W porównaniu z Niemcami my przypominamy dzieci we mgle, pozostawione na pastwę zagranicznych rekinów medialnych. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest także bardzo Donald Tusk. Widzimy często, że zachowuje się jak małe dziecko, które nagrzeszyło i udaje, że nie wie, o co chodzi. Ta taśma także to doskonale pokazuje
—mówi w wywiadzie z portalem wPolityce.pl - medioznawca dr Hanna Karp, komentując sytuację polskiego rynku medialnego.
w.Polityce.pl: Od ujawnienia taśm Pawła Grasia i Jana Kulczyka minęło już trochę czasu. Chciałbym zapytać oto jaki obraz polskich mediów wyłania się z tych taśm, które przecież w głównej mierze mają kapitał niemiecki?
Obecność tylko koncernu Axel Springer na polskim rynku prasy drukowanej to w skali roku 122 mln egzemplarzy, podczas gdy w sprzedaż popularnych czasopism adresowanych do szerokiej publiczności w Niemczech wynosi 134 mln egzemplarzy. 122 mln egzemplarzy na polskim rynku daje 16 proc. rynku całej prasy drukowanej w Polsce. Skąd te proporcje?
Niemcy u siebie, w połowie lat 90. ,wprowadzili bardzo ostrą ustawę antykartelową, która zablokowała u nich nie tylko nadmierną koncentrację kapitału medialnego obcego, ale także rodzimego. Wielkie niemieckie koncerny musiały ekspandować zagranicą. Warto zauważyć, jak ten wielki kapitał się na polskim gruncie się rozłożył. Mamy wielką medialną triadę: Axel Springer, Passauer Neue Presse i Bauer Media Group. Ten ostatni opanował rynek radiowy, włada wielkością 28 proc. polskiego rynku radiowego. Passauer Neue Presse z kolei opanował rynek prasy regionalnej – na 24 tytuły 20 jest jego własnością, co stanowi prawie 84 proc. całej prasy regionalnej. Stało się to możliwe , gdy przed trzema laty odkupił część mediów regionalnych od Brytyjczyków – firmy Mecom Group. Szef Passauera, po dokonanej transakcji komentował zakup jako największe dotychczasowe przedsięwzięcie firmy. Trzecia składowa medialnej triady to Axel Springer, do którego należą tygodniki opiniotwórcze, w tym Newsweek, tabloid „Fakt”, a także portal Onet.pl. Jeśli chodzi o portale to do Bauera należy Interia.pl – trzecie największe medium internetowe w Polsce, obok Onetu, odkupionego przez Springera od koncernu ITI. A to znaczy , że główny strumień informacji, płynący do polskich użytkowników przez Internet jest także kontrolowany przez podmioty niemieckie.
Wyobraźmy teraz sobie, że na przykład stacja radiowa, należąca do Bauera, czyli wielka rozgłośnia, o najwyższym wskaźniku słuchalności w Polsce, podaje informację związaną z kłopotami finansowymi dużego banku, mającego swoje oddziały w Polsce. Sytuacja na gruncie polskim w rzeczywistości nie musi być nawet groźna, ale informacje ta przez cały dzień zajmuje czołówkę w agendzie serwisowj stacji. Co następuje dalej? W efekcie może wybuchnąć panika, klienci banku X, mogą chcieć wycofać, np. swoje depozyty i to już wystarczy. Newralgiczne są tematy nie tylko finansowe, jest wiele innych podobnych spraw, zwłaszcza, gdy sytuacja polityczno-gospodarcza jest wokół tak niestabilna. Obecnie w kraju atmosfera jest dodatkowo podgrzewana przez czynniki unijne. Destabilizujące informacje nie muszą być wprost podane, wystarczy, że zostaną zasygnalizowane, że zostanie zbudowana atmosfera lęku i niepewności. Sam klimat strachu, już też wystarcza. Można wtedy masowymi nastrojami w kraju zarządzać na wielką skalę. Tak wielka koncentracja na rynku informacyjnym podmiotów, występuje jedynie w krajach Trzeciego Świata, gdzie dominuje przede wszystkim kapitał brytyjski i amerykański. Ale na pewno nie w środku Europy. Dodatkowo polscy politycy uwikłali się nie tylko w niemieckie sprawy biznesowo-niemieckie, ale także w medialne. Opublikowane ostatnie taśmy Graś-Kluczyk to jednoznacznie potwierdzają.
Jeżeli jeszcze wrócimy do Niemiec i ich polityki medialnej , to widać, że oni sami, sprawy mediów strzegą jak źrenicy oka. To absolutny priorytet, warunkujący sprawne funkcjonowanie całej reszty państwa. To newralgiczny punkt, jeżeli chodzi także o niemiecką strategię polityczną w Europie czy na świecie. W porównaniu z nimi my przypominamy dzieci we mgle, pozostawione na pastwę zagranicznych rekinów medialnych. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest także bardzo Donald Tusk. Widzimy często, że zachowuje się jak małe dziecko, które nagrzeszyło i udaje, że nie wie, o co chodzi. Ta taśma także to doskonale pokazuje.
Franklin D. Roosevelt mawiał o ludziach obawiających się działania , że boją się samych siebie. Że boją się swoich możliwości, talentów, swoich sił. My, jako Polacy nie boimy się samych siebie, za to politycy, reprezentujący nas, boją się swoich rodaków. Ostatnie taśmy dobrze uzasadniają to, dlaczego oni się nas tak boją.
A jaki obraz rządów PO-PSL możemy ujrzeć zapoznając się z taśmami?
Część dziennikarzy i komentatorów, związanych z obecnym obozem antyrządowym, bardzo mocno podkreśla czas, w jakim zostały taśmy ujawnione, bardzo ich też obchodzi , kto taśmami faktycznie rozporządza. Nie interesuje ich zawartość samych materiałów. Wygląda to tak, jakby nie rozumieli, na czym polega praca dziennikarza.
Ujawnione taśmy wprowadzają nas do środka „intymnego” życia platformerskiego. Wchodzimy w labirynt działań liderów tej partii i ich aniołów stróżów. Przyjrzyjmy się rozmówcom taśm. Jeden z nich- Jan Kulczyk – już nie żyje. Drugi - Paweł Graś, kim jest dziś? Kim był? Kiedy Tusk rządził był niekonstytucyjnym ministrem, szarą eminencją, zapewne od specjalnych zadań swego szefa. Taśmy te potwierdzają właśnie taką rolę. To ciekawe, że Tusk po każdej kolejnej wygranej kampanii, już jako premier odbywał rytualną wizytę w redakcji „Faktu”. Wszystko wskazuje na to, że łączyły go z redakcją Springera jakieś wyjątkowo specjalne relacje. Redagował strony, później gazeta, niejako spod jego ręki, była wydawana. Co ciekawe, że inne konkurencyjne gazety udawały, że tego nie zauważają. A przecież była to nienaturalna sytuacja. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech Angela Merkel, po wyborach, jako kanclerz składa taka rytualną wizytę np. redakcji tabloidu, której właścicielami są Brytyjczycy. Jest niewyobrażalne nie tylko dlatego, że takiego tabloidu w Niemczech nie ma. W świetle transparentności świata polityki zblatowanie Donalda Tuska z mediami o proweniencji niemieckiej może budzić tylko jak najgorsze skojarzenia.
Ponadto taśmy wskazują na drogi, które prowadzą aż do samej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Wychodzą tutaj na jaw powiązania Jana Kulczyka. Formalnie był on biznesmenem, ale jak widać miał także swoje tajne misje. Był on z jednej strony człowiekiem, który dbał o własne sprawy, ale z drugiej był rozprowadzającym Platformy, jeżeli chodzi o media na gruncie niemieckim.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Drukujesz tylko jedną stronę artykułu. Aby wydrukować wszystkie strony, kliknij w przycisk "Drukuj" znajdujący się na początku artykułu.
W porównaniu z Niemcami my przypominamy dzieci we mgle, pozostawione na pastwę zagranicznych rekinów medialnych. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest także bardzo Donald Tusk. Widzimy często, że zachowuje się jak małe dziecko, które nagrzeszyło i udaje, że nie wie, o co chodzi. Ta taśma także to doskonale pokazuje
—mówi w wywiadzie z portalem wPolityce.pl - medioznawca dr Hanna Karp, komentując sytuację polskiego rynku medialnego.
w.Polityce.pl: Od ujawnienia taśm Pawła Grasia i Jana Kulczyka minęło już trochę czasu. Chciałbym zapytać oto jaki obraz polskich mediów wyłania się z tych taśm, które przecież w głównej mierze mają kapitał niemiecki?
Obecność tylko koncernu Axel Springer na polskim rynku prasy drukowanej to w skali roku 122 mln egzemplarzy, podczas gdy w sprzedaż popularnych czasopism adresowanych do szerokiej publiczności w Niemczech wynosi 134 mln egzemplarzy. 122 mln egzemplarzy na polskim rynku daje 16 proc. rynku całej prasy drukowanej w Polsce. Skąd te proporcje?
Niemcy u siebie, w połowie lat 90. ,wprowadzili bardzo ostrą ustawę antykartelową, która zablokowała u nich nie tylko nadmierną koncentrację kapitału medialnego obcego, ale także rodzimego. Wielkie niemieckie koncerny musiały ekspandować zagranicą. Warto zauważyć, jak ten wielki kapitał się na polskim gruncie się rozłożył. Mamy wielką medialną triadę: Axel Springer, Passauer Neue Presse i Bauer Media Group. Ten ostatni opanował rynek radiowy, włada wielkością 28 proc. polskiego rynku radiowego. Passauer Neue Presse z kolei opanował rynek prasy regionalnej – na 24 tytuły 20 jest jego własnością, co stanowi prawie 84 proc. całej prasy regionalnej. Stało się to możliwe , gdy przed trzema laty odkupił część mediów regionalnych od Brytyjczyków – firmy Mecom Group. Szef Passauera, po dokonanej transakcji komentował zakup jako największe dotychczasowe przedsięwzięcie firmy. Trzecia składowa medialnej triady to Axel Springer, do którego należą tygodniki opiniotwórcze, w tym Newsweek, tabloid „Fakt”, a także portal Onet.pl. Jeśli chodzi o portale to do Bauera należy Interia.pl – trzecie największe medium internetowe w Polsce, obok Onetu, odkupionego przez Springera od koncernu ITI. A to znaczy , że główny strumień informacji, płynący do polskich użytkowników przez Internet jest także kontrolowany przez podmioty niemieckie.
Wyobraźmy teraz sobie, że na przykład stacja radiowa, należąca do Bauera, czyli wielka rozgłośnia, o najwyższym wskaźniku słuchalności w Polsce, podaje informację związaną z kłopotami finansowymi dużego banku, mającego swoje oddziały w Polsce. Sytuacja na gruncie polskim w rzeczywistości nie musi być nawet groźna, ale informacje ta przez cały dzień zajmuje czołówkę w agendzie serwisowj stacji. Co następuje dalej? W efekcie może wybuchnąć panika, klienci banku X, mogą chcieć wycofać, np. swoje depozyty i to już wystarczy. Newralgiczne są tematy nie tylko finansowe, jest wiele innych podobnych spraw, zwłaszcza, gdy sytuacja polityczno-gospodarcza jest wokół tak niestabilna. Obecnie w kraju atmosfera jest dodatkowo podgrzewana przez czynniki unijne. Destabilizujące informacje nie muszą być wprost podane, wystarczy, że zostaną zasygnalizowane, że zostanie zbudowana atmosfera lęku i niepewności. Sam klimat strachu, już też wystarcza. Można wtedy masowymi nastrojami w kraju zarządzać na wielką skalę. Tak wielka koncentracja na rynku informacyjnym podmiotów, występuje jedynie w krajach Trzeciego Świata, gdzie dominuje przede wszystkim kapitał brytyjski i amerykański. Ale na pewno nie w środku Europy. Dodatkowo polscy politycy uwikłali się nie tylko w niemieckie sprawy biznesowo-niemieckie, ale także w medialne. Opublikowane ostatnie taśmy Graś-Kluczyk to jednoznacznie potwierdzają.
Jeżeli jeszcze wrócimy do Niemiec i ich polityki medialnej , to widać, że oni sami, sprawy mediów strzegą jak źrenicy oka. To absolutny priorytet, warunkujący sprawne funkcjonowanie całej reszty państwa. To newralgiczny punkt, jeżeli chodzi także o niemiecką strategię polityczną w Europie czy na świecie. W porównaniu z nimi my przypominamy dzieci we mgle, pozostawione na pastwę zagranicznych rekinów medialnych. Za taki stan rzeczy odpowiedzialny jest także bardzo Donald Tusk. Widzimy często, że zachowuje się jak małe dziecko, które nagrzeszyło i udaje, że nie wie, o co chodzi. Ta taśma także to doskonale pokazuje.
Franklin D. Roosevelt mawiał o ludziach obawiających się działania , że boją się samych siebie. Że boją się swoich możliwości, talentów, swoich sił. My, jako Polacy nie boimy się samych siebie, za to politycy, reprezentujący nas, boją się swoich rodaków. Ostatnie taśmy dobrze uzasadniają to, dlaczego oni się nas tak boją.
A jaki obraz rządów PO-PSL możemy ujrzeć zapoznając się z taśmami?
Część dziennikarzy i komentatorów, związanych z obecnym obozem antyrządowym, bardzo mocno podkreśla czas, w jakim zostały taśmy ujawnione, bardzo ich też obchodzi , kto taśmami faktycznie rozporządza. Nie interesuje ich zawartość samych materiałów. Wygląda to tak, jakby nie rozumieli, na czym polega praca dziennikarza.
Ujawnione taśmy wprowadzają nas do środka „intymnego” życia platformerskiego. Wchodzimy w labirynt działań liderów tej partii i ich aniołów stróżów. Przyjrzyjmy się rozmówcom taśm. Jeden z nich- Jan Kulczyk – już nie żyje. Drugi - Paweł Graś, kim jest dziś? Kim był? Kiedy Tusk rządził był niekonstytucyjnym ministrem, szarą eminencją, zapewne od specjalnych zadań swego szefa. Taśmy te potwierdzają właśnie taką rolę. To ciekawe, że Tusk po każdej kolejnej wygranej kampanii, już jako premier odbywał rytualną wizytę w redakcji „Faktu”. Wszystko wskazuje na to, że łączyły go z redakcją Springera jakieś wyjątkowo specjalne relacje. Redagował strony, później gazeta, niejako spod jego ręki, była wydawana. Co ciekawe, że inne konkurencyjne gazety udawały, że tego nie zauważają. A przecież była to nienaturalna sytuacja. Wyobraźmy sobie, że w Niemczech Angela Merkel, po wyborach, jako kanclerz składa taka rytualną wizytę np. redakcji tabloidu, której właścicielami są Brytyjczycy. Jest niewyobrażalne nie tylko dlatego, że takiego tabloidu w Niemczech nie ma. W świetle transparentności świata polityki zblatowanie Donalda Tuska z mediami o proweniencji niemieckiej może budzić tylko jak najgorsze skojarzenia.
Ponadto taśmy wskazują na drogi, które prowadzą aż do samej kanclerz Niemiec Angeli Merkel. Wychodzą tutaj na jaw powiązania Jana Kulczyka. Formalnie był on biznesmenem, ale jak widać miał także swoje tajne misje. Był on z jednej strony człowiekiem, który dbał o własne sprawy, ale z drugiej był rozprowadzającym Platformy, jeżeli chodzi o media na gruncie niemieckim.
Ciąg dalszy na następnej stronie.
Strona 1 z 3
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/290968-nasz-wywiad-dr-karp-niemieckie-koncerny-w-mediach-w-polsce-tak-wielka-koncentracja-wystepuje-jedynie-w-krajach-trzeciego-swiata?strona=1
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.