowe pola do debaty publicznej. Pokazuje obszary, w których wiele jest do zrobienia. I wyznacza realne cele obecnej ekipie.

Wytknięcie błędów poprzednikom to zarazem poważne, powtórne zobowiązanie wobec wyborców. Bo postawić diagnozę, wydać negatywną ocenę – to jedno. Ale znaleźć właściwe recepty - to drugie. Rację ma Łukasz Warzecha – że od tego momentu politycy PiS będą wystawieni na podwójnie ostrą ocenę i powinni być czyści jak żona Cezara.To niełatwe.

Ale polityczny cel został osiągnięty. Triumfująca do wtorku opozycja – szczególnie Platforma zamiast klecić wirtualną koalicję z Nowoczesną i KODem przy akompaniamencie zachęt Gazety Wyborczej – będzie musiała odpowiedzieć konkretnie przynajmniej na część postawionych zarzutów. I to nie w kabaretowej formie jak Ewa Kopacz – z nieodłącznym gost - writerem Michałem Kamińskim. (Przy okazji okazało się, że ekspremier nie wyzbyła się jeszcze do końca ambicji politycznych i wiele wskazuje na to, że chętnie jeszcze raz przejęłaby stery partii. Entuzjastyczny tweet Jacka Protasiewicza pokazuje, że nie jest w tym pomyśle odosobniona).

W każdym razie za dwa, trzy dni argument o barku czasu na odpowiedź przestanie działać. Najprawdopodobniej część wątków audytu znajdzie swoją kontynuację w prasie. O prokuraturze nie wspominając. Jednym słowem debata publiczna przestawi się zupełnie na inne tory. Jałowy spór o Trybunał Konstytucyjny – przynajmniej na jakiś czas zejdzie na drugi plan. A w każdym razie przestanie być motywem przewodnim polskiej polityki.

Ważną deklaracją jest też zapowiedź powołania komisji śledczej ws. Amber Gold. To kolejna kopalnia tematów dla dziennikarzy politycznych i śledczych a zarazem potencjalna „bomba z opóźnionym zapłonem” dla dawnej koalicji.

Generalnie opozycja będzie musiała zacząć walczyć na kilku frontach.

A to zdecydowanie punkt dla PiSu. Choć oczywiście partia zbierze baty za różne niedociągnięcia, czy niedokładności w swoim raporcie. Pewnie TVN i Gazeta Wyborcza długo będą międlić kolor mercedesa prezesa Lotto, że nie złoty, tylko srebrny, czy beżowy. Ale podważyć wiarygodności całego raportu (audytu?)– mniejsza o nazwę i  zatrzeć wrażenia o lawinie nieprawidłowości popełnionych przez koalicję PO-PSL – tak łatwo się nie uda.

Przy okazji efektem ubocznym wczorajszego dnia był swoisty „przegląd”, żeby nie powiedzieć konkurs oratorsko-polityczny urzędujących ministrów. No i chyba nikt nie ma wątpliwości, że główne nagrody zgarnęli Antoni Macierewicz z Mariuszem Kamińskim. Ale mocno walczyli o swoje również Zbigniew Ziobro, Dawid Jackiewicz, Andrzej Adamczyk czy wreszcie sama Beata Szydło. Chyba podreperował też swoje notowania szef MSZ Witold Waszczykowski. Były też wystąpienia znacznie mniej udane. No ale w żadnej ekipie nie ma samych gwiazd… W każdym razie zdziwiłabym się gdyby sposób zaprezentowania wczorajszego audytu był brany pod uwagę przy ewentualnej rekonstrukcji rządu.

Tak czy owak PiS wykonał politycznie mocny ruch. Pokazał, że nie da się opozycji zagonić do kąta, że wie po co rządzi i co ma do zrobienia. Teraz tylko pozostanie udowodnić, że nie skończy się na rozliczaniu, że to tylko środek do rzeczywistej naprawy państwa.


Doskonała lektura na weekend! Tygodnik „wSieci”. A w nim jak zawsze ważne i aktualne tematy, ciekawe teksty i znakomite fotografie.

Tygodnik dostępny również w wersji elektronicznej! Szczegóły na: http://www.wsieci.pl/e-wydanie.html.

Zapraszamy do komentowania artykułów w mediach społecznościowych